Kielce u siebie prawie niezwyciężone. Hala Legionów to europejska twierdza
W najbliższą niedzielę Vive Tauron Kielce podejmie we własnej hali duńskie KIF Kolding. Będzie to zarazem przedostatnie tegoroczne spotkanie w Hali Legionów. Z racji kończącego się roku postanowiliśmy przypomnieć wszystkie spotkania mistrzów Polski rozegrane przed własną publicznością w 2015 roku w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów.
Nie licząc nadchodzących potyczek z Koldingiem oraz Vardarem Skopje, żółto-biało-niebiescy rozegrali od stycznia do listopada 6 spotkań w Hali Legionów. Cztery z nich zakończyły się zwycięstwem gospodarzy, padł jeden remis, a raz kielczanie musieli uznać wyższość rywala.
Biorąc pod uwagę jedynie ten rok, to w sezonie 2014/2015 kielczanie rozegrali u siebie tylko jeden mecz w ramach fazy grupowej Ligi Mistrzów. 14 lutego w 9. kolejce rozgrywek do Kielc przyjechał ówczesny mistrz Francji, Dunkierka.
Pierwsze spotkanie rozgrywane we Francji zakończyło się zwycięstwem podopiecznych Tałanta Dujszebajewa 28:25. Starcie w Hali Legionów owocowało w jeszcze większy grad bramek. W całym spotkaniu padło 68 bramek, a mecz zakończył się zwycięstwem mistrzów Polski 36:32.
Kielczanie zdobyli komplet punktów, wygrywając w grupie C. Oznaczało to, że w pierwszej rundzie fazy pucharowej zmierzą się z drużyną, która w innej grupie uplasowała się na miejscu czwartym. Mistrzowie Polski na swojej drodze mogli trafić na kogoś z tercetu: La Rioja, Flensburg, Montpellier.
Ostatecznie padło na francuską ekipę, a pierwsze spotkanie było rozgrywane na ich terenie. Żółto-biało-niebiescy wygrali na wyjeździe 29:25 i rewanż w Hali Legionów miał być już tylko formalnością w drodze do awansu. Jednak pojedynek przed własną publicznością okazał się być prawdziwym horrorem. Fantastyczna forma Diego Simoneta, który rzucił w tym spotkaniu 11 bramek, pozwoliła Francuzom odskoczyć w pewnym momencie nawet na trzy trafienia i tylko gol dzielił ich od dokonania wielkiej sensacji.
Mistrzowie Polski przegrali to spotkanie 31:33, jednak po końcowym wyniku cała Hala Legionów świętowała. Zaliczka z pierwszego spotkania zadecydowała o tym, że awans do kolejnej fazy rozgrywek wywalczyli kielczanie. Co ciekawe, była to jedyna porażka Vive we własnej hali w całym sezonie 2014/2015.
Ostatni mecz tamtej kampanii przypadł na rewanż w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski mierzyli się w nim z macedońskim Vardarem Skopje. Pierwszy mecz zakończył się zwycięstwem podopiecznych Tałanta Dujszebajewa 22:20 i żółto-biało-niebiescy wracali do Kielc z małą zaliczką przed drugim starciem.
Zawodnicy Vive zdążyli jednak wszystkich przyzwyczaić do tego, że dreszczowce i nierozstrzygnięte mecze, aż do ostatniej akcji, są wpisane w DNA tej drużyny. Podobnie stało się i tym razem. Cały pojedynek był bardzo wyrównany. Przez większość spotkania na tablicy widniał remis lub jednobramkowe prowadzenie którejś ze stron. W ostatnich minutach kielczanom udało się jednak odbiec na dwie bramki prowadzenia, którego nie dali wyszarpać sobie do samego końca.
Obrazkiem wieńczącym to spotkanie była szamotanina między obiema drużynami w samej końcówce i czerwona kartka dla Michała Jureckiego, który mimo tego fetował z kibicami awans do Final Four. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 33:31 dla gospodarzy.
Po świetnym sezonie zakończonym trzecim miejscem na turnieju w Kolonii przyszedł czas na kolejną kampanię z nową formułą rozgrywek. Grupa mistrzowska oznacza dla mistrzów Polski rozgrywanie meczów już w fazie grupowej z takimi tuzami jak Barcelona, Rhein-Neckar Lowen, czy Vardar Skopje.
W tym sezonie Hala Legionów trzykrotnie gościła europejskie drużyny. W 2. kolejce do Kielc przyjechała doskonale znana ekipa Montpellier, która pół roku wcześniej jako jedyna w ówczesnym sezonie pokonała w Kielcach zespół Vive. Tym razem nie było miejsca na pomyłkę. Żółto-biało-niebiescy na czele z Karolem Bieleckim, który zdobył w tym spotkaniu 7 trafień, pewnie zwyciężyli 30:23. Mistrzowie Polski wyciągnęli wnioski z marcowej porażki, a znakiem tego była (nie)skuteczność Diego Simoneta, który na 5 prób nie zdołał w tym meczu trafić do bramki nawet raz.
Dwa tygodnie później podopieczni Tałanta Dujszebajewa mierzyli się na własnym terenie ze szwedzkim Kristianstad. Przed rozpoczęciem spotkania żółto-biało-niebiescy często powtarzali, że ich rywal potrafi narzucić piekielnie szybkie tempo gry, którego mogą nie wytrzymać nawet najlepsi.
Kibicom zgromadzonym w Hali Legionów nie było jednak dane zobaczyć atutów szwedzkiej drużyny, ponieważ kielczanie kompletnie wyłączyli ich z gry. Pewne zwycięstwo 35:28 najlepiej skwitował Krzysztof Lijewski, który powiedział po meczu, że handball został w tym dniu wybity gościom z głów.
Ostatni jak dotychczas mecz w Hali Legionów przypadł na potyczkę z obrońcami trofeum, Barceloną. Powtórka przegranego przez Vive półfinału Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu, owocowała w wiele emocji już przed rozpoczęciem spotkania. Własna hala miała pomóc w pierwszym zwycięstwie przeciwko Hiszpanom w historii klubu.
Przez 40 minut spotkania dominowali goście, którzy prowadzili już nawet czterema trafieniami. Później do głosu doszli gracze Vive, którzy dzięki konsekwentnej, twardej grze w obronie oraz świetnej postawie Szmala w bramce, zaczęli odrabiać straty. Ich gra zaczęła układać się na tyle pomyślnie, że na czterdzieści sekund przed końcem meczu - po trafieniu Michała Jureckiego - wyszli nawet na dwubramkowe prowadzenie.
Wtedy jednak stała się rzecz niebywała. Bramka Lazarova, czerwona kartka Urosa Zormana, końcowa syrena, a po niej czas cofnięty o cztery sekundy... Dużo działo się w Hali Legionów, lecz na nieszczęście kielczan, w ostatniej akcji meczu goście wyrównali po rzucie Jaspera Noddesbo. Powtórki pokazały, że trafienie nie powinno zostać uznane, ponieważ jeden z zawodników Barcelony przekroczył linię pola bramkowego. Mecz zakończył się wynikiem 30:30, a po końcowym gwizdku cała ławka Hiszpanów radośnie wbiegła na środek boiska, niezwykle ciesząc się z tego rezultatu.
Wszystkie spotkania rozegrane w Kielcach oddają, że Hala Legionów była w 2015 roku ciężką do obalenia twierdzą. Mistrzowie Polski przegrali tu tylko raz, po czym notabene i tak świętowali awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
Kielczanie rozegrają w tym roku jeszcze dwa mecze przed własną publicznością. Pozytywnym prognostykiem, świadczącym o sile Vive Tauronu Kielce jest fakt, że najlepsza drużyna w Europie okazale świętowała swój sukces po końcowej syrenie w Hali Legionów, wywożąc z Polski zaledwie jeden punkt.
Wasze komentarze