Korona przegrała z Lechem Poznań. Choć wcale nie musiała
Niestety, nie udało się Koronie Kielce przerwać fatalnej passy meczów bez zwycięstwa na Kolporter Arenie. Co więcej, gospodarze nie wywalczyli żadnego punktu. Tym razem z wygranej przy Ściegiennego mogła się cieszyć drużyna mistrzów Polski. Lech Poznań, po bramce Kaspera Hamalainena, której można było w prosty sposób zapobiec, wygrał z Koroną 1:0.
Bez Macieja Wilusza musiała sobie radzić w sobotę Korona. Stoper nie mógł zagrać, ze względu na stosowny zapis w umowie wypożyczenia między klubami z Kielc i Poznania. Dodatkowo, z przyczyn zdrowotnych, w podstawowej jedenastce zabrakło Zbigniewa Małkowskiego. Jego miejsce między słupkami zajął Dariusz Trela. Zaskoczeniem było też wystawienie na „szpicy” Michała Przybyła.
I to właśnie on, już w 5. minucie jako pierwszy mógł wpisać się na listę strzelców. Po dużym zamieszaniu w polu karnym, piłka trafiła pod jego nogi, a natychmiastowy strzał zakończył się na słupku... Po odbiciu, piłkę pewnie schwytał Jasmin Burić.
To był sygnał, że to spotkanie na Kolporter Arenie będzie naprawdę ciekawym widowiskiem. I rzeczywiście, potem nikt na nudę nie miał prawa narzekać. Trzy kolejne okazje należały jednak do Kolejorza. Najpierw główkował Marcin Kamiski, ale fantastycznie w bramce Korony spisał się Trela. Potem w ten sam sposób strzelał Hamalainen, ale tym razem prosto w golkipera. Przed niezłą szansą stanął też Szymon Pawłowski, ale po dryblingu zabrakło mu trochę miejsca na oddanie mocniejszego uderzenia. Znów futbolówkę złapał Trela.
Potem trzy bardzo ciekawe akcje mieli żółto-czerwoni. Najpierw z dystansu strzelił Aleksandrs Fertovs i piłkę z największym trudem na róg wybił Burić. Do siatki mógł trafić też Vlastimir Jovanović, ale będąc w dobrej sytuacji, fatalnie skiksował. Najlepszą okazję zmarnował jednak Łukasz Sierpina, który minął rywala w polu karnym i uderzył bardzo mocno. Niestety, piłka po rękach Buricia odbiła się od poprzeczki.
To się zemściło. W 33. minucie zagapił się Krzysztof Kiercz, który zostawił za dużo miejsca Kasperowi Hamalainenowi. Napastnik Lecha z odległości dziesięciu metrów przymierzył, piłka odbiła się jeszcze od kolana stopera Korony i wpadła do siatki. Trela był bezradny. I tak na przerwę poznaniacy schodzili z jednobramkowym prowadzeniem.
W drugiej połowie znów groźniej zaatakował Lech. Pawłowski w 51. minucie zdecydował się na płaski strzał, ale na szczęście był on minimalnie niecelny. Chwilę poźniej Kolejorz znów groźnie zaatakował. Korona pozwoliła Darko Jevticiovi oddać groźny strzał, który jednak wybronił Trela. Piłka znalazła się jednak pod nogami Pawłowskiego, ale i jego dobitkę znakomicie zablokował bramkarz kieleckiego zespołu.
W 66. minucie w końcu niezłą sytuację mieli gospodarze. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Sierpiny, głową uderzył Radek Dejmek, ale obok bramki. Dwie minuty później znów fatalnie pomylił się Kiercz. Stoper nie przeciął prostego podania, piłka doleciała do Dawida Kownackiego, który po dryblingu uderzył na bramkę z doskonałej pozycji, ale na szczęście w obrońców Korony.
Dziesięć minut później na boisku się zakotłowało, po tym jak w polu karnym padł na murawę Cabrera, a sędzia nie zareagował. Kielczanie domagali się rzutu karnego, ale jak pokazały telewizyjne powtórki – arbiter miał rację. Ekipa Marcina Brosza próbowała coś wskórać na boisku, częściej utrzymywała się przy piłce, ale bardzo dobrze dostępu do własnej bramki bronili zawodnicy Kolejorza. I dzięki temu mogli świętować skromne zwycięstwo nad złocisto-krwistymi oraz zdobycie trzech punktów.
W samej końcówce, po dynamicznym kontrataku, doskonałą okazję do podwyższenia wyniku miał jeszcze Dariusz Formella, ale fatalnie chybił.
Następny mecz Korona rozegra w poniedziałek, 14 grudnia z Cracovią na wyjeździe (godz. 18).
Korona Kielce – Lech Poznań 0:1 (0:1)
Bramka: Hamalainen (33’)
Korona: Trela – Gabovs, Kiercz, Dejmek, Sylwestrzak – Pawłowski (76’ Zając), Jovanović, Fertovs, Aankour (55’ Cabrera), Sierpina (71’ Sierpina) – Przybyła
Lech: Burić – Kędziora, Kamiński, Kadar, Douglas – Pawłowski, Trałka, Tetteh, Gajos (85’ Formella), Jevtić (74’ Linetty) – Hamalainen (65’ Kownacki)
Żółte kartki: Przybyła - Tetteh
Widzów: 6780
Wasze komentarze
Nie na napastnika.
Może kiedys Przybyla się wyrobi, bo ambicji mu nie brakuje.
Brawo Sierpina za puerwsza połowę
Dzisiaj walczyli alw zabrakli szczęścia
Pamiętam jak byles najlepszy na boisku a teraz... hmm duzo do poprawka.
Głowa do gory nie poddawaj się
Bo nie chce mi się wieżyc ze sobie odpuściłeś .
Effector wreszcie wygrał i Korona wygra u siebie!
Tylko ch...... wie kiedy!