Miedź przerywa serię Korony. Bezbramkowy remis na Suzuki Arenie
Na sześciu wygranych z rzędu zatrzymał licznik Korony Kielce. Podopieczni trenera Nowaka zakończyli imponującą serię, jednak nadal pozostają niepokonaną drużyną. W piątek podzielili się punktami z Miedzią Legnica, remisując z trzecią siłą ligi 0:0. W inaugurującym 7. kolejkę starciu kluczową rolę odegrał system VAR, który dwukrotnie interweniował – pierwszy raz pozbawiając kielczan gola, a w drugim przypadku rzutu karnego przyjezdnych.
W ekipie kielczan debiut od pierwszej minuty zaliczył Adrian Danek. Były gracz Sandecji Nowy Sącz zajął miejsce na lewej stronie obrony, do tej pory okupowanej przez Łukasza Sierpine. Doświadczony gracz tym razem zameldował w linii pomocy.
I to właśnie stroną tej dwójki Koroniarze zagrozili kilkukrotnie w początkowym etapie spotkania. Obiecujące szanse w bocznym sektorze wspierał również Adam Frączczak, który operował na całej szerokości boiska.
Sam start co prawda należał do kielczan, jednak wraz z biegiem minut, malał entuzjazm w grze gospodarzy i zarysowana przewaga. Do głosu coraz śmielej zaczęli dochodzić przyjezdni, którzy szybko operowali piłką, przez co często byli nieuchwytni dla podopiecznych Dominika Nowaka.
Nie przełożyło się to jednak na żadne konkretne zagrożenie po bramką Konrada Forenca. Zresztą nie lepiej było po drugiej stronie boiska. Pierwsze trzy kwadranse gry stały pod znakiem dużej liczby przewinień w środkowej strefie boiska, przez co zawody były niezwykle rwane. „0:0 po bezbarwnej” – podsumowanie ligowego hitu przed przerwą… bez choćby jednego celnego strzału.
Ale zanim zawodnicy obu ekip udali się do szatni, rywalizacja na murawie i samo rozczarowujące widowisko, zeszło dla kieleckich sympatyków na dalszy plan. Korona drugi tydzień z rzędu okupiła ligowe zmagania zdrowiem swojego kolejnego filaru. W 43. minucie boisko w eskorcie służby medycznej, jednak co budujące o własnych siłach, opuścił Piotr Malarczyk. Wychowanek kielczan ucierpiał kilka chwil wcześniej, po groźne wyglądającym zderzeniu z graczem Wojciecha Łobodzińskiego.
Druga odsłona rywalizacji zaczęła się niemal identycznie jak pierwsze 45 minut – Korona znowu przeprowadziła szarżę lewą stroną. Z jedną małą różnicą - trafiła do siatki. Uśpionych, wydarzeniami przed zmianą stron, kibiców rozbudził Adam Frączczak, pokonując Pawła Lenarcika. Szalona radość Suzuki Areny trwała całe dwie minuty… tyle zajęła weryfikacja systemu VAR, która, ze względu na pozycje spaloną doświadczonego snajpera, ostatecznie anulowała bramkę. Nie minęło 10 minut, a wideo weryfikacja ponownie poszła w ruch. Tym razem beneficjentem technologii okazała się Korona.
Początkowo Miedź miała wykonywać rzut karny po faulu Adriana Danka. Do jedenastki nie doszło, ponieważ sędziowie po żmudnych oględzinach podbramkowego zamieszania, ponownie, dopatrzyli się spalonego.
Obie sytuacje mocno podgrzały atmosferę meczu i podziały motywująco na bohaterów piątkowego starcia, którzy w drugiej części wywindowali poziom gry na wyższy poziom.
Ostatecznie, pomimo większych emocji, zabrakło bramek oraz okazji do ich strzelenia. Trzy celne uderzenia w przeciągu ponad 90 minut mówią same za siebie. Kielczanie zakończyli tym samym serię sześciu kolejnych meczów z kompletem oczek, jednak zachowali miano niepokonanego zespołu.
Teraz przed Koroną ciężki wyjazd do Bielska-Białej i mecz ze spadkowiczem – Podbeskidziem. Początek sobotniego meczu o 12:40.
Korona Kielce – Miedź Legnica 0:0
Korona: Forenc – Szymusik, Malarczyk (43’ Zebić), Koj, Danek – Sierpnia, Szpakowski, Oliveira (79’ Petrović), Podgórski (67’ Lewandowski) – Łukowski, Frączczak
Miedź: Lenarcik – Aurtenetxe, Garuch, Dominguez, Tront, Carolina, Mijusković, Śliwa (79’ Stróżyński), Matuszek, Makuch (82’ Bednarski), Zapolnik (67’ Martinez)
Kartki: Malarczyk, Oliveira, Danek, Łukowski - Śliwa
fot. Grzegorz Ksel