Najcenniejsi byli wojownicy. Brawa za heroiczną walkę do końca
Duża, ekspresyjna radość towarzyszła po zwycięstwie Korony Kielce nad ŁKS-em Łódź Dominikowi Nowakowi, trenerowi żółto-czerwonych. Po końcowym gwizdku szkoleniowiec kielczan odetchnął z ulgą. I nic dziwnego, bo jak słusznie zwrócił uwagę na pomeczowej konferencji prasowej, to spotkanie mogło zakończyć się w różny sposób.
Dominik Nowak (trener Korony Kielce): Najlepszym podsumowaniem tego meczu są fantastyczne słowa Pawła Golańsskiego po meczu. Dziś na boisku była drużyna zmotywowana, drużyna, ktora ma jakość piłkarską, ale najcenniejsi byli dzisiaj wojownicy. Te trzy czynniki zdecydowaly, ze to spotkanie wygraliśmy.
Ten mecz miał różne momenty. Sytuacje bramkowe były po obu stronach, dlatego nie możemy powiedzieć, że od początku byliśmy stroną, która zdominowala i stworzyła wiecej sytuacji.
Zaczelismy zbyt bojaźliwie, oddalismy zbyt dużo pola przeciwnikowi. Pierwsze minuty toczyły się pod dyktando ŁKS-u, ale jak stworzylismy sytuacje, to stuprocentowe. Najpierw okazja Łukasza Sierpiny, potem słupek po zamieszaniu w polu karnym. Byl moment, w którym moglismy ten wynik otworzyć.
W kolejnym momencie to my uspokoiliśmy grę, przenieśliśmy ciężar gry na połowę przeciwnika. Wkradł się jednak błąd, po nim kontratak ŁKS-u i słupek, który nas uratował.
W przerwie w szatni mieliśmy sporo rozmawialiśmy, powiedzieliśmy sobie aby grać jeszce bardziej agresywniej. Znamy walory ŁKS-u, który jeśli nas zepchnie, potrafi się rozkręcić i umiejętnie tworzyć stuacje w bocznych sektorach. Fajnie, że odpowiedzieliśmy na to bramką i utrzymaliśmy ją do końca. Było nerwowo, ale brawa dla chłopaków za tę heroiczną walkę i za to, jak wytrzymaliśmy ten mecz pod względem fizycznym. Kosztował nas wiele zdrowia, szczególnie, że za nami daleka podróż, powrót nad ranem i regeneracja po wyjeździe do Olsztyna.
I tu drugi cytat, z Piotra Malarczyka, który powiedział po meczu, że jest świetnie, dzisiaj świętujemy, ale od jutra już pełna regeneracja, wyciszenie i pokora, aby patrzeć na kolejne wyzwania.
Z jednej strony dzisiaj cierpieliśmy, ale z drugiej zmiany w drugiej połowie wprowadziły sporo świeżości i spokoju. Chcemy grać jeszcze lepiej i wierzę, że tak będzie. To jest proces. Adam Frączczak czuł dzisiaj uraz, który mu doskwierał. To w naszej układance bardzo ważny gracz. Zabrakło dziś Michała Koja, którego świetnie zastąpił Mario Zebić. Michał mógł zagrać na naszą odpowiedzialność, ale to było zbyt duże ryzyko, aby na tym etapie rozgrywek decydować się na ten ruch. Powinien być gotowy na następne spotkanie z Resovią.
fot: Mateusz Kaleta