ŁKS sprowadził nas na ziemię. Daliśmy im to, co lubią
Po dobrym i przede wszystkim zwycięskim meczu ze Śląskiem, Korona Kielce została szybko sprowadzona na ziemię. To był bolesny upadek, bo ŁKS Łódź wygrał przed własną publicznością aż 4:1. - Przyjechaliśmy tu z nadzieją na drugie zwycięstwo, a zagraliśmy bardzo słaby mecz. ŁKS sprowadził nas na ziemię. W ogóle nie byliśmy agresywni, pozwoliliśmy rywalom grać to, co lubią. ŁKS to wykorzystał - mówi Piotr Pierzchała, wychowanek Korony Kielce, który rozegrał w tym spotkaniu pełne 90 minut.
- Nie chcieliśmy się cofać się aż tak głęboko, jak to zrobiliśmy. Staliśmy w defensywie na 20. metrze, a ŁKS swobodnie operował w tym czasie piłką. Mieliśmy za zadanie wychodzić wyżej i robić na nich skoki pressingowe, kiedy byli w bocznych strefach, bądź, gdy się gubili. Niestety tego nie robiliśmy, a ŁKS to wykorzystywał - tłumaczy młody zawodnik.
REKLAMA
Kielczanie złapali kontakt z rywalami tuż przed przerwą, kiedy rzut karny na bramkę zamienił Kovacević. Korona nie poszła jednak za ciosem, a kolejne bramki dla rywali były kwestią czasu. - Wydaje mi się, że gdyby ten wynik utrzymał się chwilę dłużej, to mogłoby być gorąco w szeregach rywali. Od razu po przerwie nie chcieliśmy się szybko odkrywać, bo mogłoby to nas kosztować utratę kolejnej bramki - przekonuje obrońca.
Dla wychowanka Korony był to drugi mecz z rzędu w wyjściowym składzie w ekstraklasie. I choć boleśnie przegrany, to w oczach trenera Smyły 20-latek nie zawiódł. Jego postawę docenił nawet na konferencji prasowej. - Cieszę się, że zagrałem, ale na pewno nie jestem zadowolony z tego występu. Wiem, że mogę jeszcze więcej. Teraz muszę skupiać się na treningach i zrobić na nich wszystko, aby w kolejnym meczu znowu wyjść na boisko - mówi samokrytycznie Pierzchała.
Teraz przed kielczanami oraz całą PKO Ekstraklasą dwutygodniowa przerwa reprezentacyjna. Po niej następnym przeciwnikiem będzie Wisła Płock. - Mamy więcej czasu, żeby poszlifować i dopracować te elementy, które dziś nie funkcjonowały dobrze. Musimy poprawić też grę taktyczną - uważa Pierzchała.
fot: Mateusz Kaleta
Wasze komentarze
Frantiszek Plach - Bartosz Rymaniak, Uros Korun, Piotr Malarczyk, Mikkel Kirkeskov - Sebastian Milewski (82. Dominik Steczyk), Tom Hateley, Patryk Sokołowski, Jorge Felix, Gerard Badia - Piotr Parzyszek (63. Patryk Tuszyński).
zauważyliście coś w tym składzie?