Korona Kielce wybiegała więcej kilometrów niż Legia Warszawa
Żółto-czerwoni wybiegali remis z Legią Warszawa. I to dosłownie! Kielczanie w statystykach zaprezentowanych przez PKO Ekstraklasę odnotowali większy przebiegnięty dystans od stołecznego klubu.
Kielczanie w sobotnim meczu pokonali łącznie 101,88 kilometrów, natomiast Legia - 100,23. Różnice tak naprawdę są nieznaczne i trzeba wziąć pod uwagę, że przez część meczu Legia Warszawa grała w dziesięciu, co musiało się przełożyć na te statystyki. Cały przebiegnięty dystans należy rozbić między innymi na ilość wykonanych sprintów oraz szybkich biegów (19,8-25,2 km/h).
W pierwszym z tych zestawień górą jest warszawska ekipa, która wykonała 78 sprintów (z czego sam Maciej Rosołek zrobił ich 14). Korona odnotowała ich o siedem mniej, a najwięcej w tej statystyce napracował się Jakub Łukowski, który wykonał 13 sprintów, z czego minimum jeden z nich wydaje się być dla losów tego starcia kluczowy – rozpędzony w kierunku bramki Łukowski został sfaulowany taktycznie przez Mateusza Wieteskę, za co otrzymał pierwszą z dwóch w tym meczu żółtych kartek.
Za to większą liczbę tak zwanych szybkich biegów zrobiła drużyna Leszka Ojrzyńskiego. Kielczanie sobotniego wieczoru zrobili ich 475, a więc o 10 więcej niż Legia Warszawa.
Gdyby piłka nożna była sportem indywidualnym, nagrodę za największy przebiegnięty dystans otrzymałby piłkarz warszawskiego klubu, Ernet Muci (10,85 kilometra). Zdecydowanie napracowali się też Bartosz Slisz (10,45), czy Paweł Wszołek (10,42). W Koronie najwięcej biegał Adam Deja, który odnotował 10,21 kilometrów. W czołówce zawodników, którzy zrobili 10 kilometrów znaleźli się też Maciej Rosołek i Artur Jędrzejczyk.
O ile część danych biegowych jest Koronie przychylna, tak inne statystyki są dla niej bezlitosne. Co było oczywiste jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego, a potwierdziło się w ciągu meczowych minut, to warszawski klub więcej operował piłką. Zawodnicy ze stolicy wymienili między sobą 366 podań, z czego 273 było celnych (ponad 74 procent skuteczności). Dla porównania kielczanie wykonali 252 podania, a spośród nich celnych było 155, co nam daje przeszło 61 procent skuteczności wykonanych zagrań. To przełożyło się też na posiadanie piłki (60-40 procent na korzyść Legii).
Goście w Kielcach wyprowadzili 20 dośrodkowań, z czego 4 doszły celu i jedno zamieniło się na bramkę. Korona zdołała dojść do 7 centr, z czego 3 był celne. Oba zespoły odnotowały taką samą liczbę odbiorów (7).
W faulowaniu przeważającą stroną była Korona Kielce, jednak nieznacznie, bo na 19 przewinień żółto-czerwonych, warszawska Legia zrobiła ich aż 18. Legioniści przewinieniami szarpali grę zwłaszcza w końcówce meczu, gdy za wszelką cenę nie chcieli dopuścić, by grająca w przewadze ekipa Ojrzyńskiego złapała rytm.
Przyjezdni sobotniego wieczoru strzelili 8 razy i 3 z nich poleciały w światło bramki. Korona Kielce oddała 9 strzałów, z czego tylko jeden był celny. To wystarczyło, by mecz zakończył się wynikiem 1:1.
Fot. Grzegorz Ksel