Jeden za drugiego zapierniczał. To dało efekt
- Dla nas bardziej liczyło się spotkanie wtorkowe. W Poznaniu jednak też nie zamierzaliśmy usiąść wygodnie, tylko wyszarpać punkty. Zespół nie miał w głowie tego pucharu, tylko chciał tutaj wygrać. Każdy biegał do ostatnich sił. Jeden za drugiego zapierniczał, jeden drugiemu pomagał. To dało fajny efekt – ocenia po wygranej z Lechem obrońca Korony Kielce, Bartosz Rymaniak.
Żółto-czerwoni zwyciężyli na terenie pierwszej drużyny w tabeli, a ponadto zainkasowali pierwszy komplet punktów w Poznaniu w historii. - Wiedzieliśmy, że przyjeżdżamy do lidera. Nie patrzyliśmy w przeszłość, że nie udawało nam się tu wygrać. Chcieliśmy zagrać fajny mecz i uzyskać dobry rezultat – odpiera „Ryman”.
REKLAMA
Kielczanom w sukcesie wydatnie pomógł Zlatan Alomerović, który ponownie obronił „jedenastkę”. - Wiedzieliśmy, że rzut karny to jeszcze nie bramka. Zlatan już nie raz pokazał w obecnym sezonie, że jest dobry w tych stałych fragmentach i teraz po raz kolejny obronił. To był kluczowy moment – nie ma wątpliwości defensor żółto-czerwonych.
I dodaje: - Jeśli stracilibyśmy bramkę na 0:1, to nie wygralibyśmy tego spotkania. Takie jest moje zdanie.
Kielczanie osiągnęli swój cel solidnym, mądrym do niego dążeniem. - To być może nie był piękny mecz do oglądania, ale założenia taktyczne zrealizowaliśmy w 99%. Lech stwarzał sobie sytuacje, ale wrzucając 40 razy długą piłkę zawsze coś się poodbija, wykreuje – kwituje Rymaniak, podkreślając: - Byliśmy tak dobrze zorganizowani, że mogli nam zagrozić tylko długą piłką.
Po bramce Sanela Kapidzicia, kielczanie rozegrali dalsze fragmenty spotkania z dużym spokojem. - Mieliśmy świadomość, że jest 1:0 i nie ma co za wszelką cenę się otwierać. Czekaliśmy na kontrataki. Pocieszymy się chwilę w szatni, a potem myślimy już o meczu z Arką – mówi obrońca.
Choć Gino Lettieri oszczędzał część swoich zawodników w kontekście spotkania w Pucharze Polski, to kolejny raz od deski do deski zagrał właśnie Rymaniak. - Zmęczenie po meczu zawsze jest. Jak jednak idzie, to dobrze grać jak najwięcej. Po to człowiek trenuje, dla takich meczów przy pełnej publiczności – odnosi się piłkarz kieleckiego zespołu.
Korona pojedzie do Gdyni na fali po triumfie w Poznaniu, Arka z kolei przegrała drugie prestiżowe derby Pomorza w przeciągu niecałego tygodnia. - Na pewno w głowie coś im zostanie. Przegrać derby dwa razy w przeciągu tygodnia nie jest codziennością. Znając jednak trenera Leszka Ojrzyńskiego, to odpowiednio ich nastawi, żeby byli skupieni na meczu z nami. W lidze nic im już za bardzo nie grozi, a na pewno będą chcieli zagrać drugi raz z rzędu w finale na Narodowym – kończy „Ryman”.
fot. Paula Duda