Chcemy pokrzyżować plany trenerowi Wdowczykowi. Pamiętam ostatni mecz z Wisłą... Ten doping...
Bez pauzującego za żółte kartki Djibrila Diawa do sobotniego spotkania z Wisłą Kraków będzie musiała podejść kielecka Korona. Ale jak się okazuje, to nie jedyny problem żółto-czerwonych. Długi sezon i spora intensywność meczów negatywnie wpływają na sytuację zdrowotną kieleckich zawodników. To spory problem, zwłaszcza, że do Kielc przyjeżdża rozpędzona Wisła Kraków. – Nie boimy się tego przeciwnika. Mamy swoje atuty, dużą moc w zawodnikach i będziemy chcieli to pokazać – zapewnia trener zespołu, Marcin Brosz.
- W pierwszej kolejności chcę jednak pogratulować Vive doskonałego meczu. To były emocje, walka do końca i pokaz charakteru. Dostanie się do Final4 to wielki sukces klubu. Trzymaliśmy kciuki i cieszymy się, że szczypiornistom udało się wygrać. Raz jeszcze bardzo gratulujemy całej drużynie – rozpoczął piątkowe spotkanie prasowe Brosz.
Korona w ostatnich 9 meczach nie odniosła porażki, czym wyrównała swój ekstraklasowy rekord bez przegranej. Jeżeli w sobotę zdobędzie choćby jeden punkt w starciu z Wisłą, przejdzie do współczesnej historii. - Nie patrzymy na to spotkanie pod kątem rekordu. Dla nas najważniejszy jest sam mecz. Chcemy pokrzyżować plany trenerowi Wdowczykowi, który po ostatnim spotkaniu z Zagłębiem stwierdził, że chce zająć najwyższe miejsce w grupie spadkowej. Chcemy pokazać dobrą piłkę i zmodyfikować założenia szkoleniowca Wisły – stwierdził opiekun Korony.
Przygotowania do sobotniego spotkania w obozie żółto-czerwonych nie przebiegają jednak bezproblemowo. – Diaw nie zagra, bo musi pauzować za kartki, ale o tym wiemy od poprzedniego weekendu. Gorzej, że mamy inne problemy, które jednak bardziej widoczne były na początku tygodnia. Z każdym dniem powoli wychodzimy na prostą i wierzę, że uda nam się piłkarzy przywrócić do pełnej dyspozycji. To wszystko bierze się z dużej intensywności meczów, co wpływa na wzrost urazów mięśniowych – tłumaczył Brosz.
Środek obrony – ta pozycja, wobec nieobecności Diawa, stanowi najważniejszy element do załatania. Szczególnie, że na zdrowie narzeka Radek Dejmek i nie wiadomo, czy będzie w stanie rozegrać w sobotę pełne 90 minut. Co może zaskakiwać, jeden z wariantów zakłada występ... Dmitrija Wierchowcowa, który miał nie zagrać z powodu urazu do końca sezonu. – Jest to wariant poważnie rozważany. Mamy kilka scenariuszy. Z jednej strony musimy bowiem wliczyć w to mecz, z drugiej ryzyko, że wszelkie urazy mogą się odnowić. Analizując jednak sytuację zdrowotną naszych obrońców i zagrożenie, że będą musieli wcześniej opuścić boisko, uważam, że występ Dimy wcale nie jest bardziej ryzykowny od innych – mówił trener Korony.
Ciekawy jest też los chwalonego Bartłomieja Pawłowskiego, który ostatni mecz rozpoczął na ławce rezerwowych. – Bartek wypadł nie przez słabszą dyspozycję, lecz bardzo ciężką chorobę. Słowa uznania, że tak szybko wrócił do zdrowia, bo takie infekcje ciągną się tygodniami. Pamiętajmy o tym jednak, że Pilipczuk dał w spotkaniu z Termalicą sygnał, że chce wrócić do podstawowego składu. Siergiej zaczynał sezon na skrzydle i grał dobrze. Potem wypadł z powodu urazu, ta przerwa była dłuższa niż się spodziewaliśmy, ale wrócił, wskoczył do składu i zaczęliśmy punktować – zauważył Brosz.
- Mamy zbudowane pewne schematy gry pod tego zawodnika. Pilipczuk jest bardzo silny fizyczny, ma dużą moc i wiele rzeczy opiera się na nim. Ściągając go, musimy przebudować filozofię gry. Ale gdy na boisku są Łukasz Sierpina i Bartek, mamy inne scenariusze. Każdy zawodnik ma swoje predyspozycje. Liczy się aktualna forma zawodnika, to ile da zespołowi oraz przeciwnik, z którym gramy. Ja się cieszę, że mamy tyle wariantów. Jest też Marcin Cebula, który w niektórych meczach sprawdza się, w innych jeszcze trzeba więcej popracować. Z Lechią zagrał Tomek Zając i wypadł bardzo dobrze. Ostatnio na boku pomocy próbujemy też Vlado Gabovsa, który też dużo daje drużynie – podkreślał szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
Brosz chwalił także sobotniego rywala. – Nie chciałbym za dużo mówić o Wiśle, ale trudno nie zauważyć potencjału drużyny. Skąd taka metamorfoza? O to trzeba zapytać już trenera Wdowczyka, bo to sukces jego i klubu. Proszę jednak tylko spojrzeć na ten skład. Zakontraktowany został młody Chorwat (Petar Brlek - przyp. red.), który dzisiaj nie gra. Po kontuzji wraca też etatowy reprezentant kraju (Krzysztof Mączyński - przyp. red.). Z Fiorentiny, poprzez Mechelen, przychodzi Wolski. Tak można wymieniać dalej. Ten potencjał w zespole tkwił, zasługą trenera jest, że potrafił go wydobyć. Wisła ma kadrę o uznanej wartości, ale to wcale nie oznacza, że przyjadą tutaj jak po swoje. My też mamy bardzo duże atuty. Chcemy je wykorzystać, wydobyć z naszych zawodników moc i wygrać – przekonywał Brosz.
Ostatnio na trybunach Kolporter Areny zasiadło 4,5 tysiąca widzów. Nie był prowadzony zorganizowany doping. Istnieje spore ryzyko, że w sobotę będzie podobnie. – Wraca mi taki obrazek w głowie, gdy ostatnio gościliśmy w Kielcach drużynę z Krakowa. I ten kolosalny doping, który nam towarzyszył. Pamiętamy wszyscy, że mieliśmy ciężkie momenty, ale wsparcie kibiców powodowało, że wszystko przetrwaliśmy. I na koniec to my byliśmy bliżsi zdobycia bramki na 2:1. Pamiętam też, jaki był odbiór tego meczu. W całym kraju komentowano, jaka dobra atmosfera panuje na Kolporter Arenie. Tego szkoda. Liczę, że jak zaczęliśmy sezon wszyscy razem, tak też go dokończymy i weźmiemy w komplecie odpowiedzialność za nasz klub – zakończył trener złocisto-krwistych.
Mecz Korony z Wisłą rozpocznie się w sobotę o godz. 20.30.
Wasze komentarze
Wstyd by było nie być!
A protest... Cieszmy się, że jeszcze każdy mieć może własne zdanie!
Nie długo i będzie TYLKO słuszna linia PREZESA (z Żoliborza!) i skończą się protesty!
Korone trzeba miec w sercu i wspierac ja na kazdym kroku, a nie robic fochow.
Nieudacznikow i leni pijacych tylko kawe i grzejacych cieple stolki w Koronie najwyzszy czas pogonic daleko od Sciegiennego.