Korona walczy o istnienie. Niech pomogą jej trybuny!
To jest ten moment w sezonie, kiedy trzeba odłożyć na bok wszystkie inne rzeczy, a skupić się na tej jednej, jedynej. Mecz Korony z Podbeskidziem będzie nazywany spotkaniem o wszystko dla kielczan, ale tak naprawdę… to nie oddaje powagi sytuacji. Żółto-czerwoni zagrają nie tyle o utrzymanie, co o całą przyszłość klubu. Kto wie, może o jego istnienie na poważnym poziomie. Kibice muszą im w tym pomóc – wszyscy!
To nie tak, że jeśli Korona (tfu, tfu!) spadłaby do pierwszej ligi, to spokojnie mogłaby w niej funkcjonować i, kto wie, może w przyszłym roku cieszyć się z awansu. Niestety nie. Na papierze to bardziej przypomina realną groźbę obrania ścieżki Widzewa Łódź i zniknięcie w odmętach polskiego futbolu. Nie możemy na to pozwolić. Nie możemy pozwolić, by piłka nożna w Kielcach umarła.
Oczywiście, kieleccy piłkarze stworzyli te emocje na własne życzenie. Mieli tak dobrą pozycję startową w grupie spadkowej i tak wiele okazji do zapewnienia sobie utrzymania, że naprawdę można mieć pretensje o ich niewykorzystanie. Na analizę sportową tych niepowodzeń przyjdzie jednak jeszcze czas. Teraz nie można za dużo myśleć, bo trzeba się skupić na nadrzędnym celu.
Nie patrzmy na Zawiszę Bydgoszcz i Górnika Łęczna. Nie myślmy o nich. Jeśli Korona wygra z Podbeskidziem, to bez względu na wszystko to utrzymanie sobie zapewni. A może nawet skończy rozgrywki w czubie grupy spadkowej. Ale, tylko albo aż, trzeba wygrać w piątkowy wieczór.
Przestrzegam przed podejściem, że bielszczanie grają już o pietruszkę i przyjadą do Kielc odbębnić tylko swój obowiązek i nie będą zbytnio się starać. Takie myślenie zgubiło już niejednego, i to drużyny dużo mocniejsze od Korony w dużo mocniejszych ligach. Przykład? Pod koniec sezonu w lidze włoskiej zdegradowana już Parma zremisowała z Napoli i m.in. właśnie przez to ten drugi zespół nie zakwalifikował się do eliminacji Ligi Mistrzów. Porzućmy ten tok rozumowania!
Niemniej jednak, jeśli już doszło do takiej sytuacji, to możemy się cieszyć, że „Górale” wygrali rzutem na taśmę z Łęczną i dzięki temu się utrzymali. W innym wypadku przyjechaliby do Kielc walczyć na noże, bo im też groziłby spadek. To dobra wiadomość, ale nie możemy sobie zaprzątać nią głowy, bo Podbeskidzie na pewno się nie podłoży. Skupmy się na sobie. To tylko 90 minut!
Nawet nie chcę myśleć, co by było gdyby nie doliczony czas gry w meczach z Piastem i Bełchatowem. Gdyby Vlastimir Jovanović i Olivier Kapo nie oddali celnych strzałów. Ta perspektywa dla każdego związanego z Koroną straszna. Nic się już jednak w tej kwestii nie zmieni.
Do końca sezonu zostało półtorej godziny. Półtorej godziny, które może zadecydować o być albo nie być Korony nie tyle w ekstraklasie, co w ogóle na jakimkolwiek poziomie centralnym. Piłkarze mają świadomość presji, jaka na nich ciąży.
Wszelkie sprawy organizacyjne, kontraktowe – tym zajmiemy się po meczu z Podbeskidziem. A teraz ratujmy piłkę nożną w Kielcach. Wierzę, że piłkarze dołożą ku temu wszelkim starań. A kibice? Każdego, komu chociaż trochę zależy na kieleckim klubie, nie może w piątkowy wieczór zabraknąć na Kolporter Arenie. Na być może najważniejszym meczu Korony w przeciągu wielu, wielu ostatnich lat, a może i całej historii.
Do zobaczenia na stadionie!
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze
Razem po utrzymanie!!!
Musimy dać radę ale to tylko jest możliwe gdy to zrobimy RAZEM !!!
Larum grają a Ty sie Kibicu nie zrywasz....parafrazując słowa Wielkiego pisarza , ukochanego Henryka Sienkiewicza !!!