Słupek, poprzeczka, mnóstwo ataków Korony. Ale trzy punkty jadą do Lubina
Gdyby w piłce nożnej nagradzano za walory artystyczne, Korona z pewnością nie kończyłaby poniedziałkowego meczu 1. kolejki Lotto Ekstraklasy z zerowym dorobkiem. Niestety jednak, w futbolu liczy się to, co ląduje "w sieci". A w tym względzie lepsi byli goście. Zagłębie Lubin pokonało przemeblowany, kielecki zespół 1:0, a decydujący o zwycięstwie gol Filipa Starzyńskiego padł z rzutu karnego.
Kto skazywał przed startem ligi Koronę na rychły spadek, ten bardzo szybko musiał zweryfikować swoje przewidywania. Bo żółto-czerwoni od początku z impetem ruszyli na gości z Lubina, a przede wszystkim nie były to ataki narwane, lecz doskonale przemyślana ofensywa.
Dodajmy, że była to Korona w znaczny sposób osłabiona – bez kontuzjowanych liderów drużyny, czyli m.in. Radka Dejmka, Jacka Kiełba, Djibrila Diawa, a także zawodników, którzy mają być potencjalnymi gwiazdami zespołu – Niki Kaczarawy.
Od pierwszych minut na boisku działo się bardzo dużo. I co musi cieszyć – najwięcej w polu karnym Zagłębia. Dość powiedzieć, że gospodarze do przerwy oddali aż 14 strzałów, przy czym 6 leciało w światło bramki. A i tak nie można do nich zaliczyć tych najgroźniejszych okazji.
Już w 5. minucie przed kapitalną szansą, po podaniu Ivana Jukicia, stanął Nabil Aankour, ale piłka po jego strzale z ośmiu metrów uderzyła w poprzeczkę. Chwilę później sam na sam z bramkarzem gości wyszedł Maciej Górski, ale zabrakło nieco zimnej głowy w tej akcji. Niestety, już wtedy trener Gino Lettieri musiał dokonać pierwszej zmiany. Urazu doznał Dani Abalo, w jego miejsce pojawił się debiutant – Łukasz Kosakiewicz.
Mimo to, Korona kontynuowała swój szturm (pomijając jeden, niecelny strzał przyjezdnych, gdy z kilku metrów spudłował Jakub Świerczok). Po kolejnych uderzeniach Mateusza Możdżenia i Jukicia, futbolówka nie chciała jednak wpaść do siatki.
W 27. minucie Możdżeń był bardzo bliski szczęścia, ale z rzutu wolnego trafił w słupek. Zabrakło dosłownie kilku centymetrów. Po chwili groźniej zaatakowało Zagłębie i tym razem słupek uratował debiutującego między słupkami Zlatana Alomerovicia – pechowym strzelcem był Świerczok.
Korona swoich szans próbowała też z dystansu, ale uderzenia Bartosza Rymaniaka i Jakuba Żubrowskiego świetnie bronił Martin Polaczek.
Najgroźniejszą okazję goście stworzyli w 44. minucie, gdy strzał głową niepilnowanego Świerczoka intuicyjnie wybronił Alomerović, a dobitkę z linii bramkowej wybił Bartosz Kwiecień. Trzeba przyznać, że choć żółto-czerwoni w pierwszej połowie zdecydowanie dominowali, to w tej sytuacji mieli mnóstwo szczęścia.
Do przerwy było bez bramek. Druga połowa rozpoczęła się spokojniej, kibice na początku obserwowali wyrównany pojedynek. W 55. minucie boisko musiał opuścić kolejny kontuzjowany gracz, który na zdrowie zaczął narzekać jeszcze w pierwszej połowie. Bartosza Kwietni na środku defensywy zastąpił Krystian Miś.
Dwie minuty później po świetnej akcji, niezwykle dynamicznego, Kosakiewicza na prawym skrzydle, w ostatniej chwili Górskiego zablokowali defensorzy Zagłębia.
W 65. minucie kieleckie trybuny wyskoczyły w górę w geście radości, ale piłka o uderzeniu głową Aankoura trafiła tylko w boczną siatkę. Mimo wymuszonych zmian, podopieczni Lettieriego wciąż przeważali na boisku. Kielczanie wykazywali się dużą dynamiką, pressingiem i sporym zaangażowaniem.
Niestety, w 67. minucie z dobrej strony pokazał się zawodnik Zagłębia, który nie tak dawno reprezentował barwy Korony – Bartłomiej Pawłowski. Pomocnik minął dwóch rywali, aż został powalony na ziemię przez Jukicia. Sędzia – całkiem słusznie – wskazał na „wapno”, a jedenastkę na gola pewnie zamienił Filip Starzyński.
Kielczanie uparcie dążyli do wyrównania, a włoski szkoleniowiec nie bał się postawić na młodego napastnika, Piotra Pońskiego. Niestety, żółto-czerwoni nie zdołali trafić do siatki i ostatecznie musieli przełknąć gorycz porażki.
Zagłębie mogło jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale po ładnej akcji, Pawłowski uderzył prosto w Alomerovicia.
W następnym meczu Korona zmierzy się na wyjeździe z mistrzem Polski, Legią Warszawa (sobota, godz. 20.30).
Korona Kielce – Zagłębie Lubin 0:1 (0:0)
Bramka: Starzyński (70’ k)
Korona: Alomerović - Rymaniak, Kwiecień (55' Miś), Kovacević, Kallaste - Abalo (11' Kosakiewicz), Możdżeń (84’ Poński), Żubrowski, Aankour, Jukić – Górski
Zagłębie: Polaczek - Todorovski, Guldan, Jach, Dziwniel - Kubicki, Tosik, Janus (73’ Woźniak), Starzyński, Janoszka (65’ Pawłowski) – Świerczok (81’ Nespor)
Żółte kartki: Miś - Jach, Tosik
Widzów: 6463
Wasze komentarze
Nie udawajmy, że to jest napastnik
Bez napatnika Korona nie bedzie punktowac.
Niemcy bardzo oslabili Korone.
Koniec końców po wczorajszym meczu moje obawy o tym, że będzie słabo trochę się rozwiały i myślę, że jak kontuzjowani zawodnicy wrócą, a zespół się jeszcze bardziej ze sobą zgra, to bedzie dobrze.
Nie płaczmy i dajmy tej drużynie trochę czasu, aby wszystko zaskoczyło.
W zeszłym sezonie przegraliśmy na inaugurację 4-0 po beznadziejnej grze. Teraz przegraliśmy nieszczęśliwie 1-0 po całkiem niezłej grze. Tylko ślepy/głupi by nie zauważył, że jest lepiej. Oby w następnych meczach przyszły i bramki, i zwycięstwa... czego Wam i Sobie życzę.