Spokój, to słowo klucz. W wielu momentach brakuje go
– Fizycznie czuję się już gotowy na 100 procent. Teraz należy pracować, aby z treningu na trening wyglądać coraz lepiej – informuje o swojej dyspozycji Adam Frączczak. Doświadczony napastnik wziął udział w konferencji prasowej przed meczem z Zagłębiem Lubin, podczas której próbował zdiagnozować przyczyny słabej formy zespołu.
– Nie jest to łatwy okres. Dawno nie wygraliśmy. Zdajemy sobie sprawę z miejsca, w którym jesteśmy. To strefa spadkowa. Trzeba mieć świadomość, że nie będzie łatwo z tego wyjść. Przede wszystkim należy poprawić grę w obronie i myślę, że wtedy będzie nam łatwiej, ponieważ potrafimy stwarzać sytuacje. Tracimy zbyt łatwo bramki. W ostatnim meczu choćby dwa karne, a mógł być jeszcze jeden. Często się mówi o szczęściu i o pechu, ale jeśli któryś raz tracimy bramkę za zagranie ręką, to musimy zwrócić na to uwagę. Łatwo się grą, kiedy jest się w dobrym momencie, jednak w takich chwilach właśnie trzeba pokazać koroniarski charakter – mówi.
Co może być kluczem do odwrócenia złej karty dla kielczan?
– Należy złapać dobry, zwycięski mecz. Jeszcze za czasów 1. ligi mówiłem o dołku, w który wpada każda drużyna. To, na którym miejscu zakończysz sezon zależy od tego, jak szybko z niego wyjdziesz. My w takim miejscu się znaleźliśmy, ale pracujemy, aby jak najszybciej się odbić. Są ku temu argumenty i aspekty czysto piłkarskie, żeby stało się to w niedzielę. Uważam, że do tej pory nie odstawaliśmy od naszych rywali, tylko obecnie należy skupić się na prostych rzeczach, fundamentach – zauważa.
O powrót na właściwe tory nie będzie z pewnością łatwo w Lubinie. Korona pojedzie na teren solidnego ligowca, który w ostatnich tygodniach zaliczka zwyżkę formy. Zagłębie jest bowiem niepokonane od 4 spotkań, a 2 ostatnie kończyło z kompletem punktów.
– To poukładany zespół, który opiera się na doświadczonych graczach, ale i na głodnych gry, młodych piłkarzach. To drużyna niewygodna, groźna, także przy stałych fragmentach. Jest wiele aspektów, na które musimy zwrócić uwagę – przedstawia rywala doświadczony napastnik.
– W tej lidzie nie ma wygodnych terenów. Każdy mecz ma swoją historię. Nie patrzę na statystki związane z danym meczem. Musimy skupić na naszym planie, aby wszystkie wskazówki od trenera zrealizować. Choć to jest tylko sport, nie masz nigdy pewności, że nawet gdy je wykonasz odniesiesz sukces, ale na pewno przybliżysz się do tego – przekonuje.
Fatum nierównych połów. Słowo klucz, spokój?
– Ciężko nam samym na te rozważania odpowiedzieć. W pierwszych połowach potrafimy dominować, być zdecydowanie lepsi od rywali, a po 15 minutach wracamy na boisko i obraz gry się diametralnie zmienia. Wszystko siedzi w głowie. Nie ma łatwej odpowiedzi i złotego środka na to, co się dzieje. Gdybyśmy ją znali, już zostałoby to poprawione – komentuje.
– Spokój, to słowo klucz. Potrzebny choćby w kontekście właśnie tych gorszych połów. W wielu momentach brakuje go. Ta szala jest za bardzo zachwiana. Kiedy prowadzimy, efekt jest z kolei odwrotny, być może jesteśmy wtedy zbyt spokojni. Meczów jest jeszcze bardzo dużo. Musimy jednak żyć ze świadomością, iż będzie ich coraz mniej, wiec o spokój będzie jeszcze ciężej – mówi.
Modelowym przykładem meczu pod pełną kontrolą Korony powinno być spotkanie z Radomiakiem Radom. Drużyna Leszka Ojrzyńskiego zagrała pragmatycznie, wyrachowanie i z jasnym celem ukierunkowanym na komplet punktów. Natomiast od tego czasu żółto-czerwonym szło już wyłącznie gorzej, a na pierwszym planie ukazały się problemy ze stabilnością formy.
– Radomiak to świetny przykład tego, jak powinniśmy grać, tylko że nie każdy mecz gramy z Radomiakiem. Drużyny nas analizują. Szukają słabych stron i często udaje im się to wykorzystać, ponieważ brakuje nam spokoju w newralgicznych momentach. To też pokłosie tego, że jesteśmy beniaminkiem. Te błędy będą, kwestia teraz, aby szybko i lepiej reagować jako zespół.
Jest specjalista, pomysł, ale efektów brak. Stałe fragmenty również zawodzą
Zespoły teoretycznie słabsze, ukierunkowane na futbol kunktatorski przeważnie upatrują swoich szans w stałych fragmentach gry. Między innymi ten element miał być jednym z wiodących w planie trenera Leszka Ojrzyńskiego oraz torować drogę do bramki rywali. Kielecki klub w myśl tej wizji zatrudnił cenionego specjalistę, Michała Macka, jednak na ten moment oczekiwania wyraźnie mijają się z rzeczywistością. Korona bowiem po sytuacjach z martwej piłki zdobyła do tej pory jedną bramkę.
– Dużo pracujemy nad stałymi fragmentami. Dużo jest wariantów, pomysł, ale trzeba sobie powiedzieć, że nie wykorzystujemy swojego potencjały. To mogłaby być nasza duża siła – uważa.
Czy nagła poprawa nadejdzie już w meczu z Zagłębiem? Początek tego pojedynku w niedzielę o godz. 15.
fot. Patryk Ptak