Świat według autokraty. Grzechy główne Gino Lettieriego
Minęły już prawie dwa lata od kiedy Gino Lettieri zasiada na ławce trenerskiej Korony Kielce. Jeśli w najbliższym czasie nie dojdzie do zmiany szkoleniowca, to Włoch za trzy tygodnie - po meczu z Lechem Poznań - stanie się liderem, jeśli chodzi o liczbę poprowadzonych spotkań w Ekstraklasie w roli szkoleniowca żółto-czerwonych. Okres jego pracy w Kielcach to jedna wielka sinusoida...
REKLAMA
Choć wszyscy pamiętamy zwycięskie serie i żelazną defensywę, to jednak ostatnio częściej można odnieść wrażenie, że taktyczne plany trenera wymykają mu się spod kontroli. Prowadzony przez niego zespół z każdym miesiącem gra coraz gorzej. I choć Lettieri nigdy nie widział skazy w swojej pracy, ciężko nie zauważyć w tym pewnych cech, które ciągną drużynę w dół.
Kolejny słaby mecz w wykonaniu Korony Kielce skłania do refleksji. Wszyscy żyjemy ostatnimi wynikami żółto-czerwonych, ale na pracę szkoleniowca spoglądamy także z perspektywy całej jego kadencji.
Oto grzechy główne Gino Lettieriego.
(Przesadny) autokratyzm
Wielkich historycznych przywódców charakteryzuje umiłowanie do rządów. Absolutystyczne tendencje cechują też pracę trenera Korony, który do roli wielkiego szefa chciałby aspirować. Jedynie aspirować.
Za zachodnią granicą Lettieri został przed laty okrzyknięty „Napoleonem”. Nie przez przypadek. Włoch wielokrotnie udowodnił, że nie da sobie wejść na głowę i postawić zawodnika ponad trenerem. Przekonaliśmy się o tym już w pierwszym tygodniu jego pracy, gdy na drodze stanął mu Miguel Palanca i jego klapki. Lettieri wówczas dał się poznać jako osoba, która nie znosi sprzeciwu.
Rządzenie „twardą ręką” samo w sobie ma pozytywne skutki. W zespole piłkarskim dyscyplina jest bardzo potrzebna i udowodnił to sam... Gino Lettieri, który na początku jasno ustalił zasady współpracy z drużyną i przez pewien czas ten system funkcjonował znakomicie. Do momentu, gdy Włoch nie zaczął popełniać pierwszych błędów, które zaczęły tworzyć pierwsze skazy na jego wizerunku.
Bo autokratyzm w połączeniu z kolejnym grzechem stał się dość niepokojącą, a momentami wręcz toksyczną mieszanką.
Przekonanie o własnej nieomylności
Autokratyzm i zadufanie w sobie. Owoc połączenia tych dwóch grzechów widać było dopiero w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu - drużyna wpadła w tym czasie w swój pierwszy poważniejszy kryzys. Okazało się, że Włoch nie potrafi radzić sobie z innym zdaniem, nie jest w stanie przyjąć krytyki i nie umie przyznać się do błędu. Wielokrotnie pokazywał to na konferencjach prasowych. Wszelka próba polemiki, w której winę za porażkę ponosiłby trener, kończyła się zazwyczaj wściekłym spojrzeniem i atakiem na autora pytania. W odpowiedzi dziennikarze oraz kibice mogli usłyszeć już dziesiątki wytłumaczeń:
- „Mamy problemy w ofensywie, bo straciliśmy zawodników, którzy w tamtym sezonie stanowili o naszej sile” (przed meczem z Zagłębiem Lubin 04.11.2018, gdy Korona nie wygrała trzech kolejnych meczów),
- „Nie możemy zapomnieć, kim jesteśmy i skąd podchodzimy” (po porażce z Lechią Gdańsk 31.08.2018),
- „Jesteśmy tylko małą Koroną” (przed meczem z Cracovią 04.12.2017),
- „W takim meczu trenerzy są bez szans i jestem rozczarowany podejściem i zachowaniem drużyny” (po przegranym 1:4 meczu z Wisłą Płock 13.05.2018r.).
Tego typu prostych usprawiedliwień moglibyśmy mnożyć i mnożyć, a kwintesencją były już słowa trenera po odpadnięciu z półfinału Pucharu Polski. Po meczu stwierdził, że to nie w Gdyni przegraliśmy dwumecz. Zamiast honorowo przyjąć porażkę i wziąć na siebie chociaż część odpowiedzialności, szkoleniowiec bez skrępowania zrzucił winę na błąd Radka Dejmka w pierwszym meczu. Wytknięcie defensywnej taktyki w rewanżu skończyło się jedynie pouczeniem, że gdybyśmy wykorzystali sytuacje z początku meczu, to Korona byłaby przecież w finale!
W głowie, a co za tym idzie w tłumaczeniach Gino Lettieriego, powodów porażek i kryzysów jest wiele. Podczas pracy w Kielcach nigdy jednak nie uznał, że to on zawinił. Dobrana taktyka bądź zestawienie personalne nie było optymalne? Skądże. Winni są piłkarze, działacze, ale nigdy trener.
Dziennikarze po meczach często zaczynają pytania do zawodników w ten sposób: „Trener powiedział, że to wasz najgorszy mecz…”. W odpowiedzi, po dłuższej ciszy, można usłyszeć rozgoryczone: „To zdanie trenera, nie chcę go komentować”.
Uciekanie od winy i nieustanna krytyka własnej drużyny podczas konferencji, gdy podopieczni zaliczają serię porażek, nie podnosi morale zespołu. I oczywiście to jasne, że jeśli przegrywa się 1:4 w Sosnowcu, to nie można chwalić swoich zawodników. Jednak najmocniejsze słowa powinny zostać za zamkniętymi drzwiami w szatni, podczas gdy mądry trener w mediach często staje się tarczą drużyny.
Ściąganie presji z podopiecznych jest ważne, ale bynajmniej nie powinno się ono obywać poprzez nazywanie swojego klubu „małym” i „biednym”. Taka retoryka, stosowana również po wygranych meczach, dla samego trenera jest bardzo wygodna. Stwarza komfort pracy nawet przy gorszych wynikach. Nikt przecież nie zwolni szkoleniowca, który z „małym klubikiem” bezpiecznie utrzymuje się w środku stawki. Działa jednak mało mobilizująco na swoich zawodników, którzy - nawet podświadomie - w kluczowych momentach mogą pomyśleć, że przecież z takim potencjałem nie jesteśmy zdolni do grania o wysokie cele. Tak przecież mówi „szef”.
I tu pojawia się kolejny problem kieleckiego „Napoleona”.
Fatalny psycholog
W zawodzie trenera niezwykle ważne są umiejętności „zarządzania szatnią”, pogrożenia palcem w odpowiednim momencie, ale też czasami rozmowa, wsparcie. Ostatecznie ma to prowadzić do tego, że zawodnik uwierzy w swoje umiejętności.
Tymczasem jak zachowywał się Gino Lettieri w najważniejszym dla Korony momencie ostatnich lat? Po zwycięstwie w pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski z Arką Gdynia, Włoch pojawił się na konferencji prasowej obrażony i załamany utratą bramki. Nie była to postawa lidera, który natchnie swój zespół do walki w rewanżu. Jak to wszystko się później skończyło – pamiętamy doskonale, a wytłumaczenie przegranego dwumeczu błędem w pierwszym spotkaniu było dla szkoleniowca po prostu najbardziej wygodne. W jego opinii miało to tylko potwierdzić tezy wygłaszane po meczu w Kielcach. To chyba właśnie wtedy Lettieri popełnił swoje największe błędy i zupełnie „stracił szatnię”. W lidze zespół nie podniósł się do końca sezonu.
REKLAMA
Bycie psychologiem to też umiejętność prowadzenia trudnych rozmów z zawodnikami. Szczególnie wtedy, gdy chce się uchodzić za sprawnego autokratę z autorytetem.
Nagła rezygnacja z usług Radka Dejmka… Czy nie wystarczyło otwarcie i szczerze porozmawiać z piłkarzem, który nie tylko był kapitanem zespołu, ale przez wiele lat pokazywał się z dobrej strony w żółto-czerwonej koszulce? Na pewno Czech, jak również i reszta zespołu, z którą przecież odchodzący piłkarz pozostawał w kontakcie, inaczej odebraliby to rozstanie.
Wystawienie Bjelicy w pierwszym składzie kosztem Kosakiewicza? Decyzja, nawet jeśli kontrowersyjna, dużo lepiej byłaby odebrana przez zespół, gdyby została podjęta wcześniej, a nie na godzinę przed meczem. Tymczasem jakimiś dziwnymi unikami szkoleniowiec zapewne „spalił” psychicznie „Kosę” na parę ładnych dni.
Trener musi być też opiekunem. Czy ktoś Gino Lettieriego w szatni Korony Kielce potrafiłby szczerze nazwać ojcem? Być może tylko Zlatko Janjić, który dostał od Włocha karnet z nielimitowaną liczbą występów od pierwszej minuty w żółto-czerwonej koszulce. Rozczarowujących meczów Bośniaka z niemieckim paszportem było tak wiele, że nie wytrzymali w końcu włodarze i przytomnie się go pozbyli.
W tym samym czasie szkoleniowiec zablokował transfer do stolicy województwa świętokrzyskiego Radosława Majewskiego. Przekonywał bowiem, że 32-letni pomocnik jest zdecydowanie za stary. Dziś były reprezentant Polski błyszczy w Pogoni Szczecin.
Lettieri jako trener jest bardzo dobrym fachowcem – często w ten sposób o Włochu mówią sami piłkarze. Ciężej jednak znaleźć pozytywne słowa o nim jako człowieku. „Ile od siebie dajesz, tyle do ciebie wraca” - śmiem twierdzić, że w przypadku głębokiego kryzysu łatwiej jest „umierać” za kogoś, kto wcześniej cię wsparł, a nie traktował jedynie jako pionka służącego do wykonywania zadanych mu poleceń.
Zatracenie stylu drużyny poprzez rotowanie
Nawet jeśli za Lettieriego nikt w szatni Korony nie chce umierać, to Włoch może być spokojny o swoje stanowisko do momentu, gdy drużyna będzie regularnie punktować i spełniać założenia narzucone przed sezonem przez zarząd. Czy lokata w środku tabeli będzie zadowalająca? Być może tak, jeśli w Kielcach zobaczymy mecze, które kibice zapamiętają na dłużej.
Ten klub kojarzył się z różnymi stylami. Momentami kielczanie grali efektowną piłkę (wiosna za Tarasiewicza, początki pracy Wilmana, Bartoszek), innym razem łączeni byli z defensywnym futbolem (Brosz), a czasem z niebotyczną walką i oddanym sercem na boisku (Ojrzyński).
Korona z sezonu 2018/2019 nie kojarzy się absolutnie z niczym. Zamiłowanie do taktyki trenera Lettieriego i skrupulatne przygotowania do poszczególnych rywali powinny zdawać egzamin, ale w praktyce Korona nie ma stylu, brak jej DNA. Taktyczne zawiłości trenera stworzyły tak ogromne pomieszanie z poplątaniem, że dziś chyba nawet sami zawodnicy nie wiedzą, jak spełnić oczekiwania przełożonego. Kielczanie niemal w każdym meczu zmieniają ustawienie, ale tak naprawdę w każdym też się męczą i mało co przynosi oczekiwane rezultaty.
Nie wiemy, czy atutem Korony jest defensywa, czy może skrzydłowi, czy może piekielnie niebezpieczny atak. Wszystko z wymienionych funkcjonowało przez maksymalnie 3 mecze. Później trener uznał, że czas na zmiany.
Czasem można odnieść wrażenie, że Lettieri ze zmian taktycznych tworzy pewien rytuał, którym delektuje się tylko on sam. Im cięższy do przewidzenia jest skład jego zespołu, tym większą ma satysfakcję. Niektórzy trenerzy ligowi otwarcie wręcz uznawali, że przed meczem koncentrowali się głównie na sobie, a nie drużynie Korony, gdyż przez rotacje ciężko ten zespół dobrze przeanalizować.
Takiego podejścia brakuje Włochowi, który zamiast dostosowywać taktykę pod rywala, częściej powinien skupiać się na swojej drużynie. Nasze skrzydła są w gazie, ale drużyna przeciwna ma mocne boki obrony? W tym wypadku Lettieri najpewniej zmieni ustawienie, a w futbolu przecież - szczególnie na naszym nędznym, ligowym poziomie - nie ma to aż takiego znaczenia. Czy naprawdę jakiekolwiek klub Ekstraklasy ma bocznych obrońców, którzy w pełni byliby w stanie powstrzymać rozpędzonych, będących w formie Jukicia i Puckę?
Największa stabilizacja w wyjściowej jedenastce była najprawdopodobniej podczas zimowego obozu w Turcji. Zdawało się wówczas, że Lettieri na dobre porzucił myśli o grze trójką obrońców, gdyż regularnie wystawiał czterech defensorów.
Za plecami Browna Forbesa grał dobrze prezentujący się Wato Arweladze. Kiedy zobaczyliśmy Gruzina w pierwszym składzie na wiosnę? Dopiero w czwartym kolejnym meczu (z Zagłębiem Sosnowiec). W ciągu dwóch spotkań w wyjściowej jedenastce, młody zawodnik odpłacił się trenerowi wywalczeniem rzutu karnego i dwiema bramkami z Wisłą.
Kiedy natomiast szkoleniowiec zdecydował o powrocie do gry trójką defensorów? Już w drugiej wiosennej kolejce, mimo że w żadnym z zimowych sparingów Korona nie zagrała tym ustawieniem. Ciężko w takich warunkach o wypracowanie jakichś schematów i zrozumienia w drużynie. Tym bardziej, że ze składu wypadł podstawowy na obozie defensor Piotr Malarczyk. Na żywym organizmie, już w ligowych meczach, Gino Lettieri zgrywał ze sobą po raz kolejny Kovacevicia z Marquezem.
W ostatnim czasie kielczanie trafiają do bramki głównie ze stałych fragmentów. Dopiero w starciu z Wisłą Kraków zdobyli gola po ładnej i składnej akcji. Ciężko, aby taką grą Włoch zachęcał kibiców do przybycia na stadion nawet przy najlepszym na świecie marketingu.
Ba! Jeśli kibice będą mogli przychodzić na mecze za złotówkę, albo i za darmo, to i tak nikt o zdrowych zmysłach nie chce oglądać arcynudnej i bezradnej postawy żółto-czerwonych w temperaturze bliższej morsowaniu niż spektaklom piłkarskim. A kiedy zespół zaczyna pokazywać dobrą grę, jak przykładowo w pierwszej połowie przeciwko Wiśle, trener nagle decyduje się na grę trzema obrońcami, burząc dotychczas działający schemat.
Historia pokazuje, że drużyna pod wodzą Włocha prezentowała się najlepiej wówczas, gdy miłośnik taktyki i rotacji miał ograniczone pole manewru. Świadkiem ci, którzy przed rokiem widzieli kapitalną serię bez porażki, a w tym zwycięstwa 5:0 z Lechią Gdańsk, 3:0 ze Śląskiem Wrocław czy 3:2 z Legią Warszawa .
REKLAMA
Porównajmy, jak wyglądał skład przed rokiem:
Korona w meczu z Lechią: Gostomski, Rymaniak, Dejmek, Kovacević, Kallaste, Kosakiewicz, Możdżeń, Żubrowski, Cvijanović, Kaczarawa, Górski (z ławki: Diaw, Cebula, Soriano).
Korona w meczu ze Śląskiem: Gostomski, Kosakiewicz, Rymaniak, Kovacević, Kallaste, Cebula, Żubrowski, Cvijanović, Możdżeń, Soriano, Kaczarawa (z ławki: Jukić, Kiełb, Diaw).
Korona w meczu z Legią: Gostomski, Kosakiewicz, Rymaniak, Kovacević, Kallaste, Możdżeń, Żubrowski, Cvijanović, Cebula, Kaczarawa, Soriano (z ławki: Dejmek, Diaw, Kiełb).
Wnioski? Nienaruszalny kręgosłup drużyny. Gostomski, Rymaniak, Kovacević, Kallaste, Kosakiewicz, Możdżeń, Żubrowski, Cvijanović, Kaczarawa – DZIEWIĘCIU zawodników, którzy grali w każdym z tych meczów. Żelazna defensywa, a w odwodzie Diaw i Dejmek, którzy łącznie w Koronie rozegrali około 200 meczów. Pewny i niezmienny środek pola – Możdżeń, Żubrowski, Cvijanović. W dodatku napastnik obdarzony zaufaniem – Kaczarawa.
Zdziesiątkowany kontuzjami zespół musiał grać w bardzo podobnym składzie. Zawodnicy czuli się pewnie, co odzwierciedlały wyniki. Wiosną coraz częstsze odstawianie od składu Cvijanovicia czy Możdżenia, kosztem słabych wówczas Janjicia czy Petraka, powodowały powolne odejście od efektownej i skutecznej gry kielczan. Dziś przesadna rotacja składem szkodzi wszystkim, włącznie z trenerem.
Spójrzmy na cztery ostatnie mecze:
Korona w meczu z Lechią: Miśkiewicz, Rymaniak, Marquez, Kovacević, Tamm, Gardawski, Petrak, Gnjatić, Cebula, Pucko, Brown Forbes (z ławki: Arweladze, Górski, Sewerzyński).
Korona w meczu z Pogonią: Miśkiewicz, Rymaniak, Marquez, Kovacević, Tamm, Gardawski, Petrak, Gnjatić, Żubrowski, Brown Forbes, Górski (z ławki: Pucko, Arweladze, Soriano).
Korona w meczu z Zagłębiem: Miśkiewicz, Rymaniak, Marquez, Kovacević, Bjelica, Pucko, Petrak, Gnjatić, Jukić, Soriano, Arweladze (z ławki: Cebula, Żubrowski, Brown Forbes).
Korona w meczu z Wisłą: Miśkiewicz, Rymaniak, Gnjatić, Kovacević, Bjelica, Pucko, Żubrowski, Petrak, Arweladze, Gardawski, Soriano (z ławki: Sewerzyński, Kosakiewicz, Jukić).
Pomijając zmiany ustawienia, na regularne występy od pierwszej minuty mogli liczyć Miśkiewicz, Rymaniak, Marquez, Kovacević, Petrak i Gnjatić. PIĘCIU zawodników z pola. Gdyby nie kontuzja Soriano, moglibyśmy pisać pewnie o sześciu piłkarzach, ale to i tak nie jest powalająca liczba.
Brak szacunku do własnych piłkarzy
Drużyna piłkarska to system połączonych ze sobą naczyń, które potrafią wspólnie funkcjonować po wypracowaniu pewnych schematów. Ostatnimi czasy Lettieri pokazał, że tak naprawdę trening nie ma dla niego większego znaczenia. Wystarczy wskoczyć prosto z samolotu na jedne zajęcia i ma się miejsce w wyjściowej jedenastce (Joonas Tamm, Aleksandar Bjelica). W tym czasie piłkarze, którzy przepracowali z nim cały okres przygotowawczy, grają w IV-ligowych rezerwach bądź są wycofywani ze składu na godzinę przed meczem.
Wspomniane rotacje Lettieriego i rażące pomijanie niektórych zawodników niszczą zaufanie na linii trener-piłkarze. Słynne zmiany w pierwszej połowie z poprzedniego sezonu dały sygnał zawodnikom, że każdy może być na celowniku trenera i nikt nie może poczuć się zbyt pewnie.
Dobitnym przykładem jest tu postać Mateusza Możdżenia. Zawodnik, który dostając regularne szanse był wyróżniającą się postacią Korony i tworzył wraz z Żubrowskim jeden z najlepszych duetów ligi, nagle znalazł się poza składem. Trener z dnia na dzień po prostu odstawił go na boczny tor, co wyraźnie dziwiło wszystkich – począwszy od szatni, przez dziennikarzy, aż po kibiców.
Trener nigdy jednoznacznie nie określił, co przeszkadzało mu w grze Możdżenia, jednak pozbywając się go stracił jedynego zawodnika w całym zespole, który grał na pozycji „8” (trener zapewne uzna, że może tam grać każdy, włącznie z „Żubrem”, Gnjaticiem i Petrakiem. Czekamy zatem, aż na boisku uda się to chociaż raz).
Nadmierny wpływ na transfery
Prawda jest też taka, że Lettieri powinien mieć u swojego boku dyrektora sportowego, który czuwałby nad stanem osobowym drużyny i miał wizję jej budowy – niezależnie od preferencji trenera. Każdy szkoleniowiec prędzej, czy później odchodzi, a zawodnicy przez niego ściągnięci zostają w zespole. Włoch dostał wolną rękę w kreowaniu drużyny i ciężko nie odnieść wrażenia, że obecne proporcje w szatni zostały mocno zachwiane.
Połowę pierwszego składu Korony stanowią obecnie piłkarze z Bałkanów. W meczu z Wisłą w podstawowej jedenastce było ich pięciu, a z Zagłębiem aż sześciu. Owszem, statystycznie rzecz biorąc, w szerokiej kadrze Korony wciąż mamy przewagę Polaków, ale pewne miejsce od początku i realny wpływ na zespół mają obecnie tylko Rymaniak, Żubrowski i (jeszcze?) Miśkiewicz.
REKLAMA
Dlatego dziś tak naprawdę ciężko identyfikować się z kimkolwiek grającym w Koronie Kielce. Nie ma już Jacka Kiełba. Wychowanek, parę lat temu kapitan tego klubu, Piotr Malarczyk, został odstawiony na boczny tor. Jest Bartosz Rymaniak, który przyznaje, że latem może opuścić stolicę województwa świętokrzyskiego. Są „swoi” Żubrowski i Cebula, jednak nie wiadomo, czy trener Lettieri już latem nie postawi na odświeżony model „Żubrowskicia” i „Cebulicia”.
I nie jest to żaden atak na bałkańską ekipę. Zawodnicy z tego regionu nie są niczemu winni, a każdy z nich stara się grać w żółto-czerwonych barwach jak najlepiej.
Zwycięstwa nie uwypuklą tego problemu, ale teraz, po porażkach, staje się to jednak widoczne. Struktura szatni została przez trenera tak mocno zaburzona, że w razie kryzysu nie ma teraz w kieleckim zespole osoby, które zdołają uratować Wieżę Babel. Trener nie dotrze przecież ze swoim przekazem do kogokolwiek w języku polskim.
Ignorancja
Po półtorarocznym stażu w Kielcach, Lettieri zna już w naszym języku trzy zwroty: „Dzień dobry”, „Dziękuję”, „Do widzenia”. Choć i tak trzeba przyznać, że wymawia je dużo lepiej od nazwisk swoich piłkarzy: „Kaczawara”, „Cvitanović”, „Kliep”, „Obosinski”, czy nazwy klubu - „Korona Kielczie”.
Właśnie takie detale obrazują też stosunek szkoleniowca do własnych zawodników i miejsca, w którym zarabia niemałe przecież pieniądze. To niemożliwe, by nikt Lettieriemu przez ten czas nie zwrócił uwagi, że „Kaczawara” to Kaczarawa, a „Kliep" to Kiełb. Już nawet asystent trenera, tłumacząc Włocha wymawiał nazwiska poprawnie. Sam zainteresowany jednak nadal robił to po swojemu.
Ale to w końcu trener ma zawsze rację, nawet jeśli przed meczem przy kamerach powie, że decyzja o wystawieniu Bjelicy spowodowana była jego mocniejszą lewą nogą, a niespełna trzy godziny później sam zaprzeczy temu na konferencji pomeczowej.
Trzeba mieć nadzieję, że trener Lettieri obudzi się z letargu. To ostatni moment, aby uratować ten sezon. Progres w grze musi być widoczny szybciej niż w nauce języka polskiego. W innym wypadku najrozsądniej po zakończonych rozgrywkach - jeśli nawet nie wcześniej - byłoby powiedzieć trenerowi „Auf Wiedersehen!” - wtedy będzie pewność, że zrozumie.
fot. Grzegorz Ksel / Maciej Urban / Paula Duda
Wasze komentarze
ps. naprawde 2 lata w Kielcach i 3 slowa po polsku, masakra:(
Lettieriego czas minął.
Artykuł trafia w samo sedno, nic dodać nic ująć. Widać, że autor dokładie ogląda wszystkie mecze, śledzi wszystko co dzieje się w klubie, jest zorientowany w całej otoczce.
Wielu kibiców widzi to tak samo, ale ich reakcje są często bardzo uproszczone, ekspresyjne (wulgarne). Natomiast autor rzeczowo ujmuje problemy w klubie. To dobra droga do przemyśleń dla trenera - o ile mu to ktoś przetłumaczy.
Do autora: Powinni Ci za to płacić (KORONA SA)
Lettieri powinien nauczyć się jeszcze jednego wyrażenia i jego znaczenia: żegnamy ozięble.
W innym wypadku najrozsądniej po zakończonych rozgrywkach - jeśli nawet nie wcześniej - byłoby powiedzieć trenerowi „Auf Wiedersehen!” - wtedy będzie pewność, że zrozumie
To jest temat na już. Facet zniszczył wszystko co było do rozwalenia i w życiu tego nie odbuduje. Także aufwiedersehen konieczne już dziś. Zając ratuj sezon
Alomerowic - Kosakiewicz, Dejmek, Mularczyk, Diaw - Możdzeń, Cvijanovic, Aankour, Kiełb, Majewski. Dodać napastnika i gotowa 11. Jaki kredyt zaufania ma do niego Prezes? Właściciele dziwią się że ludzie nie chcą oglądać na żywo drużyny bez wyrazu?
Jednak chciałbym powiedzieć coś o zawodnikach bo nie uszukujmy się ostatnie dwa mecze przespacerowali po boisku , i taktyka akurat w tym wypadku nie miała wpływu na postawę zawodników , mam na myśli ich zaangażowanie , walkę i ambicję. Ewidentnie było widac ze grają przeciwko trenerowi , takich wielbładów w obronie nie robią nawet trampkarze. Uważam że to co jest między piłkarzami a trenerem ( brak porozumienia , chemii) to jedno ale jednak to jest nasz klub a walenie focha i robienie wszystkiego żeby zarząd zwolnił trenera bo piłkarzom nie pasuje szczególnie w meczu tak ważnym dla kibiców jak mecz z Wisłą jest trochę policzkiem dla kibiców którzy odpowiedzieli na apel piłkarzy i klubu i przyszli większej ilości na mecz....i..... dostali liścia od piłkarzy bo tak to trzeba nazwać , 9 tyś ludzi patrzyło jak Wisła nas leje jak juniorów a drużyna odpuściła jakąkolwiek walke. Można przegrać bo to jest sport ale nie w takim stylu. Zwalanie winy na trenera nic tu nie załatwi , drużyna też powinna ponieść konsekwencje za taką grę. Wszyscy którzy chć trochę znają sie na piłce nożnej spotkali sie z sytuacją kiedy drużyna gra tak jak teraz nasza Korona , czyli wyglądaja nagle jak grupa ludzi która nigdy nie grała w piłkę spotkali sie przypadkiem na stadionie i mają grać w piłkę. I w ciagu kilku dni po zmianie trenera po może jednym treningu drużyna przypomina sobie jak grać w piłkę. Nie oszukujmy się co może trener zmienić w kilka dni ? Dlatego zwalniając trenera dajemy pozwolenie na takie zachowanie piłkarzy. Korona to klub , Korona to my kibice, piłkarze nas reprezentują . I jak nas zaprezentowali ?
Uważam że jesli prezes teraz nie zrobi porzadku z trenerem poinni wkroczyć wlasciciele klubu.
Oczywiście to są moje prywatne konkluzje i nie wszyscy muszą sie znimi zgadzać.
Z Gino tak nie jest, a metody tyrana nie działają jak widać. Nie wątpię, że to świetny strateg, ale to nie wystarczy. Musi być człowiekiem z odpowiednim podejściem do ludzi, ale też nie może szukać wytłumaczenia porażki w każdym miejscu, za wyjątkiem własnej osoby. Nie wyobrażam sobie Probierza, który mówi, że Jaga to mały klub ze słabymi piłkarzami, który dlatego nie zdobył mistrza.
Dziennikarz jest od tego by opisywać wydarzenia czy też dzielić się swoimi przemyśleniami, a nie by koloryzować rzeczywistość. Nie jest też od godziny pożarów w klubie. Pisze co widzi, a widzi to co jest.
@Jano
Mogę się mylić, ale najpewniej
krytyka bierze się ze słabej gry i słabych wyników. Redaktor doszukuje się ich przyczyn. Przypuszczam, że jeśli gra nagle się odmieni i Korona będzie wszystko wygrywać, to Redaktor będzie chwalił, bo będzie za co.
Czy mimo tych dwóch kompromitujących wtop odszczekacie, przyznacie się do błędnej oceny pracy trenera jeśli cel zostanie osiągnięty? Czy Probierz też podlegał by tak surowej ocenie, gdy długo był na miejscu spadkowym i wszyscy domagali się dymisji, a on dopiero jest autokratyczny by nie powiedzieć arogancki. Każdego można tak wypunktować. O piłkarzach jakoś cicho, a to oni grają. Jak tam Rymuś w jakim klubie zagranicznym myślami już jest? Nastawiacie kibiców przeciw trenerowi i sami robicie złą atmosferę. Każdy klub musi mieć swojego Rasiaka, Janjica czy Quatarę. Widzę, że teraz chcecie skierować wrogość i zrobić kozła ofiarnego z Gino. A wiadomo jak działa psychologia tłumu, plebs idzie z prądem nie pod prąd. Pożyjemy, zobaczymy. Można założyć, że Korona i tak się utrzymała. W tym sezonie jedynie kwestią było czy z pierwszej czy z drugiej ósemki. Nie jestem aż takim fanem Gino ale nie lubię szczucia na człowieka, bo to jest zawsze nieobiektywne tylko dopasowane pod z góry założoną tezę.
Powinien poprosić o drugą szansę.
Może wtedy dostałby kredyt zaufania.
Ogólnie zgadzam się, ze Gino nie pomaga sobie decyzjami i komplikuje niektóre sprawy. Myślę, że nadal nie rozwiązana została sprawa komunikacji między nim a piłkarzami wynika czysto z braku właściwego tłumaczenia.
Natomiast wypominanie mu, że nie mówi po polsku, albo że w drużynie jest za dużo obcokrajowców jest dla mnie totalnie abstrakcyjne. Komu z was na jego miejscu chciałoby sie uczyc polskiego? Po co mu to?! Co to za róznica czy zawodnik jest z innego kraju, czy z Polski? Ma dobrze grać i tyle. Ci których mamy po prostu są słabi, ale dajcie sobie spokoj z wyponianiem, ze ich nazwiska koncza sie na IĆ.
.w obu meczach do przerwy było w miarę a drugie połówki stojak.czyli tematy zostały dogadane w przerwie.
nasz capitan pewnie od jesieni dogadany z innymi .tutaj oszczędza organizm ,za podpis na umowie skasuje swoje a premie za mecz bierze \'\'podwójne\'\'.
reszcie polakom zamieszanym w proceder też to wisi,bo mają kontrakty więc płacić muszą a co najwyżej rozwiążą im umowy i nie będę musieli słuchać niemieckiego jazgotu,
a zadraniczny zaciąg ma to już totalnie gdzieś i wisi im czy Korona e eklapie czy 1 lidze,czy kibiców na meczu 5000 czy 10000,
i tyle w temacie,
to ja na to he he.
Nie jest najważniejszą rzeczą że Korona przegrała dwa mecze z rzędu. Ale jak je przegrała. Myślę że jeśli jakiś inwestor się wycofa to nie dlatego,ze Korona przegrywa, ale dlatego, w jakim stylu przegrywa. To co sobą Koroniarze prezentują, odstrasza i woła o "pomstę do nieba". Może czas by był Panie prezesie zaangażować paru psychologów w kadrze, bo Pan Trener sobie z tym TEMATEM z pewnością nie radzi. Oprócz psychologów przydałoby się paru nauczycieli języka polskiego. W Vive, trener, jeden z najlepszych na świecie, nauczył się języka, a wszyscy jego piłkarze mają też obowiązek jęz.polskiego się nauczyć, Z pewnością pomogłoby to w wielu sytuacjach, a przede wszystkim w identyfikacji z klubem, co odgrywa zasadniczą rolę w dążeniu do uzyskania sukcesu. Wie o tym Servas, wie o tym Duszanbajew, wiedzą o tym piłkarze Vive. a dlaczego nie wie tego Prezes Zając, trener Lettieri i piłkarze ?
Dodałbym , że nie po 2 porażkach, jak niektórzy zwolennicy Lettieriego tutaj po tym jak Korona w ostatnich meczach zdobyła 8 pkt na 27pkt możliwych. A z Jagiellonią i Lechem, Korona w obecnej formie nie ma czego szukać.
Jećli chcesz coś osiągnąć w życiu to musisz czerpać przykład od najlepszych.
(Przesadny) autokratyzm
Nowy trener powinien dawać sobie od czasu do czasu wejść piłkarzom na głowę. Tak dla hecy, co by nie był zbyt autorytatywny.
Przekonanie o własnej nieomylności
- „Nie możemy zapomnieć, kim jesteśmy i skąd podchodzimy” (po porażce z Lechią Gdańsk 31.08.2018). Nowy trener ma być z górnej półki, najlepiej z samego dachu, ale już nie z kosmosu, bo nam jeszcze za bardzo odleci. Coś pomiędzy Louisem van Gaal a Zinedine Zidane.
- „Jesteśmy tylko małą Koroną” (przed meczem z Cracovią 04.12.2017). Nowy trener ma być podkupiony z dużego klubu. I ma nam wszystkim wmówić, że już jesteśmy Wielkim Klubem i że jesteśmy Wielką Koroną Kielce. Co tam wielką - ogromną.
Generalna zasada nowego trenera - ma mówić jak nie jest, a nie jak jest!
Fatalny psycholog
„Nagła rezygnacja z usług Radka Dejmka…” A jaka miała być reakcja na największą liczbę straconych bramek w linii obrony? Przedłużenie kontraktu o 3 lata?
Nowy trener musi pamiętać, że profesjonalni zawodowi piłkarze w Polsce mają psychikę słabszą niż niejedna baletnica występująca w Metropolitan Opera albo La Sacalii. Bo z takiego Teatru Bolszoj to baletnice wzrokiem zabijają z odległości 1 km. I to wszystkie. Biada naszym piłkarzom w spotkaniu z nimi.
„Trener musi być też opiekunem….”. Nowy trener powinien mieć ogromne doświadczenie w przygarnianiu szczególnie chorych zwierząt. Tacy ludzie mają najwięcej empatii w sobie.
Zatracenie stylu drużyny poprzez rotowanie
Nowy trener ma dożywotni zakaz rotowania składem. Gdyby choć pomyślał o jakimkolwiek rotowaniu – sam będzie zrotowany!
Brak szacunku do własnych piłkarzy
A czy piłkarze mają szacunek do pieniędzy, które i tak muszą zostać przelane na ich konta po kompromitujących meczach?
Nadmierny wpływ na transfery
Nowy trener będzie w okienku transferowym przeprowadzał sondę wśród osób zainteresowanych, kogo ma przyjąć do składu. Myślę, że będą pojawiać się nazwiska od Piechny, poprzez Możdżenia i Kiełba, a skończywszy na Palance. A co, ma się nie udać?
Ignorancja
Nowy trener powinien mieć minimum doktorat z filologii polskiej.
Wiele rzeczy wymienionych w artykule jest od czapy. Nie są to argumenty merytoryczne, a jedynie pozbierane z komentarzy rozżalonych kibiców. Artykuł typowy pod publiczkę.
Jeśli chcecie zwolnić trenera, to dlaczego nie dajecie od razu konkretnego kandydata, na jego miejsce, który będzie umiał porozumieć się z każdym, jak to robił do tej pory Lettieri. Chyba, że w trakcie rundy chcecie zmienić połowę drużyny. Powodzenia życzę.
Do piłkarzy: jeśli w meczu z Jagą zwolnicie swoją grą trenera, to na zakończenie sezonu pracodawca Was zwolni i zatrudni lepszych piłkarzy.
Śledzisz w ogóle Ekstraklasę?
W ostatniej kolejce Jagiellonia zebrała 2;0 od Śląska, a Lech od Miedzi Legnica.
Rozumiem, że wg. zwolenników Pana trenera Lettierego, przedstawiciele społeczności Korony Kielce nie ma prawa patrzeć w jakikolwiek krytyczny sposób na działania Czcigodnych włodarzy na czele z Wielmożnym Panem Prezesem Krzysztofem Zającem i Panem trenerem Gino Lettierim.
Uważam, że możliwość krytyki, merytorycznej, wielopłaszczyznowej i zdolność do kontestacji określonych zjawisk to podstawa zdrowo funkcjonującego społeczeństwa obywatelskiego. Społeczeństwa działającego w myśl zasad merytokracji.
Jeżeli ktokolwiek - a w szczególności - osoby publiczne nie są w stanie znieść merytorycznej krytyki to świadczy o nich samych, a nie o osobach tę krytykę podejmujących. Dziękuję Państwu za uwagę i życzę udanego dnia.
wow, dobre. Masz fantazje gosciu. I sporo racji, zwlaszcza z "autokracja", rotacja, Dejmkiem i psychologia.
Wielu kibicow objezdzalo Radka za bledy, chcieli linczowac po Arce (jednoczesnie zarzucajac to Lettieriemu, no fajna hipokryzja), ze powolny, ze slabe wyprowadzenie pilki, a jak odszedl to oceniaja go przez sentyment tego, ze byl fajnym gosciem.
No Sylwestrzak tez byl fajnym gosciem i gdzie jest dzisiaj?
Zamiast pisac o prawie do krytyki moglbys je po prostu stosowac. Nikt Ci nie cenzuruje tu komentarzy.
-------------------
Artykul nie wprowadza do debaty zadnych nowych argumentow, jest rzeczywiscie kopia tego, co od miesiecy sie pojawia w komentarzach.
A od dziennikarzy zyjacych przy klubie mozna wymagac chyba nieco wiecej, niz od kibicow.
Przede wszystkim, zeby moze rozrozniali to: kazda rotacja jest lepsza dla zespolu niz to, zeby gral tam Kallaste.
Przy tym co gral Mozdzen, to sugerowanie, ze niewystawianie go to brak szacunku to jednak spore naduzycie.
W tym artykule zabraklo przede wszystkim dwoch rzeczy: konkretow i liczb. Duzo dowodow anegdotycznych, emocjonalnych epitetow, hiperboli.
Zabraklo bilansu trenera, rozliczenia budzetu klubu, budzetow pensji, porownania bezposrednich konkurentow (finansowych i z podobnym potencjalem historycznym i demograficznym), porownania sytuacji klubu sprzed przyjscia trenera do obecnej. Opisania sytuacji zawodnikow, ktorych "odstrzelil" trener.
No i przede wszystkim rozliczenie bilansu punktowego z tych 62 spotkan, ktore ma w roli trenera GL.
Rozumiem, ze to subiektywna opinia pana Stanca i ma do niej pelne prawo, ale jesli to ma byc "wybitna analiza", jak pisza niektorzy, to ja chyba trzeba uzupelnic.
No i co w związku z tym? A widziałeś grę Jagi i grę Lecha? Jeśli tak to nałóż sobie ją na grę Korony, rusz wyobraźnią i zobaczysz jak biegają piłkarze Jagi i Lecha, a jak biegają Koroniarze. Mało tego, zobaczysz jak chodzi piłka między piłkarzami obu klubów i między Koroniarzami. A jak jeszcze się dokladniej przyjrzysz własnej wyobraźni, to dostrzeżesz, ze w Jadze jest piłkarz, który prześpi 2/3 meczu, ale w pozostałej jego części potrafi zadać co najmniej jeden cios. W Lechu jest co najmniej jeden taki. A kto jest w Koronie? Kto jest zdolny zadać taki cios? Nie mów, ze Arweladze, bo Miśkiewicz też miał być nieprzeciętnym bramkarzem, a wyszło jak wyszło. Trenerzy Lecha i Jagi nie śpią i już Gruzina mają rozpracowanego. Lettieri na razie pracuje nad maszyną losującą i na godzinę przed meczem nie wiadomo czy będzie znał skład własnego zespołu.
do @ 14.10
Jesteś prawdopodobnie z tych, którzy uważają, że jak ktoś nie jest pisior, to zapewne jest platfus i vice versa, jakby w tym kraju nie było innych możliwości oddania głosu na jakąś inną partię nie związaną ani z PiS ani z PO. Raczej wątpię, abyś zrozumiał co napisałem, sądząc po treści twojego żenującego elaboratu.
Bardzo prymitywna próba nie wiadomo czego, bo na pewno nie analizy.
Przykład z Dejmkiem. Jeśli Lettieri rezygnuje z jakiegoś gracza, to powinien mieć na jego pozycję co najmniej nie gorszego od niego, a najlepiej aby był lepszy i tańszy. Jeśli decyduje się na grę z trzema obrońcami to ten wariant powinien mieć przygotowany dawno temu i często ćwiczony na treningach. A jeśli do tego używa meczów o punkty, to znaczy, że liga jest dla niego polem doświadczalnym, a celem jest ... no właśnie, nie wiadomo co.
Lettieri dostał po Bartoszku drużynę, a jak ją rozmontował, to już nie potrafi nic nowego zbudować. I tu jest sedno sprawy.
A o ignorancji i doktoracie z filologii polskiej to już całkowicie odleciałeś. Nie wiem, czy już na polach pokazały się grzybki halucynogenne, czy zażyłeś mongolskiego korkociąga?
Moze to, ze Jagiellonia wygrala 1 z ostatnich 4 meczow i jest daleka od optymalnej formy? Kolega sugerowal, ze nie mamy czego szukac w meczu z nimi.
Pierwsza polowa Lecha z Miedzia byla dramatyczna jak nasza druga z Sosnowcem, nie maja ustabilizowanej formy.
A teraz do konkretow:
Czy Ty autentycznie sugerujesz, ze Marquez jest gorszy od Dejmka? Dobrze sie czujesz?
Bartoszek w Koronie 1,36 pkt/mecz
Lettieri w Koronie 1,45 pkt /mecz
"Lettieri dostał po Bartoszku drużynę, a jak ją rozmontował, to już nie potrafi nic nowego zbudować. I tu jest sedno sprawy."
Osmieszyles sie totalnie.
Pewnie, pilkarz od Lettieriego musi byc lepszy i TANSZY. A co? Co tam, ze przewaznie za jakosc sie placi.
Moze jeszcze mlody Polak od razu, po co sie ograniczac.
Gdybyś miał takich zaangażowanych gwiazdorów w drużynie tez miałbyś zagwozdkę przed pierwszym gwizdkiem. Przedstaw jak powinien wygladac pierwszy skald wg ciebie, bo widze, ze sie na tym znasz. Tylko daruj sobie tych młodych obiecujących młodzieżowców i nominowanych "kadrowiczów" z kapitanem na czele...bo graja totalny piach. A gdzie sa teraz wybrancy Bartoszka i w jakiej formie mozesz sobie sprawdzic w statystykach.
radziłbym przypomniec sobie opinie niemieckich dziennikarzy o tym panu,gdy został zatrudniony W Koronie prawie dwa lata temu.Za gre zespołu zawsze odpowiada trener, tym bardziej że sam dobrał sobie wiekszość zawodników.A jak ktoś ma dowód na korupcję lub na niesportowe prowadzenie sie zawodnikow, to niech poda dowody, bo obrzucić błotem anonimowo jest łatwo.
P.S. O jakiej korupcji piszesz? Wyskoczyłeś z tym jak Filip z konopii. A jaki Ty masz dowód, że opisywanie zachowania trenra to prawda, a nie tylko subiektywna ocena autora artykułu? A cytaty wyjęte z kontekstu, nożna dopsaować do każdej ideologii.
Widziałeś wczoraj jak poruszali się piłkarze Rakowa w 120 min. meczu z mistrzem Polski, a jak to wygląda w Koronie? Nadal twierdzisz, że nasi kopacze dają z siebie maksa? To fakt, trener odpowiada za wyniki, ale na szczęście nie przed Tobą. Jeżeli właściciel ma do niego zaufanie i chce mu płacić, to tak będzie. Nie jestem żadnym klakierem, jesli do mnie pijesz, tylko uważam, że jeżeli pilłkarz zarabia tak duże pieniądze, to powiinen chociaż biegać przez 90 minut jeśli brakuje umiejętności i dbać o dietę, kondycję, trzymanie wagi, regularny trening, bo na tym polega zawodowy futbol. Albo tego nie rozumiesz, albo przez kolejne lata chcesz oglądać piłkę na poziomie gierek osiedlowych. A ciekawostką sa wypowiedzi piłkarzy w mediach, jak dobrze szło to chwalili trenera za warsztat, że ciągła rotacja w składzie wzmacnia rywalizację, że nie maja z tym problemu, a jk zdarzyło sie kilka porażek, to nagle trener niedobry, bo zawodnicy przez ciągłe zmiany tracą pewność siebie i inne bzdety, a wy (kibice sukcesu i dziennikarze) to łykacie jak młode pelikany. Niedawno Jacek, którego darze wielkim szacunkiem za to co zrobił dla Korony, za serducho w kazdym meczu, płakał w mediach, że trener się uwziął, że prezez go nie docenia i wtedy wszyscy stali za nim murem, ale niestety życie zweryfikowało jego obecną formę i teraz widać jaką rolę odgrywa w nowym klubie. To samo się dzieje z 90% procentami pozostałych, z którymi klub się rozstał. Czy w ich miejsce przyszli gorsi, nie wydaje mi się. Nie widać jedności w drużynie, brakuje tego czegoś co funkcjonowało w "bandzie świrów", ale kapitan tez nie ten sam i rada drużyny bez wyraźnego wpływu na resztę. Atmosfera była póki kapitanem był Korzeń/Kuzi, później już nikt nie podołał funkcji kapitana. i nie chodzi tu o ilość obcokrajowców, bo w czołowych klubach europejskich jest jeszcze większy mix narodowści i wszystko gra, ale tam wiedzą o co chodzi w profesjonalnym futbolu.
"Może i Lettieri ma pojęcie o trenowaniu, ale przekreśla go jego złośliwy charakter. Jego relacje z piłkarzami to krzyk i pełna kontrola nad wszystkim. Kiedy drużyna odnosi sukces, szatnia pewnie nie ma z tym większego problemu. Ale gdy drużyna ma kłopot z wygrywaniem meczów – Lettieri potrafi zadbać tylko o to, by piłkarze byli jeszcze mniej pewni siebie i jeszcze bardziej nie potrafili wydobyć swojego potencjału." Cos Wam to przypomina?
Gdyby tak nasi piłkarze się angażowali jak Atletico, to pewnie Gino też wziąłby winę na siebie, za nieodpowiednia taktykę. Słowo klucz w tych słabych meczach to : zaangażowanie