Nie ma co ukrywać, byliśmy w krytycznym momencie
Po końcowym gwizdku jednym z największych bohaterów zespołu Cracovii jest bramkarz, Grzegorz Sandomierski, który broniąc rzut karny na 25 minut przed końcem spotkania, uchronił swoją drużynę przed utratą trzeciej bramki. - Nie ma co gdybać. To mogło się różnie potoczyć. Cieszę się, że karny coś dał. Chwała chłopakom, że walczyliśmy do końca i nie poddaliśmy się, bo nie ma co ukrywać, byliśmy już w krytycznym momencie – ocenia golkiper „Pasów”.
- Być może ta interwencja przy jedenastce dała chłopakom impuls do walki w ostatnich 25 minutach. Mieliśmy czas, żeby dogonić Koronę i to się udało – dodaje Sandomierski.
Drugim bohaterem poniedziałkowego starcia był Deniss Rakels, który dzięki dwóm trafieniom zapisał się w historii klubu jako najlepszy strzelec w XXI wieku. - Cieszę się z tego, że bramki wpadają i moje nazwisko pojawi się w klubowej historii. Ludzie będą przypominać, że grałem w tym klubie i liczę na to, że dobrze mnie tu zapamiętają – komentuje snajper.
Gospodarze doceniali dyspozycję podopiecznych Marcina Brosza, ale zarazem narzekali na własną murawę, która według nich, nie pozawalała im na pełne rozwinięcie własnych skrzydeł.
- Wiedzieliśmy przed meczem, że będzie bardzo ciężko. Rywal jest mocny na wyjazdach. Przed rokiem boisko również nie pozwalało, abyśmy grali swoim stylem, ale mówi się trudno. Nie wygraliśmy, więc cieszymy się z remisu, Tyle nam pozostaje – kwituje Łotysz.
Podobnie na temat gry kielczan wypowiada się bramkarz Cracovii. - Jak my gramy to nie można się nudzić. Mecz tak naprawdę co chwile się odwracał. Korona potwierdziła, że potrafi grać na wyjazdach. Fajnie kontratakowała i zdobyła dwie bliźniacze bramki. Musimy wyeliminować takie błędy – twierdzi Sandomierski.
- Spodziewaliśmy się trudnego spotkania. To stara śpiewka, że trzeba cieszyć się z jednego punktu, ale tak jest, bo wywalczyliśmy go w bardzo trudnych warunkach. W ostatecznym rozrachunku także będziemy liczyć – podsumowuje bramkarz „Pasów”.
fot. Patryk Ptak