Gębala przed meczem w Hali Legionów: Kibice potrafią podpalić zespół
Przed Industrią Kielce druga (i miejmy nadzieję nieostatnia) Święta Wojna w tym sezonie. Szczypiorniści podejmą w Hali Legionów drużynę Orlen Wisły Płock, która w pierwszym mistrzowskim starciu wygrała 24:23. – Jesteśmy pod ścianą – przyznaje Tomasz Gębala.
– Nie ma miejsca już na żadne potknięcia. Do takiego doszło w Płocku. Musimy wygrać w niedzielę, by przedłużyć nasze szanse na mistrzostwo. Nie ma co się nad tym długo rozwodzić. Presja będzie dla nas motywująca. Każdy z nas ma coś do udowodnienia. Chcemy zdobyć to mistrzostwo – dodaje podczas przedmeczowej konferencji.
Kielecki szczypiornista odnosi się także do ostatniej akcji Orlen Wisły Płock, po której padła bramka. Przypomnijmy, że powtórki wyraźnie pokazały, że doszło do przewinienia i gol nie powinien zostać uznany. Biorąc pod uwagę, że zdarzenie było weryfikowane przez VAR, decyzja sędziów była nieprawidłowa. Kielecka strona złożyła oficjalny protest, który został odrzucony.
– Z perspektywy zawodnika po prostu nie patrzymy na to. Naszym celem jest zrobienie przewagi na parkiecie. Decyzja została podjęta, nie możemy już o tym myśleć, należy zrobimy wszystko, by dobrze przygotować się na niedzielę i tego dnia wygrać mecz. Całkowicie się od tego odcinamy – zaznacza.
Gębala spodziewa się kolejnego wyrównanego starcia, którego losy rozstrzygną się w ostatnich minutach. Tak było poprzednio. O ile w ataku nie było tak zwanych "fajerwerków", tak w defensywie obie ekipy zagrały na bardzo wysokim poziomie. Jednak zdaniem Gębali nadal można sporo poprawić. – Sam mógłbym teraz wymienić z trzy-cztery proste błędy, które były całkowicie niewymuszone przez przeciwnika, a wynikały ze złego ustawienia. Jest dużo rzeczy do poprawy, tak jak w każdym spotkaniu ale nie są to rzeczy wielkie, bo system obrony dobrze funkcjonował. Chodzi o poprawki indywidualne – uzupełnia.
Jednocześnie piłkarz ręczny "Iskry" nie ukrywa, że granie przy mocnym wsparciu kibiców stanowi dla zespołu handicap. – U nas w Polsce mamy taką kulturę kibicowania, że fani są bardzo widoczni. To intensywny doping, a atmosfera na meczach zawsze jest bardzo fajna. Presja trybun robi różnicę. Przykładowo w Niemczech przyjdzie na spotkanie kilka tysięcy osób i będzie to miało atmosferę piknikową, u nas fani są bardzo aktywni, potrafią podpalić zespół. Dlatego zachęcam wszystkich do wspierania nas. My zostawimy na parkiecie całe swoje serce i energię – zapowiada.
– Człowiek łatwo zaraża się emocjami. Jeśli my robimy dobrą akcję, po czym okazujemy swoją radość, kibice też to poczują. Jeżeli kibice będą się cieszyli, krzyczeli i nas napędzali, my poczujemy to na boisku, zwłaszcza w trudnym momencie. To nie jest bez znaczenia. Kiedy mamy ciężki moment, a słyszymy że fani nas wspierają, to serio jest przez nas odczuwane. Chcemy w takim momencie dać z siebie jeszcze więcej. To zarażanie emocjami jest dla nas bardzo ważne – podsumowuje.
Fot. Anna Benicewicz-Miazga