Bijatyka na boisku
Drużyna Korony Kielce pokonała warszawską Legię 4:2 (1:2) w spotkaniu 12. kolejki rozgrywek Młodej Ekstraklasy. Mecz kończył się w atmosferze skandalu, a trzej zawodnicy musieli przed czasem opuścić plac gry.
Od początku spotkanie toczyło się w szybkim tempie. Już pierwsza dogodna okazja wypracowana przez kielczan zakończyła się golem. W 11. minucie z lewej strony boiska piłkę z rzutu wolnego dośrodkował Damian Jędryka. Futbolówka trafiła na głowę kapitana Korony, Krzysztofa Kiercza, który bez najmniejszych problem skierował ja do bramki. Błąd w tej sytuacji popełnił bramkarz warszawian, Konstatntyn Makhnowsky, który źle obliczył lot piłki. Legioniści okazję do wyrównania mieli już dwie minuty później, ale po rzucie rożnym niecelnie głową uderzył Adrian Paluchowski. Co się jednak odwlecze... W 21. minucie Jakub Kosecki bez najmniejszych problemów ograł na prawym skrzydle Dariusza Kozubka i płasko dograł piłkę do wychodzącego na czystą pozycję Paluchowskiego. Ten z ośmiu metrów bez najmniejszych problemów pokonał golkipera kielczan, Wojciecha Małeckiego.
Legioniści coraz bardziej przejmowali inicjatywę w meczu, czego skutkiem była druga bramka dla gości . W 27. minucie na uderzenie z 25 metrów zdecydował się pomocnik „Wojskowych”, Adam Banasiak, nie dając najmniejszych szans na skuteczną interwencję Małeckiemu. Do końca pierwszej połowy lepszą dyspozycję wykazywali podopieczni Dariusza Banasika, jednak to kielczanie jeszcze w tej części gry mieli okazję ku temu, by wyrównać. Wszystko za sprawą Kiercza, który po dośrodkowaniu Bartłomieja Strzębskiego ponownie stanął przed szansą pokonania bramkarza Legii. Tym razem jednak obrońca „żółto – czerwonych” uderzył minimalnie nad poprzeczką.
Od początku drugiej połowy kielczanie zaczęli grać z większym zaangażowaniem i coraz mocniej spychali swoich przeciwników do głębokiej defensywy. Strzałem w dziesiątkę okazały się także zmiany przeprowadzone przez trenera Cezarego Ruszkowskiego, a zwłaszcza wprowadzenie na plac gry Michała Michałka. W 52. minucie młody zawodnik Korony został sfaulowany w polu karnym przez Kumbeva, a sędzia bez najmniejszych wątpliwości wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki był sam poszkodowany. Szanse na odpowiedź legionisci mieli już pięć minut później. Wtedy to znakomite podanie z głębi pola otrzymał Kosecki, który następnie dośrodkował piłkę z prawej strony do Paluchowskiego, ale ten z najbliższej odległości nie potrafił skierować piłka do siatki. Swoją szansę na objęcie prowadzenie mieli też „złocisto-krwiści”, jednak w 64. minucie pojedynek sam na sam z bramkarzem Legii przegrał Bartosz Malinowski.
Kluczowa dla losów spotkania okazała się 66. minuta, kiedy to drugą żółtą kartką i w konsekwencji czerwoną został ukarany Kumbev. Zawodnicy Korony bardzo szybko wykorzystali przewagę na boisku. W 68. minucie świetnym podaniem z głębi pola popisał się Malinowski, który ponad głowami obrońców podał piłkę do wychodzącego na czystą pozycję Piotra Gawęckiego. Ten znalazł się sam na sam z Makhnowskym, nie dając mu najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Od tego momentu na boisku mogliśmy oglądać prawdziwą wymianę ciosów. Z jednej strony legioniści, którzy nawet grając w osłabieniu za wszelką cenę dążyli do wyrównania, z drugiej kielczanie, którzy chcieli jak najszybciej powiększyć prowadzenie i bezpiecznie kontrolować mecz. Piłkę meczową dla tych pierwszych miał Paluchowski, który w 78. minucie stanął oko w oko z Małeckim. Jego strzał z 10 metrów był jednak zbyt lekki i wymierzony w sam środek bramki, dzięki czemu bramkarz Korony nie miał najmniejszych problemów z jego obroną.
Końcówce meczu towarzyszyły ogromne emocje. Zarówno te sportowe, jak i... pozasportowe. Napięcia powoli nie wytrzymywali zawodnicy Legii. Już w doliczonym czasie gry na boisku doszło do bijatyki, w której uczestniczyli niemal wszyscy zawodnicy. Przerwa w spotkaniu trwała kilka minut. Po niej sędzia główny pokazał dwie czerwone kartki – Makhnowskyemu i Michałkowi. Już po tej sytuacji „Wojskowi” w ostatnich sekundach meczu rozpoczęli huraganowe ataki z udziałem całej drużyny, czego efektem była... strata gola. Po źle wykonanym stałym fragmencie gry, kielczanie wyprowadzili kontrę, która zakończyła się pięknym golem Strzębskiego zdobytym aż z 40 metrów. Po tej bramce sędzia zawodów zakończył spotkanie, po którym wszyscy jeszcze przez długi czas nie mogli ochłonąć. Tym samym młodzi zawodnicy Korony pomścili swoich starszych kolegów, którzy w sobotę polegli w Warszawie 2:5.
Korona Kielce ME - Legia Warszawa ME 4:2 (1:2)
Bramki: Kiercz (11’), Michałek (53’ k), Gawęcki (68’), Strzębski (90+4’) – Paluchowski (21’), Banasiak (27’)
Korona: Małecki – Duda, Kiercz, Szajna (55’ Górecki), Kozubek – Jamróz (46’ Michałek), Jędryka (76’ Ryczek), Strzębski, Chrzanowski (46’ Markowski) – Gawęcki (78’ Lenart), Rabenda (46’ Malinowski)
Legia: Makhnowsky – Wasikowski (46’ Widejko), Augustyniak, Kumbev, Lisowski (83’ Łukasik) – Zbozień, Banasiak (73’ Koziara), Rajczak (46’ Małkowski), Kosecki – Trochim (79’ Rosłoń), Paluchowski
Żółte kartki: Górecki - Augustyniak, Kumbev, Kosecki
Czerwona kartka: Michałek - Kumbev (za drugą żółtą), Makhnowski
Sędzia: Leszek Gawron (Podkarpacki ZPN)
Widzów: ok. 500
fot. Łukasz Tomczyk/KMT
Radość piłkarzy Korony po zwycięstwie
Wasze komentarze