Nie mieliśmy argumentów, żeby chociaż ten mecz zremisować. To najmniejszy wymiar kary
Sobotnie starcie Korony z Sandecją było okazją do powrotu na Kolporter Arenę byłego zawodnika żółto-czerwonych, Macieja Korzyma. Napastnik nowosądeczan pojawił się na placu gry dopiero w 58. minucie, zmieniając Bartłomieja Dudzica. Cały mecz rozegrał natomiast Tomasz Brzyski - defensor, który barwy Korony reprezentował w sezonie 2006/07.
Korzym, wchodząc na boisko w drugiej połowie, został bardzo gorąco przywitany przez kielecką publiczność. - Bardzo miło jest wrócić do Kielc, czuję się tu jak w domu - mówi napastnik Sandecji.
REKLAMA
Mecz od samego początku układał się jednak pod dyktando kielczan, którzy stworzyli sobie w tym spotkaniu wiele dogodnych sytuacji. Czy zatem wynik 1:0 można uznać za najmniejszy wymiar kary? - Zgadza się. Nie zagraliśmy tego, co sobie wcześniej zakładaliśmy. Od pierwszych minut było widać, że będzie to dla nas bardzo ciężkie spotkanie. Mieliśmy swoje sytuacje. Gdybyśmy wykorzystali te dwie, które mieliśmy w pierwszej połowie, to być może inaczej potoczyłby się ten mecz. Dzisiaj nie mieliśmy jednak żadnych argumentów, aby ten mecz wygrać, a nawet zremisować - podsumował spotkanie po końcowym gwizdku Tomasz Brzyski.
- Przegrywamy mecz, wyjeżdżamy z Kielc z porażką, ale nie ma co nad tym rozpaczać. Byliśmy dzisiaj słabsi, ale przyjmujemy to na klatę. Jedziemy do domu dalej pracować, bo przed nami kolejny mecz z Zagłębiem Lubin - dodaje Maciej Korzym.
Pierwsze spotkania nowego sezonu w wykonaniu Sandecji pozwalają kibicom nowosądeczan pozytywnie patrzeć w przyszłość. Podopieczni trenera Mroczkowskiego potrafili w tym sezonie pokonać już Lechię Gdańsk, Jagiellonię Białystok, a także Pogoń Szczecin. - Wiadomo, pierwszy sezon beniaminka przeważnie nie jest zły. Na razie punktujemy, patrzymy na to, aby się utrzymać. Im więcej punktów zdobędziemy w kolejnych meczach, tym lepiej dla nas - skwitował napastnik Sandecji.