Musimy pracować nie tylko siłą, ale również głową
Effector Kielce nie ma łatwego początku sezonu. Po porażce w pierwszej kolejce z trzecią drużyną poprzedniego sezonu, Skrą Bełchatów, przyszedł czas na wicemistrza kraju, Lotos Trefl Gdańsk. Początek ligi pokazał, że gdańszczanie nie są drużyną poza zasięgiem większości ligowców. Po wyrównanym spotkaniu podopieczni Andrei Anastasiego wygrali w tie-breaku ze skazywanym na pożarcie BBTS-em Bielsko-Biała.
- Gdańszczanie to na pewno bardzo dobry zespół, chociaż patrząc na naszą ligę, to nie ma w niej innych drużyn. W PlusLidze grają mocne i bardzo mocne zespoły. Akurat na początku rozgrywek mamy bardzo wymagających przeciwników, ale trzeba kiedyś z nimi zagrać i musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby przeciwstawić się naszemu rywalowi – mówi przed meczem trener kielczan, Dariusz Daszkiewicz.
W analizowaniu poszczególnych aspektów gry Trefla może pomóc były przyjmujący gdańszczan, Krzysztof Wierzbowski, który od obecnego sezonu reprezentuje barwy Effectora. - Ciągle pracujemy nad planem. Dwukrotnie oglądaliśmy ze sztabem wideo z ich spotkaniami, dzisiaj mamy analizę z zespołem. Liczymy na to, że Krzysztof pomoże w rozszyfrowaniu przeciwnika i ustaleniu takiej taktyki, która pozwoli nam nawiązać równą walkę z zespołem z Gdańska – twierdzi szkoleniowiec.
Pomimo tego, że kielczanie rozegrają dopiero drugie ligowe spotkanie, lista kontuzjowanych wśród podopiecznych Dariusza Daszkiewicza jest coraz dłuższa. - Poza kontuzjowanymi Komendą i Szymańskim, nasz drugi libero, Szymon Biniek, ma anginę. Wczoraj z nami trenował, dzisiaj dajemy mu odpocząć. Zobaczymy, czy do soboty wszystko uda zaleczyć się na tyle, aby mógł wystąpić w tym meczu – mówi trener Effectora.
W tym tygodniu wicemistrzowie Polski rozegrali również spotkanie w Champions League, gdzie pewnie pokonali Vojvodinę NS Seme Nowy Sad 3:0. - Każdy mecz jest inny. Ostatnio gdańszczanie w Lidze Mistrzów, można powiedzieć, że przejechali jak walec po swoim rywalu, natomiast kilka dni wcześniej nie grali tak dobrze w Bielsku i spotkanie było tam wyrównane aż do samego końca. My musimy patrzeć na swoją grę. Jeżeli zagramy dobrze, to zmusimy przeciwnika do błędów – ocenia szkoleniowiec kielczan.
Trener uważa, że wyciągnięte wnioski z porażki z Bełchatowem mogą być kluczem do dobrej postawy jego podopiecznych. - Ameryki nie odkryję mówiąc, że grę bardzo mocno ustawia dobra zagrywka i przyjęcie. My staraliśmy się troszkę zaryzykować zagrywką, niestety efekt nie był do końca taki, jakiego oczekiwaliśmy. Liczyliśmy się z tym, że mocniejsze serwisy mogą spowodować więcej błędów niż zwykle, natomiast ten rezultat mimo wszystko nie spełnił naszych oczekiwań. Teraz też musimy zaryzykować z zagrywką, aby odrzucić rywali od siatki, ponieważ sądzę, że jest to jedyna recepta, żeby nawiązać z nimi walkę. Musimy zniwelować ryzyko – tłumaczy Daszkiewicz.
- Konieczne jest zdobywać więcej punktów na zagrywce i osiągać więcej korzyści niż notować strat. Podobnie sytuacja wygląda w ataku, trzeba zbilansować, kiedy zaryzykować z atakiem, a kiedy nie. Wiadomo, że gdańszczanie również mocno zagrywają. To powoduje, że nie ma możliwości grania ciągle szybką piłką. Będziemy zmuszeni do grania również wysoką piłką, liczyć się z tym, że naprzeciw rywal będzie bronił na potrójnym bloku. Dlatego musimy pracować nie tylko siłą, ale również głową – kwituje.
fot. Mateusz Kępiński