Kiełb bohaterem. "Nawet nie macie pojęcia, jaki jestem szczęśliwy"
Ciężko o większą dramaturgie niż ta, która miała miejsce w niedzielny wieczór na Suzuki Arenie. Kibice byli już niemal pewni, że obejrzą serię rzutów karnych i wtedy pojawił się on Jacek Kiełb, zdobywca bramki pieczętującej awans Korony Kielce do Ekstraklasy.
– Nawet nie macie pojęcia, jaki jestem szczęśliwy, brakuje mi słów. Mieliśmy słabsze momenty w tym meczu, ale stanęliśmy na wysokości zadania. Jestem bardzo dumny z chłopaków, bo to nie było łatwe spotkanie. W końcu przyjechał do nas Chrobry Głogów, czyli ekipa, która wyeliminowała Arkę – mówi Jacek Kiełb.
Trzeba przyznać, ekipa Chrobrego postawiła twarde warunki kielczanom. Nie dość, że regulaminowy czas gry zakończył się remisem, to jeszcze goście sprawiali lepsze wrażenie przez większą część dogrywki. Koroniarze zostali zepchnięci do defensywy i wyczekiwali swojej szansy. Okazja nadeszła w 119. minucie, kiedy świetną dwójkową akcję przeprowadzili Jakub Łukowski i Jacek Kiełb.
– Od razu mówiłem, że jak tylko będę miał okazję, to daje prostopadłą piłkę do Łuko. Był świeży, a jest bardzo szybkim chłopakiem i ja mu mogę tylko podziękować za to podanie. Dał bardzo dobrą zmianę. Każdy z nas dokładał cegiełki do tego awansu przez cały sezon, a dzisiaj dołożyliśmy tę ostatnią – ocenia 34-latek.
Zdobywca trzeciej bramki, jak sam przyznaje, nie jest jeszcze w pełni gotowy, aby grać od pierwszej do ostatniej minuty. – Sam czułem dzisiaj, że nie mogę grać od początku, dlatego jestem bardzo szczęśliwy, że chociaż troszeczeczkę mogłem coś dać drużynie. Czeka mnie jeszcze dużo pracy, jeżeli chodzi o kondycję fizyczną. Siłowo czuje się dobrze, ale z bieganiem nie jest jeszcze dobrze, bo nadal są momenty, gdzie mnie przytyka na boisku – mówi zawodnik Korony.
– Mamy teraz niedużo wolnego, więc będę się w tym czasie skupiał na tlenie. Jednak jak ma się półroczną przerwę, to ile by się nie trenowało, to tylko meczami to można nadrobić – dodaje "Ryba".
Mecz z Głogowem był niezwykły również ze względu na liczbę fanów na Suzuki Arenie. Z wysokości trybun finał baraży obserwowało ponad 14 tysięcy osób. – Marzy mi się, żeby na każdym meczu był taki doping i tyle ludzi na trybunach, bo widać, że kibice Korony potrafią się zmobilizować na ważny mecz – twierdzi Kiełb.
– Kibice bardzo nam pomogli, bo obawiałem się karnych. To jest może nie loteria, ale gra psychologiczna i tam mogło być różnie. Na szczęście się nam udało – kontynuuje.
Dwa sezony trwał rozbrat Korony Kielce z PKO Ekstraklasą. Patrząc w jakiej kondycji była kielecka drużyna po spadku, trzeba to uznać za dość krótki okres. – W pierwszym roku nie mieliśmy drużyny dobrze przygotowanej, aby walczyć o awans. Teraz to wyglądało inaczej, bo przyszło sporo doświadczonych osób. "Frączu" wziął na siebie dzisiaj dużą odpowiedzialność i widać, że taka osoba jest drużynie bardzo potrzebna – ocenia kapitan Korony Kielce.
– Fajnie, że udało się teraz awansować, bo sami widzicie, co się będzie teraz działo w pierwszej lidze, jakie będą drużyny, ale to nie nasz problem. Ja z chęcią jeszcze parę razy kopnę piłkę w Ekstraklasie – kończy.
Fot. Grzegorz Ksel