Co z tą nową halą w Kielcach? "To wredna próba ugotowania marszałka"
Odkąd na kieleckim Rynku, pod koniec maja 2016 roku, po triumfie ówczesnej drużyny Vive Tauron Kielce w Lidze Mistrzów, padła deklaracja budowy nowej hali sportowej, słuch o pomyśle zaginął. Idea powróciła niespodziewanie w ubiegłym tygodniu, gdy za pośrednictwem „Radia Kielce” Dominik Tarczyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości przywiózł do stolicy województwa świętokrzyskiego z Warszawy dobre informacje. Przypomnijmy, że to właśnie on pamiętnego wieczoru obiecał, że do końca obecnej kadencji parlamentarnej rozpocznie się budowa nowej hali w Kielcach.
Poseł w poprzedni wtorek rozmawiał z wiceministrem sportu, Jarosławem Stawiarskim, który zadeklarował, że ministerstwo jest w stanie dofinansować taką inwestycję do pięćdziesięciu procent kosztów kwalifikowanych. Oczywiście po spełnieniu określonych warunków - posiadaniu koncepcji hali, wpisaniu inwestycji na listę projektów strategicznych dla polskiego sportu i zakwalifikowaniu jej na listę obiektów do realizacji w danym roku. To znacznie zwiększałoby szansę wybudowania takiego obiektu.
REKLAMA
Jak czytamy na stronie „Radia Kielce”, pomysł poparł Wojciech Lubawski, który jest gotowy przekazać tereny pod budowę hali sportowo-wystawienniczej. Przede wszystkim byłaby ona użytkowana przez Targi Kielce. Kilka razy w roku, przy okazji meczów Ligi Mistrzów czy najciekawszych spotkań polskiej ligi, byłaby do dyspozycji PGE VIVE Kielce.
„Byłby to wówczas obiekt z prawdziwego zdarzenia, generujący przychody, dający pracę mieszkańcom Kielc i godny naszych mistrzów, czyli piłkarzy ręcznych Vive” – napisano dalej.
- Czekamy teraz na ruch marszałka województwa Adama Jarubasa, który zapowiadał, że także weźmie udział w sfinansowaniu budowy hali. Z RPO ma taką możliwość nawet do pięćdziesięciu procent wartości inwestycji - dodał na antenie „Radia Kielce” poseł Tarczyński.
Skoro wszystko jest w rękach Adama Jarubasa, to właśnie jego postanowiliśmy odwiedzić w poniedziałkowy poranek. I zapytać wprost - co z tą halą? To temat przewodni naszej dzisiejszej rozmowy, stworzonej w ramach cotygodniowego cyklu ważnych rozmów na temat kieleckiego sportu.
Zanim zaczniemy rozmawiać o szczegółach, chciałbym zapytać, czy pana zdaniem - jako Adama Jarubasa, a nie marszałka województwa - nowa hala sportowa w Kielcach jest w ogóle potrzebna?
- Zdecydowanie tak. Pytanie tylko, czy to ma być hala o parametrach, jakie przyrzekł zbudować pan poseł Tarczyński (była mowa o obiekcie na 15 tys. miejsc - przyp. red.). Wydaje mi się, że nie, patrząc też przez pryzmat jej późniejszego utrzymania. Musimy mierzyć siły na zamiary.
Co zatem musi się stać, by powstała?
- Spoglądając na skalę podobnych projektów, które były ostatnio budowane w takim partnerstwie bardziej przedsiębiorczym, skala wydatków wynosiła grubo powyżej 200 milionów złotych. Dlatego, po pierwsze, musimy poszukać finansowania w kilku źródłach. Pytanie, na ile wiarygodna jest deklaracja pana ministra Jarosława Stawiarskiego, który wpierw powiedział jedno, później się z tego trochę wycofał... Bo już nie słyszymy od niego o 50-procentowym wsparciu inwestycji, lecz o 25-procentowym. Pamiętajmy również, ile pieniędzy na cały kraj zarezerwowano w budżecie na takie inwestycje sportowe w 2018 roku – to około 150-160 mln zł. Tym samym oczekiwanie, że nagle 200 mln zł trafi do Kielc jest grubo naciągane i zwyczajnie polityczne.
Trzeba sobie chłodno odpowiedzieć na pytanie, ile tych pieniędzy jest, a także kto występowałby z wnioskiem. Bo dziś takiego wniosku nie ma. Pan Prezydent Lubawski apeluje do mnie, żebym się dołączył, a ja pytam – do czego? Do kolejnej deklaracji pana Tarczyńskiego i przyrzeczenia złożonego pół roku przed wyborami?
Musimy – i apeluję o to – usiąść przy jednym stole. Zapraszamy obu panów, którzy zabrali głos w ubiegłym tygodniu, czyli pana Tarczyńskiego i prezydenta Lubawskiego. Mogę również ja pójść do nich, dostosuję się do ich kalendarza. Zaprośmy także wiceministra, który ostatnio się wypowiadał na ten temat. Ustalmy, kto będzie występował z wnioskiem. Wydaje mi się, że najbardziej powinno uczynić to miasto, które jest gospodarzem terenu, lub jego spółka – Targi Kielce. Problem jest tylko taki – i jest to wiedza, którą mam od Jacka Kowalczyka (dyrektora Departamentu Promocji, Edukacji, Kultury, Sportu i Turystyki w Urzędzie Marszałkowskim – przyp. red.) – że ministerstwo do tej pory nie wchodziło w projekty hal nakierowanych na przedsięwzięcia również biznesowe. Nie można przeznaczać środków, przygotowanych pod kątem inwestycji sportowych, na inwestycje progospodarcze, czyli takie jak przy Targach Kielce, gdzie hala miałaby spełniać wiele funkcji.
Ponadto do tej pory w funduszach unijnych - bo tu zostałem wywołany, czy raczej dociśnięty, jak powiedział pan Tarczyński - finansowaliśmy wyłącznie projekty ogólnodostępne. Najczęściej przy liceach i innych placówkach szkolnych. Nie finansowaliśmy projektów dużych, bo takiej możliwości na dzisiaj nie ma. Nie wykluczam jednak, że gdybyśmy wyszli z taką propozycją i pan Tarczyński – powołujący się przecież na wielkie wpływy w Radzie Europy – zdołałby przekonać przedstawicieli Komisji Europejskiej, bądź ministra odpowiedzialnego za fundusze unijne w naszym rządzie, czyli ministra Jerzego Kwiecińskiego, by przesunąć część środków z innych zadań na ten cel, byłoby to możliwe.
Mówi się o dużej inwestycji Głównego Urzędu Miar w Kielcach. Nie wiem, czy ona będzie realna, bo już widzę pewne perturbacje, ale środki w ramach całego programu są. Gdyby udało się przekonać Komisję Europejską do wpisania takiej kategorii wydatków – „budowa hali sportowej na 8-10 tysięcy”, bo blisko takich wielkości powinniśmy się poruszać – to jestem jak najbardziej za tym, by przy tym projekcie usiąść. Dzisiaj jednak więcej jest przy tym szumu medialnego. Rozmawiamy ze sobą poprzez dziennikarzy. Rozumiem, że pan poseł ma problem, bo złożył twardą deklarację, nawet bym powiedział przysięgę na Rynku w Kielcach i teraz próbuje szukać do tego udziałowców. Chce podzielić się swoim problemem wizerunkowym, dlatego przerzuca go trochę na mnie...
Zapraszam raz jeszcze, by nie przez media, ale oczywiście przy obecności mediów, usiąść przy stole i porozmawiać – kto może pomóc, ile przeznaczyć środków i na jakiej zasadzie. Dzisiaj w zapisach Regionalnego Programu Operacyjnego, które określają warunki korzystania z tych pieniędzy, takiego projektu nie można umieścić. Ale nie wykluczam, że przy wspólnym wystąpieniu prezydenta, marszałka oraz wsparciu większości rządowej, takie środki byśmy znaleźli. Jest to próba dla pana posła, który ma tylko czarne i białe scenariusze oraz łatwe rozwiązania, by przekonał ministra, że taki projekt jednak może być realizowany w ramach RPO. Jestem nawet gotowy razem z posłem pojechać do ministra i porozmawiać o tym.
Zróbmy to, a nie przerzucajmy się i cieszmy medialnie, bo wrzuciliśmy komuś kamyk do ogródka. Teraz jest fajnie, bo docisnąłem marszałka... Czy chodzi nam o wybudowanie hali, czy dociskanie wzajemne? Mam wrażenie, że posłowi chodzi o to drugie.
Wyłóżmy karty na stół. Pan prezydent, mimo że ma pełną świadomość, że tych pieniędzy dziś nie ma, mówi, żeby zrobić to z działem gospodarczym przez Targi Kielce, które miałyby być gospodarzem projektu. Pytanie, czy wie o tym prezes spółki Targi Kielce? Bo mam wrażenie, że nie wie, iż ma budować taką halę. Warto byłoby na gruncie miasta, w swoich instytucjach, ustalić, kto się czym będzie zajmował. Bo może być tak, jak z budową GUM-u, gdzie aplikację zaczął przygotowywać Kielecki Park Technologiczny, który teraz się z tego wycofuje i GUM szuka innej spółki, która zbuduje to centrum w Kielcach.
Odsiejmy tę atmosferę medialną. Siądźmy, popatrzymy, jakiego projektu potrzeba nam w Kielcach. Porozmawiajmy z przedstawicielami klubu Vive – mniej księżycowo, lecz realnie, jaki obiekt będzie kwalifikował się do udziału w międzynarodowych rozgrywkach. Pamiętajmy, że można się licytować, ale chodzi o setki milionów złotych. Wydaje mi się, że warto popracować nad projektem progospodarczym, bo ten obiekt musi żyć. Nie może w nim odbywać się tylko kilka imprez w ciągu roku. Dobrze byłoby, żeby spełniał też inne funkcje.
Każdy rozsądnie myślący człowiek będzie zdawał sobie sprawę, że pana oczekiwania polityczne są z gatunku „science fiction”. Na wielkie, przeważające środki z budżetu państwa nie możemy liczyć. Przesunięcia unijne raczej również nie wchodzą w grę. Czy istnieje zatem jakakolwiek szansa, by wybudować taki obiekt z własnych pieniędzy – miasta i województwa?
- Z własnych środków na pewno nie. Musimy zacząć najpierw od tego, by ustalić, ile potrzebujemy pieniędzy i na jaki projekt – np. obiekt 8-tysięczny, który będzie kosztował 100 mln zł, czy większy i znacznie droższy. Od tego wyjdźmy. Zobaczmy, ile pieniędzy jest w RPO i czy komisja pozwoli je przesunąć. Jeśli za te pieniądze ma powstać hala niewykorzystywana wyłącznie w sposób sportowy, najpewniej trzeba będzie powołać do tego jakąś spółkę celową. Tak powstawały inne tego typu obiekty w Polsce. Spółki mogą dostawać jednak tylko 50 procent. Pozostałej kwoty trzeba szukać na rynku, co nie jest łatwe.
Pozyskanie kilkudziesięciu milionów złotych z rynku, bez strategicznego sponsora, na przykład jednej ze spółek państwowych, chociażby z energetyki, może być trudne. Pytanie, czy dotychczasowi sponsorzy tej dyscypliny z regionu, mogliby w tym uczestniczyć. To jednak na pewno nie nastąpi bez informacji ze strony rządu. Przy wielu moich obawach, co do pana Tarczyńskiego i formacji, z którą rywalizuję, bez tej pomocy będzie nam bardzo ciężko.
W tej chwili w RPO, wbrew temu co mówi opozycja, 90 procent alokacji funduszy zostało już wystawionych w konkursach. Tylko 10 procent jeszcze czeka – są to środki m.in. na uczelnie wyższe czy sferę gospodarczą. Pozostałe, takie jak oś 7, z której finansowaliśmy m.in. budowę hali w Skarżysku-Kamiennej, gdzie podpisywałem umowę w ubiegłym tygodniu, to projekty do maksymalnie 10 mln zł. I są one zakontraktowane w 100 procentach.
Mówimy o projekcie, gdzie musielibyśmy uzyskać wsparcie rządowe, ze środków pochodzących z inwestycji strategicznych lub dużych spółek państwowych i dodać do tego jakieś środki zgromadzone na linii miasto – województwo, dokładając do tego może powiat. To nie są jednak środki, które mogą stanowić nawet połowę projektu. Przestrzeliłbym mówiąc, że jest możliwe pozyskanie w budżecie miasta i województwa 50 mln zł, nie wliczając w to oczywiście środków unijnych.
Pieniędzy nie ma. Już dla tych inwestycji, które są zakontraktowane, zaciągaliśmy wieloletnie kredyty. Sytuacja jest bardzo trudna i nie chcę być tym, który pierwszy rozwiewa nadzieje, ale nie chodzi o to, by składać kolejne przyrzeczenia. Czas leci, a z tych zapowiedzi wychodzi wielkie nic.
Mniej gadania i szumnych deklaracji - więcej wspólnej pracy. Myślę, że takim ośrodkiem, który powinien zaprosić wszystkich do rozmów, jest przede wszystkim miasto. Ja jestem otwarty. Pan prezydent Lubawski, dysponujący działkami i możliwościami Targów Kielce, powinien zaprosić wszystkich potencjalnych udziałowców, którzy mogą pomóc. Zsumujemy nasze wspólne możliwości i do tego dopasujemy projekt.
Biorąc pod uwagę te wszystkie możliwości, wierzy pan w to, że Kielce mogą wybudować taką halę?
- Wydaje mi się, że jeśli ministerstwo daje 25-30 procent, a może dać nawet 50 procent... Zbierzmy twarde deklaracje. Oszacujmy, o jakiej hali mówimy. Czy jest to wizja, którą pokazał Bertus Servaas, czy inna. Obliczmy w kosztach i zobaczymy do jakiego programu możemy to zakwalifikować. Można to zrobić nawet w cyklu kilkuletnim, by rozłożyć nakłady. Nie musimy postawić hali w rok, może ona powstać w 2-3 lata. Twórzmy plan z pomysłem, jak ten obiekt ma dalej funkcjonować i jak będzie wyglądało jego utrzymanie. Bo nie sztuką jest coś wybudować, by za moment zastanawiać się, kto to zacznie finansować. Należy przygotować studium wykonalności, co jest bardzo trudne, ale realne. Pytanie tylko, czy okres przedwyborczy jest najlepszym czasem do takiej pracy. Raczej lepszym jest początek kadencji. Teraz można zweryfikować przynajmniej część dokumentacji, odbyć pierwsze rozmowy. Realnie zakładam, że po październiku tego roku można usiąść z nowymi władzami, które obronią się przed ludźmi i działać. Bo choć zabrzmi to samokrytycznie, to dzisiaj politycy obiecają nam wszystko.
Jeżeli dobrze zrozumiałem przekaz ostatnich wypowiedzi z Państwa strony, pojawiają się zarzuty po adresem Targów Kielce za budowę Centrum Kongresowego, podczas gdy spółka mogła te pieniądze przeznaczyć na budowę innego obiektu, na przykład hali wielofunkcyjnej?
- To zdaje się powiedział Jacek Kowalczyk. Był to raczej taki rodzaj zdziwienia. Może mniej w kierunku Targów Kielce, lecz bardziej magistratu, który jakby dzisiaj budzi się z tym tematem. Miałem wrażenie, że pan prezydent Lubawski po prostu umówił się z posłem Tarczyńskim, by docisnąć marszałka. Zgodnie z hasłem: „pokaż, czy masz wolę pracy”. Wola jest, ale mi nie chodzi o medialne dociskanie. Niech każdy odrobi swoją lekcję. Odbieram to jako próbę „wrzutki” od obu panów.
Z drugiej strony poseł Tarczyński na swoim Facebooku napisał, że Adam Jarubas będzie się teraz wił, by tylko nie poprzeć jego starań i sukcesów. Zatem zarzuty o uniki są obustronne.
- No tak, tylko pytanie, czy na tym polega polityka, że ktoś coś obieca. Równie dobrze można obiecać lotnisko w Obicach. Zresztą, ktoś już to zrobił i ma z tym teraz problem. A do tego jest jeszcze kilka innych, wielkich rzeczy za kilkaset złotych. Po czym słyszymy: „ja mam dobre chęci, pomysł jest super, ale spójrzcie – nie chcą go zrealizować”. Pytanie, czy jakikolwiek wniosek był składany do nas. Czy pojawiła się jakakolwiek koncepcja? Nie chodzi o to, by obrzucać się odpowiedzialnością. Targi Kielce miały swój pomysł, przyszły z nim do prezydenta i wybudowały, co chciały. Gdyby zapytał pan prezesa Mochonia, czy chce i ma plan wybudowania hali sportowej, to z dużą dozą prawdopodobieństwa odpowie, że takiego zamiaru nie ma.
To przypuszczenia, czy pewność?
- Niech pan redaktor porozmawia z prezesem.
Ważne jest, jakie plany ma miasto, do których województwo może w jakiejś formie się dorzucić. Mam wrażenie, że bardziej jest to zagranie medialne ze strony pana prezydenta i posła Tarczyńskiego. Pewnie umówili się na taką wspólną sprawę i chcieli zobaczyć, co się stanie. Pan prezydent bardzo dobrze zna fundusze europejskie oraz nasze możliwości. Odebrałem to jako wredną próbę ugotowania marszałka, z jego rzekomą niechęcią do projektu. Czegoś takiego nie ma. Powtarzam – spotkajmy się. Dostosuję się terminowo do możliwości pana prezydenta. Zaprośmy na rozmowę także przedstawicieli środowiska sportowego. Od tego trzeba rozpocząć.
Bo egzaltowanie, że kogoś się docisnęło... Jaka jest rola posła, który do tej pory tylko opowiadał, a tak naprawdę wciąż niczego w województwie nie zrobił?
Idea spotkania jest słuszna i cenna, ale każde spotkanie musi mieć swojego gospodarza. Jest pan gotowy nim zostać?
- Tak. Jeśli CKsport jest zainteresowany udziałem, to również Państwa zapraszam do uczestnictwa.
Na pewno nie odmówimy. Wróćmy jednak do faktów. Czy w ostatnich ponad dwóch latach, odkąd na kieleckim Rynku padła obietnica budowy nowej hali sportowej, odbywały się jakiekolwiek rozmowy w tej sprawie?
- Nie było żadnych rozmów. Kiedyś medialną propozycję złożył Bertus Servaas, prezentując w lokalnej prasie wizualizację swojego projektu hali. Nigdy jednak nie doszło do żadnego spotkania ze mną. O to trzeba spytać prezydenta, ale najprawdopodobniej pan Servaas był u prezydenta, jako gospodarza miasta i terenu Targów Kielce, z takim pomysłem. Pytanie, czy coś się zadziało w tym temacie, czy nie. Ja nie byłem zapraszany na takie rozmowy.
Właściciel PGE VIVE Kielce na początku marca w rozmowie z naszym portalem stwierdził, że nie wierzy już w budowę takiego obiektu. Pan nie jest taki stanowczy i dalej utrzymuje pewną wiarę w tym zakresie.
- Już na początku powiedziałem, że każda obietnicą wypowiedzianą dzisiaj przed wyborami można wziąć w cudzysłów. Wydaje mi się, że będzie bardzo trudno w naszym województwie zapewnić finansowanie projektu o skali 200 mln zł lub zbliżonego do tej kwoty. Bez wsparcia partnera gospodarczego i dużych środków centralnych, nie mamy co o tym myśleć.
REKLAMA
Z drugiej strony, szukanie oszczędności w tym zakresie to nie jest właściwa droga. Oczekiwania wykonawców rosną, stawki są coraz wyższe. Żeby ten obiekt spełniał swoją funkcję, musi być naprawdę nowoczesny, a to będzie kosztować.
- Zawsze można się zastanowić, czy nie rozbudować dotychczasowej hali. To jednak pytanie do miasta, jako jej gospodarza, czy analizowało taki scenariusz. Ja nigdy na ten temat z prezydentem Lubawskim nie rozmawiałem. Nigdy nie proponował, by zastanowić się nad tym i poszukać pieniędzy w ramach środków unijnych. A przecież miasto składa różnego rodzaju projekty. Może lepiej rozbudować Halę Legionów taką metodą gospodarczą, bo nie stać nas na hurraoptymistyczne projekty? Być może istnieje możliwość rozbudowy segmentowej, ale to już zadanie dla architektów czy projektantów. Oni będą wiedzieli, czy da się to zrobić. Mam za mało danych na ten temat. Nigdy nie byłem proszony przez Urząd Miasta o współudział w takim projekcie. Jestem jednak otwarty na rozmowę.
Może błędem była budowa trzynaście lat temu tego obiektu, gdy zabrakło perspektywicznego myślenia, że Kielce będą potrzebować większej hali?
- Trochę tak, ale z drugiej strony nawet najśmielsze prognozy, lub najbardziej zagorzali kibice drużyny nie przewidywali, że Vive może osiągnąć taki poziom rozgrywek europejskich. Nie przypuszczaliśmy, że możemy potrzebować takiego zaplecza. Z dzisiejszej perspektywy łatwo jest oceniać, natomiast gdyby wtedy powstał obiekt na 8 tysięcy miejsc, na który przychodziłoby po 2 tysiące ludzi, a trzeba by go utrzymywać, ktoś mógłby władzom miasta zarzucić niegospodarność. Nigdy nie można, nie mając pełnych danych i nie znając przyszłości, zaplanować czegoś optymalnie. Dzisiaj z pewnością taki obiekt by się przydał – pytanie czy na 8 tysięcy, czy może na 5 tysięcy. Widząc jednak obecne zainteresowanie meczami, te kilka tysięcy więcej powinien spokojnie pomieścić.
Rozmawiał Tomasz Porębski
fot. jarubasadam.pl
Wasze komentarze
Jutro może wam obiecać STACJE KOSMICZNĄ pod Kielcami a pojutrze wypnie na Was...nabiał!
Kolejna hucpa błazna!
NIKT nie da kasy na 4 halę w Kielcach!
Nawet jak wybierzecie w październiku na prezydenta Kielc Świętego Mikołaja a na radnych jego Elfy to i tak hali nie będzie!
Poinformuj program inwestycyjny, na jakie lukratywne projekty
finanse. Kiedy tak się dzieje, masz na nie innowacyjny pomysł
Projekt biznesowy lub biznesowy, którego realizacja nie jest finansowana
prosimy o kontakt w celu bezpośredniego kontaktu w sprawie ewentualnych
Omów partnerstwo i określ, czy istnieje wspólny cel
można osiągnąć. Istnieją zainteresowania w następujących obszarach.
1. Rolnictwo - produkcja roślinna i zwierzęca
2. Przetwórstwo spożywcze
3. Import i eksport
4. Górnictwo
5. Ropa i gaz
6. Produkcja
7. Sektor usług
8. Sprzedaż hurtowa i detaliczna
9. Informatyka i telekomunikacja.
10. Transport
11. Medycyna
12. Energia elektryczna
13. Edukacja
Informacje kontaktowe: n.macfadyeninvest@gmail.com