Chciałbym zagrać już w niedzielę. Zapomnieć o tej porażce
Niepokonana od 20 września Korona Kielce, w sobotnie popołudnie musiała uznać wyższość rywala. Kielczanie już od pierwszych minut spotkania dominowali na boisku, ale ostatecznie przegrali z Arką aż 0:3. - Wydaje mi się, że nie mieliśmy tego szczęścia, jakie towarzyszyło nam w poprzednich meczach. Dziś było po stronie Arki - mówi na gorąco Mateusz Możdżeń, pomocnik kieleckiej ekipy.
- Oczywiście, możemy wymieniać po kolei sytuacje, jakie sobie stworzyliśmy: Elia miał sam na sam, "Ryman" dał piłkę w kozioł przy samym słupku... Ale to było tak, jakby Steinbors miał dzisiaj w rękach jakiś magnes. Co strzał, to wpadało mu prosto do koszyczka - dodaje pomocnik.
REKLAMA
Pierwsze minuty tego spotkania zupełnie nie zwiastowały, że tak potoczy się ten pojedynek. W pierwszej połowie kielczanie oddali aż 17 strzałów na bramkę Arki. Niestety, ani jeden z nich nie znalazł drogi do siatki. - Zabrakło napoczęcia rywala. Z mojej strony, z boiska, od początku mecz układał się tak, jak spodziewaliśmy się przed spotkaniem. Kreowaliśmy sobie sytuacje, ale za każdym razem brakowało czegoś na samym końcu - ostatniego podania, czy skuteczności przy ich finalizacji. Przed chwilą między sobą nawet o tym rozmawialiśmy: Elia na rozgrzewce wszystkie piłki wkładał po rogach - dokładnie tak jak lubi - a w meczu, gdy wyszedł sam na sam, to uderzył dla odmiany z prostego podbicia. To okazało się nieskuteczne na Steinborsa - tłumaczy 26-latek.
Gdynianie byli w tym spotkaniu niesamowicie skuteczni. Wynik spotkania otworzyli jeszcze w pierwszej połowie, a tuż po przerwie dołożyli kolejne dwa gole. Możdżeń osobiście był zamieszany w utratę drugiej z bramek po strzale Marcina Warcholaka z rzutu wolnego. - To nie był jakiś dobry strzał zawodnika Arki, o golu przesądził mój rykoszet. Trener na gorąco odniósł się do tej sytuacji, ale chyba nie widział jej dobrze, nie zauważył tego ewidentnego rykoszetu. Chciałem zblokować piłkę, a ona odbiła się tak niefortunnie, że kompletnie zmieniła tor lotu. Do tego poślizgnął się Maciek i wszystko zebrało się na naszą niekorzyść - tłumaczy wychowanek Ursusa Warszawa.
- A co do trzeciej bramki... Takie gole zdarzają się bardzo rzadko. Piłka w samo okienko, chyba każdy chciałby tak strzelić - dodaje.
- Kończy się nasza seria. Szkoda, że dzieje się to tutaj, u siebie, i w dodatku w takich rozmiarach. Z drugiej strony jednak musieliśmy być gotowi na to, że kiedyś się to stanie -mówi pomocnik Korony.
Kielczanie nie mogą zwieszać głów i zbytnio rozpamiętywać tej porażki. Okazja do rehabilitacji przychodzi bardzo szybko, bo kolejny mecz żółto-czerwoni rozegrają już we wtorek, kiedy w Białymstoku zmierzą się z miejscową Jagiellonią. - Kiedy potyka mi się noga, ja osobiście chciałbym grać już nawet następnego dnia, zrewanżować się i zapomnieć o porażce. Tak się układa terminarz tego tygodnia. Ale to spotkanie będzie też bardzo ważne dla układu tabeli. Jagiellonia ma teraz trzy punkty przewagi nad nami i wypadałoby tam wygrać, albo zdobyć przynajmniej jakieś punkty, aby pozostać w czubie. Doskonale wiemy, w jakiej sytuacji jesteśmy i ile brakuje nam do upragnionej "ósemki". Musimy zbierać te punkciki, aby jak najszybciej zapewnić sobie do niej awans - wyjaśnia Możdżeń.
Na Podlasiu Korona będzie sobie musiała radzić bez Jakuba Żubrowskiego, który w spotkaniu z Arką został upomniany czwartym w tym sezonie żółtym kartonikiem. - To chyba pierwsza taka sytuacja w tym sezonie, kiedy nie wystąpimy razem w meczu. Od samego początku byłem tego świadomy, że "Żuber" dostaje czwartą kartkę, ponieważ oboje przed tym meczem byliśmy zagrożeni pauzą. Dobrze, że odpocząć będzie musiał tylko jeden z nas... Ale tak naprawdę możemy gdybać przed meczem jak będzie wyglądało ustawienie zespołu. Dzisiaj trener zdecydował się na trochę inne niż ostatnio, a w czasie gry jeszcze raz było korygowane. W Białymstoku pewnie znów będzie coś innego - kończy pomocnik Korony.
fot. Krzysztof Porębski / PressFocus
Wasze komentarze
-mentalność amatora.....
A poza tym Gostomski i Dejmek na ławkę
O kiepskich strzalach z dystansu trzeba zapomniec. Mozdzen rozegral chyba najslabszy mecz w karierze i bardzo slabo strzelal nie wspomne co zrobil bedac w murze. Jesli ma byc taki mur to lepiej przy strzale z takiej odleglosci odpuscic robienie muru.
Diaw tez bardzo slaby i nie pewny ale chlopak malo gra ostatnio.
Korono do boju.
Musimy zagrać skrzydłowymi bo mamy wysokich napastników i zawsze jeden w polu bramkowym a drugi na jedenastce na cofnięte dośrodkowania z linii.