Muszę utrzymać ten poziom. Wciąż czekam na nowego kolegę w bramce
Jedną z najjaśniejszych postaci w szeregach Korony był bramkarz, Michal Pesković. Bramkarz, nie miał szans na interwencje przy straconych bramkach. Co więcej, wybronił rzut karny, lecz nie zdołał obronić dobitki. - Nic z mojej obrony karnego nie wyszło, bo strzelec dobił pikę i było 2:0. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy swoich szans z pierwszej połowy. Myślę, że wtedy to mogłoby być inne spotkanie - ocenia sam zainteresowany.
Pierwsza bramka była prawdziwą ozdobą sobotniego starcia. Małecki skierował piłkę w samo okienko. - Myślę, że zrobiłem wszystko co mogłem przy utracie pierwszego gola. Nawet musnąłem tą piłkę, ale niestety strzał był jeszcze lepszy i piłka wylądowała w bramce - opisuje 35-latek.
Mimo porażki Korona wcale nie była gorszym zespołem. Wydawało się, że to kielczanie stwarzali sobie bardziej dogodne sytuacje.
- Mieliśmy już swoje szanse już przed zmianą stron. Wydaje mi się, że mogliśmy zdobyć nawet trzy bramki. W dodatku powinniśmy mieć rzut karny, bo Maciek Sadlok dotknął piłkę ręką. Szkoda, że sędzia tego nie zauważył - zaznacza Słowak.
Pesković żółto-czerwonych zaprezentował się z bardzo dobrej strony i zaprzeczył komentarzom przed początkiem rundy, mówiącym, że golkiper nie poradzi sobie między słupkami kieleckiej bramki. - Po to był okres przygotowawczy, aby dobrze przygotować się do rundy. Udowodniłem to treningami i w sparingach. Teraz muszę utrzymać ten poziom. Wciąż czekam na nowego kolegę w bramce - kończy popularny "Pesko".
fot. Mateusz Kępiński (korona-kielce.pl)
Wasze komentarze