Jako kibic też byłbym niezadowolony, patrząc na to, co my robimy
Korona Kielce nie podniosła się po klęsce w Opolu. Tym razem za mocny dla kielczan okazał się GKS Katowice. - Nie daliśmy rady, ale trzeba sobie powiedzieć szczerze, że nie podołaliśmy także tydzień temu. Sami jesteśmy sobie winni, bo kolejny raz popełniamy proste błędy – mówi Adam Frączczak.
- Wydaje mi się, że w pierwszej połowie kontrolowaliśmy to spotkanie. Było pod wieloma względami nieźle, ale potem straciliśmy prostą bramkę, gdzie chwile wcześniej mieliśmy piłkę pod polem karnym przeciwnika – kontynuuje.
W pierwszych 45. minutach koroniarze mieli sporą przewagę w posiadaniu piłki, niestety nie przełożyło się to na klarowne sytuacje. - Posiadanie piłki już trochę wychodzi z mody. Liczą się konkrety, liczy się to, co w sieci. Mało sytuacji stworzyliśmy. Dostaliśmy bardzo łatwą bramkę i musieliśmy gonić wynik – twierdzi Frączczak.
Po przerwie kibice jeszcze nie zdążyli się wygodnie rozsiąść na swoich miejscach, a już było 0:2. - Wychodzimy na drugą połowę i w drugiej akcji dostajemy drugiego gola. Mobilizujemy się w szatni, a wychodzimy na murawę nieskoncentrowani. Po raz kolejny szybko straciliśmy bramkę. Mamy problem z ostatnimi minutami pierwszej połowy i pierwszymi po przerwie – ocenia 34-latek.
Po ostatnim gwizdku po raz pierwszy od dłuższego czasu swoje niezadowolenie pokazali również kibice żółto-czerwonych. -Jakbym był kibicem, to na pewno bym się przyłączył do tego, bo widząc czasami to, co my robimy, to nie ma się im co dziwić – kończy Frączczak.
Kolejny mecz kielczanie rozegrają w niedzielę 22 maja, o godz. 12:40. Przeciwnikiem koroniarzy będzie GKS Tychy.
fot. Grzegorz Ksel