Termalica przeważała, ale paradoksalnie to my mieliśmy piłkę meczową
Dzisiejszym meczem Korona potwierdziła, że spotkania w Niecieczy nie owocują w wiele emocji. Podopieczni Marcina Brosza znów rozegrali mało widowiskowe starcie, jednak tym razem nie mieli tyle szczęścia co przed trzema tygodniami i zremisowali 0:0. - Wynik odzwierciedlał przebieg spotkania. Termalica w końcówce kontrolowała przebieg pojedynku, ale paradoksalnie to my mieliśmy piłkę meczową - mówi po meczu trener żółto-czerwonych, Marcin Brosz.
Marcin Brosz [trener, Korona Kielce]: - Spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego spotkania i tego, że to Termalica będzie prowadziła grę. Byli faworytem. Na mecz wyszli zmotywowani po bardzo dobrym meczu w Bielsku. Mieliśmy swoje cele i plan. Mądrze broniliśmy i czekaliśmy na kontry. Fragmentami to nam nieźle wychodziło. Wynik odzwierciedlał przebieg spotkania. Termalica w końcówce kontrolowała przebieg pojedynku, ale paradoksalnie to my mieliśmy piłkę meczową. Potem szansa Kędziory oraz nasza ze strzałem Gabovsa. Zdawaliśmy sobie sprawę, że bramka diametralnie zmieni przebieg starcia. Czekaliśmy na swoje szanse, ale gospodarze rzeczywiście przeważali w końcówce. To widać po naszych defensywnych zmianach.
Późne wejście Pawłowskiego to część naszego planu. Bardzo chcieliśmy żeby Łukasz Sierpina zmęczył Ziajkę, który jest bardzo dobrym piłkarzem, ale przez jakiś czas nie grał. W ostatnich 20 minutach Bartek pokazał się z bardzo dobrej strony. On wraca po przerwie i daje sygnał, że daje nam to, czego od niego oczekujemy. Nie ukrywam, że mogliśmy z jego wejścia odnieść jeszcze większą korzyść, ale w ostatniej akcji zabrakło kluczowego podania.
Gabovs ciężko pracuje żeby zdobyć swoją upragnioną bramkę w Koronie. Liczę na to, że niebawem w Kielcach zdobędzie gola i da nam dużo radości.
Piotr Mandrysz [trener, Termalica Bruk-Bet Niecieza]: - Trudny mecz i takiego się spodziewaliśmy. Goście przyjechali osłabieni i szukali swoich szans w kontrach. Dobrze odrobiliśmy pracę domową i nie pozwoliliśmy im rozwinąć skrzydeł. Zatrzymaliśmy także ich kolejny mocny punkt, którym są stałe fragmenty gry.
Po ładnej akcji mieliśmy piłkę meczową. Z kontrą wyszła trójka: Plizga, Foszmańczyk i Kędziora, który jak dotąd zawsze stawiał pieczęć, jednak tym razem chybił. Niewykorzystane szanse się mszczą i w końcówce Gabovs mógł nas załatwić. Trzeba przyznać, że to był sprawiedliwy remis. Trudno powiedzieć, że się cieszymy, ale zdobyliśmy punkt. Przy porażce Łęcznej oddalamy się od strefy spadkowej. Chłopcy w szatni milczą, ale głowa do góry. Zespół z Kielc pokazał, że potrafi dobrze grać w defensywie. Nie przegrali od ośmiu spotkań i jestem pewien, że w najbliższym starciu z Górnikiem, także powalczą.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze