Mnóstwo emocji w Ząbkach, ale ćwierćfinał jest!
Ogromna dramaturgia w Warszawie w sobotę, a jeszcze większa dzisiaj w Ząbkach! Piłkarze Korony Kielce zdołali jednak po dogrywce pokonać miejscowy Dolcan 4:3 i awansowali do ćwierćfinału Pucharu Polski!
Marek Motyka lekko zaskoczył ustawieniem - od pierwszych minut na boisku zameldowali się m.in. Paweł Kal i Piotr Malarczyk. Do składu po kontuzji wrócił też Paweł Buśkiewicz, który w ataku zagrał z Krzysztofem Gajtkowskim.
I mecz mógł ułożyć się dla "złocisto-krwistych" fantastycznie, bo już w 3. minucie kielczanie mieli szansę na objęcia prowadzenia. Po dośrodkowaniu Pawła Sobolewskiego, Mariusz Unierzyski tak niefortunnie uderzył piłkę, że ta zmierzała w kierunku bramki gospodarzy. W ostatniej chwili futbolówkę z linii bramkowej wybili jednak obrońcy Dolcanu. Koroniarze nie poszli jednak za ciosem.
A już w 10. minucie było 1:0... Andrzej Stretowicz zagrał do Marcina Stańczyka, który świetnie ograł bramkarza Zbigniewa Małkowskiego, ale... nie zdecydował się na strzał. Zawodnik Dolcanu poczekał, oszukał jeszcze... czterech graczy Korony i dopiero wtedy bez problemów wpakował piłkę do siatki.
Gol wyraźnie pobudził gospodarzy, którzy zaczęli atakować z jeszcze większym zacięciem. I szybko mogło to skończyć się bardzo tragicznie dla przyjezdnych. W 23. minucie błąd popełnił Malarczyk, dzięki czemu w świetnej sytuacji znaleźli się piłkarze Dolcanu. Gospodarze wdali się jednak w niepotrzebne dryblingi w polu karnym... Ostatecznie piłkę wybił Hernani.
Dopiero wtedy kielczanie lekko się przebudzili. Doskonałą okazję do wyrównania miał Gajtkowski, ale jego mocne uderzenie zdołał sparować Rafał Misztal. Ku radości kieleckich kibiców, więcej szczęścia miał chwilę później Buśkiewicz. W 30. minucie z rzutu rożnego świetnie dośrodkował Sobolewski i "Buśka" strzałem z woleja doprowadził do remisu.
Mecz nabrał tempa, obie drużyny pokazywały naprawdę dobry futbol. Ale to gospodarze byli skuteczniejsi. W 39. minucie błąd znów popełnił Malarczyk, choć tym razem wespół z Pauliusem Paknysem. Obrońcy Korony oddali za darmo piłkę Sebastianowi Zajce, który strzałem w długi róg nie dał najmniejszych szans Małkowskiemu. Dolcan do przerwy prowadził więc 2:1 i to prowadził jak najbardziej zasłużenie.
Druga połowa i od razu jedna zmiana w kieleckiej ekipie - za Paknysa na boisku pojawił się Mariusz Zganiacz. Efekt? Już w 51. minucie mógł być remis, ale piłka po uderzeniu Gajtkowskiego trafiła w poprzeczkę. Korona atakowała w dalszym ciągu, ale dość chaotycznie. Motyka postanowił więc jeszcze bardziej wzmocnić siłę rażenia drużyny i na murawę wpuścił Ernesta Konona i Jacka Kiełba.
To przyniosło rezultaty. W 65. minucie Kiełb zgrał do Cezarego Wilka, który uderzył mocno na bramkę. Piłka odbiła się po drodze od jednego z obrońców, czym całkowicie zmyliła bramkarza gospodarzy. Był remis i mecz zaczynał się od nowa.
A już trzy minuty później Korona wyszła na prowadzenie! Świetną szarżę lewą stroną przeprowadził Sobolewski, który dograł w pole karne do Kiełba, a ten z zimną krwią przerzucił piłkę nad wybiegającym Misztalem. Było 3:2 dla Kielc, choć chwilę wcześniej mogło być tak naprawdę... 3:2 dla Dolcanu. Po błędzie Kala przed świetną okazją stanął Piotr Kosiorowski, ale przestrzelił.
Koniec emocji? Skądże. W 74. minucie Dolcan doprowadził do remisu. Gola zdobył ten, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku - Maciej Tataj, najlepszy strzelec zespołu. Tataj dynamicznie wpadł w pole karne, minął Małkowskiego i wpakował futbolówkę do siatki. Był to jego pierwszy kontakt z piłką w tym spotkaniu!
W 82. minucie doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Z rzutu rożnego dośrodkował Sobolewski, głową uderzył Kiełb i padła bramka. Sędzia jej jednak nie uznał - w jego ocenie jeden z zawodników Korony faulował. Co na to gospodarze? A jakże, mogli zdobyć gola. Strzał Stańczyka świetnie obronił Małkowski.
I wtedy stało się to, o czym wszyscy marzyli... W 87. minucie Kal wpadł w pole karne, ale był podcinany. Arbiter nie miał wątpliwości - rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Kiełb i... trafił tylko w poprzeczkę!
Załamanie Korony próbowali wykorzystać piłkarze Dolcanu. Kosiorowski zdołał ograć Malarczyka i Markiewicza, ale z ostrego kąta uderzył tylko w boczną siatkę. Chwilę później sędzia odgwizdał koniec drugiej połowy. Po 90 minutach było 3:3.
Potrzebna była dogrywka. I tuż po wznowieniu gry kielczanie mogli wyjść na prowadzenie. Po trójkowej akcji Dariusza Łatki, Sobolewskiego i Kiełba, strzał tego ostatniego świetnie wybronił jednak Misztal. I była to właściwie najlepsza sytuacja w pierwszej części dogrywki.
Gole pojawiły się w drugiej odsłonie. W 110. minucie Kiełb dośrodkował, Konon zgrał świetnie głową do Łatki, a ten wpakował piłkę do siatki rywali. Minęły dwie minuty i... mogło być 4:4. Tataj fantastycznie uderzył z przewrotki, Małkowski nie miał nic do powiedzenia, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Ten sam zawodnik mógł zdobyć gola jeszcze raz, ale minimalnie przestrzelił.
Po bardzo emocjonującym spotkaniu, piłkarze Korony wygrali ostatecznie 4:3 i awansowali do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Dolcan Ząbki - Korona Kielce 3:4 (2:1)
Bramki: Stańczyk (10'), Ziajka (39'), Tataj (75') - Buśkiewicz (31'), Wilk (65'), Kiełb (68'), Łatka (110')
Dolcan: Misztal - Stańczyk, Sawicki, Pawłowicz, Korkuć - Kosiorowski, Stretowicz (69' Tataj), Lech, Unierzyski - Hinc, Ziajka (83' Gawrusiewicz).
Korona: Małkowski - Paknys (46' Zganiacz), Markiewicz, Hernani, Kal - Łatka, Malarczyk, Wilk, Sobolewski - Buśkiewicz (57' Buśkiewicz), Gajtkowski (61' Kiełb)
Żółte kartki: Lech (Dolcan) - Markiewicz, Malarczyk, Hernani (Korona)
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom)
Wasze komentarze