W obronie i ataku to była katastrofa. Wygraliśmy, ale mieliśmy mnóstwo szczęścia
Chyba tylko mecze Ligi Mistrzów oraz „święta wojna” potrafią wywołać taką dramaturgię w Hali Legionów. A jednak w środowy wieczór świetne spotkanie rozegrali szczypiorniści Azotów Puławy, którzy o włos byli od ogromnej sensacji – zwycięstwa nad Vive Tauronem Kielce. Ostatecznie jednak mistrzowie Polski uratowali sytuację i po dogrywce wygrali ten trudny pojedynek.
Choć ten mecz był dość specyficzny. Wystarczy przypomnieć wynik z pierwszej połowy, która zakończyła się prowadzeniem Vive aż 19:14. - Do przerwy zagraliśmy słabo w obronie, za delikatnie. W drugiej połowie trener nas uczulił, żeby grać agresywniej – przyznał obrotowy gości, Bartosz Jurecki.
Pomogło, przy jednoczesnej fatalnej postawie kielczan. - Solidna pierwsza połowa w naszym wykonaniu, ale to się działo w drugiej zarówno w obronie, jak i w ataku, to katastrofa. Wygraliśmy, ale mieliśmy dużo szczęścia, że doprowadziliśmy do dogrywki. Do poprawy jest bardzo dużo – stwierdził Piotr Chrapkowski, który po długiej przerwie wrócił na parkiet. - To nie jest moja optymalna forma – przyznał. Co ciekawe, „Chrapek” w tym spotkaniu grał m.in. na lewym skrzydle.
Zawodnicy Talanta Dujszebajewa dostali jasny sygnał, że ich dyspozycja nie jest optymalna. - W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze i kontrolowaliśmy wynik meczu. Tak jak sobie założyliśmy. W drugiej było mniej walki i koncentracji. Zespół z Puław to wykorzystał. Można powiedzieć, że w końcówce to my zremisowaliśmy mecz. W drugiej połowie i dogrywce nie graliśmy tak jak powinniśmy. Każda dogrywka jest nerwowa i zawsze jest więcej emocji – podsumował Mateusz Jachlewski.
Mimo porażki, zawodnicy Azotów do Puław wracali w miarę dobrych nastrojach. - Cieszymy się, że zdobyliśmy punkt. Ciężko pracujemy, żeby grać coraz lepiej. Z przebiegu meczu jesteśmy zadowoleni, nie za bardzo z ostatnich 10 sekund meczu – dodał Jurecki. Wtedy to właśnie goście mogli wyrównać, ale rzut w ostatniej akcji spotkania obronił Filip Ivić.
Wcześniej, w regulaminowym czasie gry, gdy Azoty prowadziły, to Vive w ostatnich minutach doprowadziło do remisu, a co za tym idzie do dogrywki. Można więc stwierdzić, że w kluczowych fragmentach, żółto-biało-niebieskim dopisywało szczęście.
Źródło: własne, vtkielce.pl
Wasze komentarze