Ojrzyński po meczu skomentował nocne odwiedziny kibiców Radomiaka
Chłodna kalkulacja i koncentracja doprowadziły Koronę Kielce w Radomiu do kompletu punktów. Żółto-czerwoni wygrali z Radomiakiem 2:0 zdobywając w każdej połowie po jednym golu.
Leszek Ojrzyński (trener Korony): – Wspaniały dzień dla nas, chociaż nie zaczął się dobrze, bo fajerwerkami o godzinie pierwszej i trzeciej, które trochę zaburzyły nam noc. Ale wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie, powiedzieliśmy sobie jak mamy grać. Catenaccio. Graliśmy defensywie, zagęszczaliśmy środek i szukaliśmy szans w kontrach, stałych fragmentach gry.
Chwała chłopakom za to, że musieli zasuwać z piłką w tę pogodę. Radomiak zagroził nam tylko przy stałym fragmencie gry. W pierwszej połowie mieli strzały, ale niecelne, dobrze dorzucali. Super, że tak się skończyło, zwłaszcza że był to mecz ważny dla kibiców obu klubów i pierwsze starcie w ekstraklasie. Obyśmy do meczu pucharowego i ligowego z Pogonią przystąpili bez urazów. Zobaczymy, jak będziemy się czuć w kolejnych dniach, bo przy tej temperaturze był to dla nas energetycznie trudny mecz.
Przy tej pogodzie powinniśmy się więcej utrzymywać. Mieliśmy na to okazję, ale nerwowość sprawiła, że przy grze piłką podejmowaliśmy za szybkie decyzje, czym nie uspokajaliśmy gry.
Trener zapytany, czy pirotechnika w nocy zmobilizowała ich do lepszej gry: Podaj mi adres, przyjadę pod Twoja chatę i zobaczymy, czy będziesz w formie. Musieliśmy dać sobie radę. Człowiek na wojnie potrafi nie spać, a potem trafiać do celu.
Mieliśmy pewne niedociągnięcia, cały czas uczymy się ekstraklasy jako beniaminek. Ale zwycięzców się nie sądzi. Wygraliśmy, więc zrealizowaliśmy swoje założenia. Mogliśmy zagrać wyższym pressingiem, a tutaj skupiliśmy się na własnej połowie, dzięki czemu traciliśmy mniej sił. To aura zdecydowała, że mieliśmy taki plan na grę.
Kogo możemy wyróżnić? Drużyny wygrała. Tak samo ci grający na boisku, jak i piłkarze, którzy zostali w Kielcach, bo są z nami w procesie treningowym. Bartek miał jeszcze jedną okazję, uderzył głową w jego stylu, ale piłka minęła słupek. Innym razem pośpieszył się z podaniem. Mamy taki styl, gdzie nie wypracowujemy się zbyt wielu okazji i musimy to zamieniać na bramki. Tym razem mieliśmy 3-4 celne uderzenia, dwie wpadły, więc skuteczność jest zadowalająca.
Co z Adamem Frączczakiem? Myślę, że w następnym spotkaniu będzie do naszej dyspozycji. Ma zacząć trenować. Liczyłem, że zabierzemy go do Radomia, ale życie pisze inne scenariusze.
Fot. Maciej Urban