Korona nie odnalazła się w nowej sytuacji (sonda)
To było dla piłkarzy Korony Kielce zupełnie nowe uczucie. Porażka w Białymstoku z Jagiellonią to dla nich pierwsze okazanie się słabszą drużyną od rywala na wyjeździe w obecnym sezonie. Szybko zdobyty gol przez białostoczan sprawił, że żółto-czerwoni nie mogli skupić się na defensywie. A konstruowanie ataku pozycyjnego to nie jest mocny aspekt gry podopiecznych Marcina Brosza.
Tak czy inaczej, „złocisto-krwiści” jak zawsze mogli polegać na swoim bramkarzu. Zbigniew Małkowski co prawda nie uchronił ich od porażki, ale w kilku sytuacjach stanął na wysokości zadania. Nie pozwolił sobie nawet na chwilę niepewności przy licznych strzałach z dystansu piłkarzy z Podlasia.
Obronę należy zganić za akcję, po której Jaga zdobyła gola. Defensywa kompletnie się zagapiła przy wrzucie z autu dla gospodarzy, czego efektem była stracona bramka. Oprócz tej sytuacji, czwórka Vladislavs Gabovs – Radek Dejmek – Maciej Wilusz – Kamil Sylwestrzak nie pozwalała jednak białostoczanom na zbytnie rozwinięcie skrzydeł.
W pomocy trener Brosz ponownie postanowił przede wszystkim zabezpieczyć tyły. Stąd obok Vlastimira Jovanovicia obecność i Rafała Grzelaka, i Aleksandrsa Fertovsa. Były zawodnik Dolcanu Ząbki złapał w spotkaniu z Jagiellonią żółtą kartkę. To dla niego czwarte napomnienie w obecnym sezonie i oznacza pauzę w piątkowym pojedynku z Zagłębiem Lubin.
Na skrzydłach tradycyjnie od początku grali Bartłomiej Pawłowski i Łukasz Sierpina. Tego pierwszego w drugiej połowie zmienił Paweł Sobolewski, natomiast ten drugi był najbliżej wyrównania, ale jego strzał z rzutu wolnego nieznacznie minął słupek bramki Bartłomieja Drągowskiego. Później „Sierpik” udał się na ławkę, a na boisku zameldował się Przemysław Trytko.
Za strzelanie bramek odpowiadał Airam Cabrera. Hiszpan często zbiegał jednak do środka pola i na skrzydło, w szczególności po pojawieniu się na placu gry Michała Przybyły. Napastnicy żółto-czerwonych nie mieli jednak dogodnych sytuacji do strzelenia gola.
Problem Korony w Białymstoku polegał na szybko straconym golu. Kielczanie nie odnaleźli się w nowej sytuacji, w której to oni musieli odrabiać straty. W efekcie tego po raz pierwszy w tym sezonie wrócili do domu na tarczy.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze