Korona niepokonana przed prima aprilis. I to nie jest prima aprilis
Biorąc pod uwagę wszelkie zawirowania, jakie miały miejsce wokół Korony Kielce zimą i prognozy przed wznowieniem rozgrywek, można powiedzieć, że żółto-czerwoni grają na nosie tym, którzy ich skreślali. Kielczanie to jedna z trzech drużyn T-Mobile Ekstraklasy – obok Zawiszy Bydgoszcz i Lechii Gdańsk - która w 2015 roku jeszcze nie przegrała. 1 kwietnia zwrot „niepokonana Korona” nie będzie więc jedynie primaaprilisowym żartem, jak można się było spodziewać.
Zwycięstwo w Gliwicach rodziło się w bólach. Co do tego nie można mieć wątpliwości. Dość słaba pierwsza połowa została na szczęście przyćmiona przez dużo lepszą drugą. Trafnie na konferencji całą sytuację zdiagnozował trener Ryszard Tarasiewicz, który stwierdził, że jego zespół za bardzo forsował środek pola. Nie od dzisiaj wiadomo przecież, że główną bronią żółto-czerwonych są skrzydła.
Skrzydła jak skrzydła, a w zasadzie skrzydłowy. Za mecz z Piastem największe wyróżnienie trzeba postawić przy Luisie Carlosie. Nie było chyba osoby, która do transferu Brazylijczyka podchodziłaby w Kielcach sceptycznie. Piłkarz ten zawsze wyróżniał się grając w Zawiszy Bydgoszcz, a w Koronie tylko potwierdza to, co można było dowiedzieć się o nim już wcześniej. Zwinny, dynamiczny, przebojowy, a chyba też – jak powiedział Wojciech Jagoda, komentator nsport+ - najszybszy piłkarz T-Mobile Ekstraklasy. No i nie ma dla niego straconych piłek.
- Po przerwie w drużynie gości nastąpiła mała zmiana. Pojawił się tam zawodnik, który sprawił nam sporo problemów – mówił po meczu trener Piasta, Radoslav Latal. Ta zmiana nie była „mała”. Ta zmiana była ogromna. Z całym szacunkiem dla Nabila Aankoura, który widać, że bardzo się starał wykorzystać daną mu szansę, jest on w tym momencie co najwyżej rezerwowym w kieleckiej ekipie. Tak grającego Carlosa wygryźć się po prostu nie da. Brazylijczyk mógłby jednak nieco popracować nad wykończeniem, bo co prawda wszystko skończyło się szczęśliwie, ale jednak zanotował w Gliwicach dwie niewykorzystane „setki”.
Leandro zagrał bardzo przyzwoicie w Bielsku-Białej, a teraz, po przepięknym golu, aż żal byłoby posadzić go na ławce. „Na szczęście” dla tego piłkarza za nadmiar żółtych kartek z Górnikiem Łęczna nie zagra Paweł Golański. Co to oznacza? Najprawdopodobniej „Leo” zostanie na lewej obronie, duet stoperów ponownie utworzą Radek Dejmek i Kamil Sylwestrzak, a miejsce „Gola” zajmie Piotr Malarczyk. Kłopot bogactwa – nawet jakiś niewielki – tego przecież dawno w Koronie nie było.
Trzeba jednak też dodać, że Piast zdecydowanie prosił się o porażkę. Dwa rzuty karne, sytuacja sprezentowana Carlosowi, kompletnie nieatakowany Leandro przy golu na 1:2… No, tak grać w ekstraklasie nie wypada. Gliwiczanie zaprezentowali się słabo, co jednak w żadnym stopniu nie umniejsza sukcesu „złocisto-krwistych”.
Sześć meczów na wiosnę, cztery remisy i dwa zwycięstwa. No i naturalnie zero porażek. Co ciekawsze, podziały punktów w Zabrzu i Bielsku-Białej nastąpiły z powodu bramek traconych przez Koronę w końcówce, ze Śląskiem to kielczanie byli stroną dominującą, a z Legią… Umówmy się, że nieważne z jak zestawioną Legią, 0:0 to niezły wynik i nie ma co się pochylać nad tym, czy można było wycisnąć z tego starcia więcej.
Strefa spadkowa blisko, pierwsza ósemka – też blisko. Pociąg jedzie tylko w jedną stronę i od kielczan zależy, do jakiego wagonu wsiądą. Można zaryzykować stwierdzenie, że najbliższy mecz – z Górnikiem Łęczna – to potyczka o wszystko w kontekście utrzymania się już po trzydziestu kolejkach. Potem przecież ekipę Tarasiewicza czeka poważny sprawdzian. W roli egzaminatorów wystąpią kolejno Lech, Ruch, Wisła i Lechia. Myślmy jednak z meczu na mecz, z akcji na akcję, a będzie dobrze. Bo póki co tak jest.
No i na koniec jeszcze słówko o Vytautasie Cerniauskasie. Wytrzymał nagonkę, zostawił ją w poprzednią niedzielę na Kolporter Arenie i walnie przyczynił się do trzech punktów w Gliwicach. Brawo.
Też macie wrażenie, że przeklął po polsku, jak się uderzył głową w słupek?
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze