Po ostatnim meczu w Łęcznej widzę sportową złość po chłopakach
Startująca dziś 14. kolejka jest dla Korony Kielce kolejną szansą na przełamanie fatalnej passy sześciu spotkań ligowych bez zwycięstwa. Gorzej, że próba jej zakończenia będzie się odbywać na terenie Rakowa Częstochowa, a więc lidera PKO Ekstraklasy i najbardziej przemyślanego projektu piłkarskiego w Polsce.
– Wiemy, z kim przyjdzie nam się mierzyć. Są liderem, wicemistrzem poprzedniego sezonu – zwraca uwagę Marcin Szpakowski, zawodnik Korony Kielce. Żółto-czerwoni zagrają w Częstochowie, a Raków u siebie jest wyjątkowo groźny. W całej PKO Ekstraklasie nie ma lepiej punktującej drużyny na własnym terenie. Podopieczni Marka Papszuna dotychczas wygrali pod Jasną Górą sześć z siedmiu spotkań, a jeden mecz zakończył się podziałem punktów.
Niewielkim pocieszeniem przed najbliższym spotkaniem wydaje się fakt, że Korona dotychczas nieźle punktowała na wyjazdach. Choć trzeba przyznać, że ostatni wyjazd kielczanom totalnie nie wyszedł. Zawodnicy Leszka Ojrzyńskiego przegrali z Górnikiem Łęczna 0:1 i odpadli z Fortuna Pucharu Polski. – Po ostatnim meczu w Łęcznej widzę sportową złość po chłopakach. Wierzę, że przełamanie przyjdzie jak najszybciej – mówi Szpakowski.
– Raków gra na bardzo dużej intensywności. Jest jedną z najwięcej biegających drużyn w ekstraklasie. Jeśli trzeba cierpieć, będziemy to robić. Mam nadzieję, że uda nam się wywieźć punkty. Takie mecze są najlepsze. Nie mamy nic do stracenia – dopowiada pomocnik.
Fot. Grzegorz Ksel