Grać przy 200 kibicach jest super. A przy 20 tysiącach?!
Miłosz Wałach nie ma jeszcze osiemnastu lat, a już zdążył zadebiutować w Final Four rozgrywanym w Kolonii. Młody bramkarz pojawił się na parkiecie w końcówce spotkania o brązowy medal z Barcą Lassa.
- Było olbrzymie zaskoczenie. Trener krzyknął: "wchodź!". Myślałem, że może chodzi o Cupiego (Vladimira Cuparę - przyp. red.), nie wiedziałem co się dzieje. Wszyscy zaczęli mówić: młody wchodzisz! Ściągnąłem bluzę i już miałem wbiegać, jak mieliśmy dwie minuty kary (śmiech). Dobrze, że mnie chłopaki powstrzymali, bo było dużo emocji. Tak naprawdę dopiero teraz do mnie dochodzi, że wystąpiłem w Final Four - opowiada Wałach.
REKLAMA
Kielczanom nie udało się jednak sięgnąć w tym roku po medal Ligi Mistrzów. - To wielki sukces, że jesteśmy w czwórce najlepszych drużyn w Europie. Oczywiście, bardzo szkoda meczu z Telekomem, bo byliśmy bardzo blisko. Dzisiaj chcieliśmy jechać na wakacje uśmiechnięci. Nie udało się niestety, ale mamy doświadczenie na przyszłość. To na pewno zaprocentuje - odnosi się utalentowany golkiper.
Czego zabrakło? - Myślę, że Barcelona grała bardzo szybko. Kontrowali nas, do tego pomagał im Gonzalo Perez de Vargas. To było decydujące - odpisuje zawodnik, które swoje 18. urodziny będzie świętował dopiero w listopadzie.
A jak Miłoszowi podoba się otoczka Final Four i atmosfera w Kolonii? - Opowiadałem właśnie kierownikowi drużyny, że jest to coś niesamowitego. Dla mnie super jest grać przy 200 kibicach na hali przy ul. Krakowskiej, a tutaj nagle 20 tysięcy? To niesamowite przeżycie - kwituje.
fot: Patryk Ptak