Statystyki nie grają – jeszcze jedno potwierdzenie tej tezy
Korona Kielce w niedzielę odniosła historyczne zwycięstwo na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie. Żółto-czerwoni wywalczyli trzy punkty w ostatniej minucie. W innym wypadku do domu mogliby wracać z niedosytem, ponieważ Legia wyrównała po niesłusznie podyktowanym rzucie karnym. Wysnuwając wnioski na podstawie statystyk, zdecydowaną inicjatywę w potyczce z kielczanami mieli warszawianie. Nie przerodziło się to jednak w zdobycz punktową dla gospodarzy.
„Wojskowi” dużo częściej konstruowali atak pozycyjny, czego oczywiście można się było spodziewać. Z tej racji ich posiadanie piłki osiągnęło poziom 63% przy 37% żółto-czerwonych. Ekipa ze stolicy oddała także więcej strzałów niż kielczanie. Podopieczni Henninga Berga próbowali zaskoczyć Zbigniewa Małkowskiego 18 razy, z czego pięciokrotnie uderzyli w światło bramki. Kielczanie oddali natomiast 9 uderzeń, w tym 3 celne. Z dwoma z nich nie poradził sobie golkiper Legii, Dusan Kuciak.
Warszawianie zdominowali również statystykę zagranych piłek. Posłali oni 668 futbolówek przy 383 Korony. W podaniach także mieli znaczącą przewagę. Wymienili 549 zagrań, zaś kielczanie 294. Jeśli natomiast chodzi o piłki odzyskane, tu też wicemistrzowie Polski okazali się lepsi, ale już nie tak zdecydowanie. Wyłuskali oni 162 futbolówki, natomiast ekipa Marcina Brosza uczyniła to 149 razy.
Zanim spojrzy się na statystykę dośrodkowań, trzeba zaznaczyć, że Legia miała aż 15 rzutów rożnych, a „złocisto-krwiści” tylko dwa. Przerodziło się to na liczbę centr w pole karne, których zespół ze stolicy wykonał znacznie więcej od gości. Warszawianie dośrodkowywali aż 47 razy, z czego 28 celnie. Dla porównania, kielczanie zanotowali tylko 9 takich prób, w tym 6 skutecznych.
Zanim Michał Przybyła zdobył gola rozstrzygającego losy meczu, Korona długo walczyła z rozjuszoną Legią starającą się za wszelką cenę zwyciężyć na własnym terenie. Kilkukrotnie żółto-czerwoni musieli ratować się z tego powodu faulami, których popełnili 19. Warszawianie przekraczali przepisy siedem razy, najczęściej na Łukaszu Sierpinie – trzy. Tyle samo razy faulowani byli również zawodnicy gospodarzy, Dominik Furman i Łukasz Broź.
Najwięcej piłek w niedzielnym pojedynku w Warszawie wyłuskał winowajca gola Przybyły – Jakub Rzeźniczak. Kapitan „Wojskowych” popisał się skutecznymi interwencjami w obronie 30 razy. Największa wartość w tym aspekcie w ekipie Korony zanotował również kapitan, Piotr Malarczyk. Wychowanek „złocisto-krwistych” rozbijał z powodzeniem ataki rywali 24 razy.
Najwięcej strzałów oddał napastnik warszawskiej ekipy, Nemanja Nikolić. Uczynił to sześciokrotnie, z czego trzy próby były celne. Snajper znalazł się także na szczycie zestawienia najczęściej dośrodkowujących zawodników. Gracz ten posłał cztery centry, a więcej dośrodkowań od niego zanotowali tylko Tomasz Brzyski i Broź – odpowiednio sześć i osiem.
Tym razem również największy procent skutecznych podań przypadł obrońcy. Mowa o Igorze Lewczuku, który posłał dokładnie 88% swoich zagrań. Niewiele mniej, bo 86%, zanotowali w tym aspekcie Furman oraz napastnik Korony, Przemysław Trytko.
„Złocisto-krwiści” przeprowadzili ponad 50% swoich ataków prawą stroną boiska, ale nie oddali z tego sektora boiska żadnego dośrodkowania. Statystycznie najrzadziej kielczanie pojawiali się na lewym skrzydle, ale to właśnie z tej części boiska Przybyła popędził w ostatniej akcji zapewniając swojej drużynie komplet punktów.
Tak jak się można było spodziewać przed niedzielnym meczem, inicjatywa w napędzaniu ataków należała do gospodarzy z Warszawy. Żółto-czerwoni przeciwstawili się jednak temu bardzo skutecznie, dzięki czemu dopisali do swojego konta kolejne trzy punkty.
Statystyki przygotowało T-Mobile Stats.
Wasze komentarze