Trzy lata od spektakularnego pudła na kieleckim stadionie. To niebywałe!
Dokładnie trzy lata mijają od najbardziej spektakularnego pudła w historii kieleckiego stadionu. I chyba trudno spodziewać się, aby w najbliższym czasie wydarzyło się coś równie zaskakującego. Ten kiks - w wykonaniu Miłosza Przybeckiego z Ruchu Chorzów - na stałe zapisał się w pamięci kieleckich kibiców.
10 kwietnia 2017 roku. Ósma w tabeli Korona Kielce pod wodzą Macieja Bartoszka podejmuje trzynasty Ruch Chorzów. Na boisku bezbramkowy remis, ale wtedy przychodzi 13. minuta spotkania - idealna, wymarzona wręcz okazja dla przyjezdnych na zdobycie gola otwierającego wynik spotkania.
Penetrujące podanie wgłąb kieleckiej defensywy, tą nieco spóźnioną wyprzedza Miłosz Przybecki, nie ma spalonego... Skrzydłowy Ruchu kładzie na ziemię wychodzącego daleko poza pole karne Milana Borjana i pędzi na bramkę. Jest sam - on, piłka i dwa słupki, pomiędzy które musi skierować futbolówkę. Ale... fatalnie kiksuje! Przybecki kopie w kierunku bramki, trafia w słupek, a po kieleckich trybunach unosi się głośny śmiech. Z sektora gości płyną za to słowa wsparcia, skandujące imię i nazwisko pechowca.
Tak, za takimi akcjami też tęsknimy Dziś mijają trzy lata od spektakularnego pudła Miłosza Przybeckiego pic.twitter.com/HKfnfpljls
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) April 10, 2020
- Jedyne, co mogę teraz zrobić, to przeprosić kibiców i drużynę... Obiecuję, że to mnie nie załamie i nie poddam się - mówił po końcowym gwizdku skrzydłowy Ruchu.
Nagranie z tej sytuacji stało się później prawdziwym hitem internetu. A jak skończyło się całe spotkanie? Korona przeważała, grała bardzo dobry mecz, ale wygraną wyszarpała dopiero w samej końcówce. W 84. uderzenie na bramkę Hrdlicki oddał Nabil Aankour, a piłka po rykoszecie od Rafała Grodzickiego zaskoczyła bramkarza Ruchu i wpadła do siatki. To trafienie zostało zapisano jako samobój obrońcy przyjezdnych.
To był sezon pełen wzruszeń i załamań. Prawdziwą sinusoidę emocji kieleccy kibice przeyżyli też podczas ostatniego meczu fazy zasadniczej z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza, także na Suzuki Arenie. Żółto-czerwoni ostatecznie awansowali do pierwszej ósemki i pod wodzą Macieja Bartoszka zajęli historyczne, piąte miejsce w lidze. Ruch Chorzów spadł wtedy z piłkarskiej Ekstraklasy.
A jak się wiedzie dziś pechowcowi z 10 kwietnia? Przybecki do ekstraklasy już nie wrócił. Był piłkarzem Chojniczanki, a dziś gra w drugoligowej Resovii Rzeszów.
fot: Paula Duda