Kolejna porażka PGE VIVE w Lidze Mistrzów. Zasłużone zwycięstwo Celje
Huśtawka - tak należy określić dotychczasową drogę PGE VIVE Kielce w Lidze Mistrzów. Po porażce z Mieszkowem Brześć, kapitalnym zwycięstwie nad THW Kiel, podopieczni Talanta Dujszebajewa znów musieli schodzić z boiska w roli pokonanych. Żółto-biało-niebiescy w sobotni wieczór przegrali na wyjeździe z Celje Pivovarna Lasko 31:27.
W 2017 roku PGE VIVE na wyjeździe jeszcze nie wygrało i przynajmniej do października nie wygrają. Kielczanie zagrali słaby mecz w Celje i zupełnie nie mieli pomysłu jak przeciwstawić się ambitnie i walecznie grającą drużyną mistrzów Słowenii.
W tym spotkaniu nie brakowało smaczków pozaboiskowych. W Celje gra dwóch zawodników wypożyczonych z PGE VIVE, czyli Branko Vujović i Daniel Dujszebajew, który jest synem trenera kieleckiego zespołu - Tałanta i bratem zawodnika - Alexa. Dodatkowo latem Celje na Kielce zamienił Blaż Janc, a w przeszłości w tym klubie grał Uros Zorman.
REKLAMA
Jednak po rozpoczęciu spotkania sentymentów nie było. Pierwszy kwadrans pokazał, że to nie będzie łatwe spotkanie dla PGE VIVE, które przegrało pięć razy z rzędu na wyjeździe i w 2017 roku poza Halą Legionów w Lidze Mistrzów jeszcze nie wygrali. Po kwadransie Mateusz Kus wyprowadzi mistrzów Polski na prowadzenie 6:5 (jak się później okazało jedyne w całym meczu), jednak po chwili otrzymał drugą karę dwóch minut w tym spotkaniu. Później kielczanie stracili cztery bramki z rzędu, a Karol Bielecki zmarnował Karol Bielecki.
Kielczanie grali źle, żeby nie napisać bardzo źle. Nie mieli pomysłu na sforsowanie defensywy Celje, a w obronie nie mieli z kolei sposobu na zatrzymanie rozpędzonej i bardzo ambitniej grającej drużyny ze Słowenii. Gospodarze w pewnym momencie prowadzili już nawet sześcioma bramkami, a na przerwę schodzili z przewagą czterech trafień. Jedno było pewne - PGE VIVE w drugiej połowie musi zagrać zupełnie inaczej, aby myśleć o dwóch punktach.
PGE VIVE przyzwoicie weszło w drugą połowę, o wiele lepiej zaczęła wyglądać ofensywa mistrzów Polski, a stopniowo też defensywa. Po pięciu minutach przewaga Celje stopniała do jednego gola. Później jednak Słoweńcy znów odskoczyli na trzy trafienia, a dzięki Sławomirowi Szmalowi nie na więcej.
W 42. minucie trzecią karę dwóch minut, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Borut Mackovsek. PGE VIVE w pewnym momencie zmniejszyło stratę do jednej bramki i miało szansę na remis. Jednak gra "żółto-biało-niebieskich" była bardzo nierówna i szarpana. Na jedenaście minut przed końcem o czas poprosił Tałant Dujszebajew, gdyż jego drużyna przegrywała już czterema bramkami. Po wznowieniu gry kielczanie popełnili prosty błąd i gospodarze w prosty sposób, z kontry zdobyli bramkę.
Kielczanie nie znaleźli sposobu na Celje, które zupełnie zasłużenie pokonało mistrza Polski.
Celje Pivovarna Laśko - PGE VIVE Kielce 31:27 (16:12)
Celje: Lesjak, Panjtar - Vujović 1, Jurecić 1, Malus 3, Razgor 1, Suholeznik, Marguc 7, Mitrović 5, Kondrin 1, Makuc 1, Anić 3, D. Dujszebajew 5, Mackovsek 2, Mlakar, Beciri 1.
PGE VIVE: Szmal, Ivić - Jurecki 2, A. Dujszebajew 4, Kus 1, Aguinagalde 4, Bielecki 2, Jachlewski 2, Strlek, Lijewski, Jurkiewicz, Zorman, Mamić, Bombac, Djukić 6.
fot. Norbert Barczyk / PressFocus
Wasze komentarze
3 lata głąby miało być, jest 2 sezon, jeszcze rok.
Chodziłem na mecze ręcznej jeszcze jako dziecko, kiedy was na świecie nie było ( Budowlani Kielce grali na asfalcie ! na boisku liceum Norwida, później mecze w hali przy Jagiellońskiej jeszcze bez trybuny ) Byłem, jestem i będę wierny ukochanej dyscyplinie bez względu na sukcesy lub ich brak. Zęby na ręcznej zjadłem i kiedy widzę ,że coś wyraźnie nie trybi - dzielę się tym publicznie. Może niepotrzebnie. Nie potrzebuję akceptacji czy jej braku. Ale nie życzę sobie , jako były zawodnik nazywania mnie głąbem, płaczkiem czy kibicem sukcesu ! Oceniam na bieżąco to co widzę i twierdzę - jest źle ! Bez odbioru.
Nie kompromituj się ! Przejdź na inne forum. Sekcja piłki recznej w Iskrze powstała w 1965r. na bazie zawodników z SHL-ki. Jest na ten temat wiele opracowań m.in. red. Antoniego Pawłowskiego. Postaraj się. Kończę tą dyskusję.