Nasza dyspozycja na ten moment wygląda całkiem przyzwoicie
Okres przygotowawczy w obozie Effectora dobiega końca. Klub dopina ostatnie sprawy kadrowe, a zawodnicy już w najbliższy weekend po raz ostatni będą mieli okazję sprawdzić swoja formę przed startem PlusLigi. Dariusz Daszkiewicz po wygranych sparingach przestrzega jednak przed hurraoptymizmem i zaznacza, że wszystko zweryfikują ligowe parkiety. - Absolutnie nie brałbym pod uwagę wyników sportowych, jakie osiągaliśmy dotychczas – mówi trener kieleckiej ekipy.
Do startu ligi pozostało już zaledwie kilka dni, ale skład Effectora nadal nie jest zamknięty. Nie jest to komfortowa sytuacja zarówno dla zawodników, jak i trenera, który chciałby pracować już z pełną dwunastką. - Uzupełniamy braki kadrowe. Na ten moment mamy trzech przyjmujących. Czwartym zawodnikiem na tej pozycji jest na dzień dzisiejszy Jacek Zimnicki, który dołączył do nas z grupy młodzieżowej. Zobaczymy, jak sytuacja się potoczy. Zostaniemy przy nim, bądź uda nam się jeszcze kogoś znaleźć na pozycję przyjmującego – komentuje Daszkiewicz.
- Ciągle powtarzam, że chciałbym jak najszybciej mieć już pełną dwunastkę na treningach i do grania, bo to zdecydowanie ułatwia nam pracę. Myślę, że tutaj postać Grześka [Szymańskiego – red.] będzie bardzo ważna. On swoim doświadczeniem doda dużo spokoju na parkiecie, szczególnie w trudnych momentach. Pomoże nam lepiej grać i wygrywać mecze – dodaje.
Optymistycznym akcentem jest właśnie sprowadzenie do Kielc wicemistrza świata z 2006 roku, Grzegorza Szymańskiego, jednak i tutaj pojawia się drobny problem. - Jest z nami Grzesiek i bardzo się cieszymy, że to on zasilił nasze szeregi. Niestety, w tym momencie jesteśmy zmuszeni radzić sobie bez niego, ponieważ musi podreperować swoje zdrowie. Mamy nadzieję, że potoczy się to jak najszybciej – stwierdza trener Effectora.
Okres przygotowawczy kieleckiej drużyny obfitował w wiele sparingów i turniejów. Praktycznie z każdego Effector wracał ze zwycięstwem i indywidualnymi wyróżnieniami. Nie można jednak wpadać w euforię, ponieważ część drużyn grała bez swoich najważniejszych zawodników. Dodatkowo patrząc na poprzednie lata, można zauważyć, że każdego roku podopieczni Dariusza Daszkiewicza pokazują się z doskonałej strony podczas przedsezonowych przygotowań, a z początkiem ligi nagle ucieka poziom, jaki jeszcze niedawno prezentowali.
- Wystarczy spojrzeć na składy zespołów, z którymi graliśmy. One były dalekie od tego, w jakim zestawieniu te drużyny będą występowały w lidze. Przykładem może być Kędzierzyn, gdzie pięciu podstawowych zawodników przebywało na mistrzostwach Europy – ocenia Daszkiewicz.
- My zawsze cieszymy się ze zwycięstw bez względu na to, czy były to sparingi, czy spotkania ligowe. Nasza dyspozycja na ten moment wygląda całkiem przyzwoicie. Na ile ona wystarczy w lidze? To okaże się już niebawem. Zupełnie inaczej jest wystąpić w meczu sparingowym, gdzie nie ma takiego obciążenia psychicznego oraz stresu, a co innego rozegrać pojedynek o stawkę. Początek ligi bezsprzecznie będzie dla nas bardzo trudny. Mamy cztery niezwykle ciężkie spotkania - Bełchatów, Gdańsk, Bydgoszcz na wyjeździe i Kędzierzyn. Dopiero wtedy wyjdzie, jaka jest wartość tego zespołu – dodaje.
Do kieleckiej ekipy wraca też Mateusz Bieniek, który wakacje spędził grając w barwach reprezentacji Polski. Po wyczerpującej pracy, jaką wykonał, nie jest w pełni gotowy do powrotu na ligowe parkiety. - Zobaczymy, czy Mateusz zagra w Nidzicy. W tej chwili jest na badaniach lekarskich, ponieważ ma kłopoty z obiema stopami. Zobaczymy, jaka będzie diagnoza. Mam nadzieję, że to nie będzie nic groźnego i już od poniedziałku powróci do treningów z nami. Jakaś minimalna szansa na jego wyjazd do Nidzicy jest zawsze – puentuje Dariusz Daszkiewicz.
fot. Mateusz Kępiński