„Niebieski” niedosyt. Korona skomplikowała sobie sytuację
To był mecz o sześć punktów. I choć obie drużyny o tym wiedziały, to koniec końców wywalczyły tylko po… jednym. Korona przeważała, grała z determinacją, ale defensywnie nastawionego Ruchu nie była w stanie pokonać. To bardzo komplikuje sytuację kielczan w kontekście walki o czołówką ósemkę tabeli
Relacja NA ŻYWO - kliknij TUTAJ
Korona z Ruchem miała swoje rachunki do wyrównania. Wystarczy wspomnieć, że ostatnim razem kielczanie przegrali z „Niebieskimi” na Kolporter Arenie aż 1:4. „Żółto-czerwoni” mieli też o co grać, bo Ruch to bezpośredni rywal podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza – i w walce o utrzymanie, i (choć na to jeszcze chorzowian już przed meczem nie były duże) na walkę o pierwszą ósemkę T-Mobile Ekstraklasy.
Gospodarze mieli zatem o co grać. I to też było widać od samego początku.
Kielczanie od początku ruszyli do przodu. Efekt: już w 2. minucie mogli prowadzić. Po wyrzucie piłki z autu przez Pawła Golańskiego „futbolówkę” głową uderzył Porcellis, który o mało nie przelobował bramkarza Ruchu. Matus Putnocky koniuszkami palców zdołał przerzucić jednak piłkę nad poprzeczką.
Kielczanie grali szybko, agresywnie, zdominowali środek pola – i to mimo braku pauzującego za kartki Vlastimira Jovanovica. Bośniaka na boisku zastąpił Łukasz Klemenz. Mecz na ławce zaczął za to Jacek Kiełb, a – podobnie jak w Poznaniu – od pierwszej minuty na lewej stronie pomocy zagrał Serhiy Pyłychuk.
Ukrainiec w 8. minucie mógł nawet zdobyc bramkę, ale minął się z piłką (podobnie jak Porcellis) po świetnym dośrodkowaniu Golańskiego. Najlepszą okazję w pierwszej połowie zmarnował i tak Luis Carlos. Brazylijczyk w 23. minucie uderzył płasko z mniej więcej z 10 metrów, ale jego uderzenie obronił Putnocky.
Ruch w pierwszej połowie nie oddał na bramkę Vytautasa Cerniauskasa ani jednego strzału.
Swojej szansy na gola doczekał się niebawem, bo na początku drugiej połowy. I to jakiej. W 52. minucie, po błędzie defensywy Korony i świetnym podaniu z głębi pola, oko w oko z Cerniauskasem stanął Filip Starzyński. Pomocnik chorzowian uderzył mocno, płasko po ziemi, i tuż obok prawego słupka bramki.
„Niebiescy” grali jednak nieco bardziej odważnie niż w pierwszej połowie. Co… mogło się na nich zemścić. W 59. minucie, po dośrodkowaniu z lewej strony, bramkarz Ruchu wypuścił piłkę z rąk. Luis Carlos dopadł do „futbolówki”, ale Putnocky naprawił swój błąd. Niecałe 10 minut później po koronkowej akcji i wymianie podać w trójkącie Trytko – Kapo – Golański ten ostatni znalazł się sam na sam przed golkiperem gości. I w tym przypadku Putnocky był górą i obronił strzał z kilku metrów kapitana Korony. Gospodarze nie odpuszczali. W 75. minucie niecelnie z kilkunastu metrów uderzał Luis Carlos.
Pod koniec meczu Starzyński znów mógł stanąć oko w oko z Cerniauskasem. Mógł, bo Litwin nieco spóźnionym wyjściem z bramki uprzedził jednak zawodnika Ruchu i zdołał wybić piłkę sprzed jego nóg.
Korona atakowała do końca, ale bezradnie. I co najważniejsze – bezskutecznie.
Korona Kielce – Ruch Chorzów 0:0
Korona: Cerniauskas – Golański, Malarczyk, Dejmek, Lenadro – Klemenz, Fertovs, Pyłypchuk (58’ Kiełb), Kapo, Luis Carlos – Porcellis (66’ Trytko)
Ruch: Putnocky – Konczkowski, Grodzicki, Malinowski, Gigolaev (76’ Zieńczuk) – Babiarz, Surma, Starzyński – Visnakovs (80’ Kowalski), Kuświk (90’ Efir)
Zółte kartki: Kapo –Visnakovs, Grodzicki
Wasze komentarze
A co do meczu, szkoda że nic nie strzelili. Ciężko będzie do tej lepszej ligowej połówki się dostać.
W KRAINIE LATAJĄCYCH SIEKIER