Mężczyzn poznaje się jak kończą, a nie jak zaczynają
Duży niedosyt towarzyszy drużynie Korony Kielce po pierwszym wiosennym meczu w Fortuna 1. Lidze. Kielczanie zremisowali 1:1 ze Stomilem Olsztyn. - Od początku ta gra nam się nie układała. Byliśmy spięci - nie ukrywał na pomeczowej konferencji prasowej trener żółto-czerwonych Leszek Ojrzyński. Dla nowego-starego trenera Korony był to pierwszy mecz po dziewięciu latach w Kielcach.
Leszek Ojrzyński (trener Korony Kielce): Na pewno nie jesteśmy zadowoleni, chcieliśmy ten mecz wygrać i zdobyć trzy punkty, a zdobyliśmy tylko jeden. Od początku gra nam się nie układała, po zawodnikach było widać spięcie. Czekaliśmy na ten mecz trzy miesiące. Mieliśmy za dużo długich podań, były akcje, które mogliśmy rozwiązać lepiej. Co prawda to wygrywaliśmy. Mieliśmy grać bokami i było to widoczne. Potem straciliśmy bramkę do szatni. Mieliśmy rzut wolny i daliśmy się skontrować.
W drugiej połowie goście byli nastawieni na kontry, grali bliżej siebie. Póki graliśmy w jedenastu, mieliśmy sytuacje. Przy 1:1 Tobiasz dwa razy fantastycznie obronił. Poźniej zrobiło się dla nas jeszcze goręcej, bo straciliśmy zawodnika. Próbowaliśmy pewne rzeczy naprawiać zmianami, ale te strzały, które oddawailśmy, były słabej jakości. Do tego dobrze łapał bramkarz. Mogliśmy nawet przegrać to spotkanie, bo Stomil miał swoje sytuacje.
Zabieramy jeden punkt, szkoda, że tylko jeden, ale takie jest życie. Zostaje jeszcze dużo meczów. Odrobiliśmy jeden punkt do Widzewa, ale pewnie dogonią nas inni. Arka wczoraj wgrała, a walka trwa dalej. Powidziałem chłopakom, że mężczyzn poznaje się nie jak zaczynają, a jak kończą. Musimy poprawić się w kolejnych spotkaniach, pewne rzeczy porawić. Jest nad czym rozmyślać. Analiza pokaże, w którym kierunku pójdziemy. Mam nadzieję, że dołączą do nas zawodnicy, ktorych dzisiaj zabrakło. Dziś nam nie wyszło. Trzy punkty były w naszym zasiegu. Z reguly te punkty traci się właśnie z drużynami, które walczą o życie. Dzisiaj tego doświadczyliśmy. Musimy grać z wiekszym luzem.
Nieobecni?- Michał Koj ma uraz, nie chcieliśmy na tym etapie ryzykować. Są zmiennicy, którzy dziś byli do naszej dyspozycji. Może i by zagrał na środkach przeciwbólowych, ale nie było sensu ryzykować. Wpadł w dziurę, wykręciła mu się stopa.
Nowi zawodnicy? - Mogło być lepiej u każdego z nich, jak i u każdego z chłopców. To już nie gra kontrolna, jak dotychczas, gdzie byli wyróżniającymi się postaciami, a ich debiut przed publicznością na stadionie. Corral mocno walczył do końca, mocno oberwał trzy razy, dostał porządny cios. Dokończył mecz na adrenalinie, ale czasem następnego dnia te urazy się odzywają. Mam nadzieję, że będzie do naszej dyspozycji,
fot: Mateusz Kaleta