Kiedy przyjąłem, to byłem zaprogramowany na strzał
Pierwszy mecz po powrocie do PKO Ekstraklasy dla Korony Kielce zakończył się remisem. Żółto-czerwoni odrobili stratę do Legii Warszawa, i po bramce Jakuba Łukowskiego podzieli się punktami ze stołecznym klubem.
26-latek wpisał się na listę strzelców w 83. minucie gry. Jak tak sytuacja wyglądała z jego perspektywy? – Widziałem, że Luka jest niepilnowany na boku. Krzyczałem do niego, żeby mi podał. Po spotkaniu powiedział, że słyszał. Komunikacja pomogła. Kiedy przyjąłem, to byłem zaprogramowany na strzał. Nie było zbyt dużo miejsca, ale poszukałem szczęścia i je znalazłem - opisuje.
Napastnik miał jeszcze jedną dogodną szansę na przechylanie szali na stronę żółto-czerwonych. Ostatecznie jego strzał z dystansu jedynie postraszył golkipera Legii, mijając słupek o centymetry. - Były sytuacje, aby wygrać. Nieważne, że to Legia Warszawa, bo graliśmy półgodziny w przewadze. Moment kiedy straciliśmy gola był naszym najgorszym w meczu. Zawsze po czerwonej kartce dla rywala powinno się poczuć krew i zaatakować, zrobiliśmy odwrotnie, ale dobrze, że się podnieśliśmy. Musimy szanować ten remis - komentuje.
Korona wróciła na najwyższy szczebel rozgrywek w dobrym stylu. - Nie awansowaliśmy, aby się bać. Każdy trenuje po to, żeby cieszyć się grą. Zwłaszcza przy własnej publiczności chcemy dawać radość sobie i kibicom - kwituje.
fot. Patryk Ptak