W pierwszym meczu byłem "zajechany", potem kartka, kontuzja... Mam siłę biegać
W meczu 6. kolejki Ekstraklasy Korona Kielce podejmie na własnym obiekcie Arkę Gdynia. Kielczanie mają szansę podtrzymać dobrą serię już trzech nieprzegranych meczów z rzędu, natomiast gdynianie liczą na drugie w tym sezonie zwycięstwo. Na wyjeździe "Arkowcy" jeszcze w tych rozgrywkach nie przegrali, ale w pięciu dotychczasowych meczach wygrali tylko raz - przed tygodniem z Wisłą Płock.
- Arka jest dobrą drużyną, ale przygotowujemy się równie dobrze, co do poprzednich spotkań. Gramy u siebie, więc liczymy na komplet punktów - mówi przed meczem Michael Gardawski, piłkarz Korony.
REKLAMA
I dodaje: - Jesteśmy takim zespołem, że z tygodnia na tydzień chcemy grać coraz lepiej. Stąd nasze trudne treningi, aby się rozwijać.
Kielczanie będą mieli okazję do spotkania się na boisku z byłymi kolegami z zespołu. Barwy Arki reprezentują teraz Goran Cvijanović oraz Nabil Aankour, którzy jeszcze w ubiegłym sezonie grali w Koronie, a także Michał Janota, który wcześniej w Kielcach spędził dwa i pół roku.
- Zobaczymy jak zagrają. Dla mnie to obojętne, czy znamy się prywatnie z rywalami. Na boisku to nie nasi koledzy, a przeciwnik. Spróbujemy wygrać - stwierdza pomocnik Korony.
Gardawski wystąpił we wszystkich dotychczasowych meczach w lidze, ale tylko raz wytrwał na boisku pełne 90 minut. Dlaczego? - To zależy od spotkania. W meczu z Górnikiem byłem po prostu "zajechany". W starciu z Wisłą Płock dostałem żółtą kartkę i trener podszedł do mnie w przerwie, powiedział, że to niebezpieczne i że lepiej mnie zdjąć z boiska. Z ostatnim meczu z Miedzią Legnica byłem kontuzjowany, a w starciu ze Śląskiem to była decyzja trenera. W każdym razie - mam siłę, żeby biegać przez całe 90 minut meczu - wyjaśnia piłkarz.
A gdzie na boisku 27-latek czuje się najlepiej? - Obojętne mi, gdzie gram. W Hansie Rostock grałem przez półtora roku na boku obrony, a wcześniej, w MSV Duisburg pod wodzą Gino Lettieriego występowałem na skrzydle. Tak naprawdę nie robi mi to różnicy - kończy Gardawski.
fot: Maciej Urban
Wasze komentarze