Nie kwartał, a tylko miesiąc. Pyłypczuk dziękuje lekarzowi za... pijawki
Kontuzja stawu skokowego wyeliminowała Serhija Pyłypczuka z dwóch ostatnich ligowych spotkań. Początkowa diagnoza wykluczała zawodnika Korony z gry na co najmniej dwa miesiące. Na szczęście Ukrainiec po zaledwie trzech tygodniach wznowił treningi i prawdopodobnie w przyszłym tygodniu będzie już brany pod uwagę przy wyborze składu meczowego.
– Powoli już wracam. Z naszym fizjoterapeutą Pawłem [Grabowskim - red.] trenuję jeszcze indywidualnie, ale myślę, że już w przyszłym tygodniu będę w pełni sił i zacznę zajęcia z zespołem. Czuję się lepiej, ćwiczę i wszystko idzie w dobrym kierunku – podkreśla sam zawodnik.
Warto przypomnieć, że Pyłypczuk zamieścił na jednym z portali społecznościowych zdjęcie z rehabilitacji, na którym widać było, że na kontuzjowanej łydce Ukraińca znajdowały się... pijawki. - Zdecydowałem się na taki zabieg i wszytko potoczyło się bardzo dobrze. Wcześniej nie było najlepiej, bo po czterech dniach noga była mocno spuchnięta. Najgorsze były pierwsze dwa dni, kiedy moja łydka wyglądała naprawdę fatalnie - tłumaczy „Ruski”.
- Bardzo dziękuję pani doktor, która przygotowała dla mnie ten zabieg. To zaskakujące leczenie okazało się dla mnie rewelacyjnym rozwiązaniem. Na początku mówiono, że moja przerwa może potrwać nawet kwartał. Jak widać wystarczył niecały miesiąc i wróciłem do treningów – dodaje.
Jednak – w tak zwanym międzyczasie – w Koronie wyrósł Pyłypczukowi konkurent do gry na skrzydle. Ukraińca to jednak nie martwi, wręcz przeciwnie – motywuje do walki na treningach. - Wzmocnienia na pewno były potrzebne naszej drużynie. Przybycie Bartka Pawłowskiego stwarza większa rywalizacja i zmusza nas do cięższej pracy. To dobrze zrobi całemu zespołowi. Dzięki temu wszyscy będziemy się rozwijać - podsumowuje pomocnik Korony.