Na przekór pogodzie. Świetnie grająca Korona pokonuje Radomiaka!
Kapitalny mecz w wykonaniu Korony Kielce! "Święta Wojna" dla kielczan, którzy pokonali 2:1 Radomiaka. Żółto-czerwoni przegrywali od wczesnych minut, ale ostatnie odwrócili losy meczu, triumfując po golach Szykawki i Kostorza w doliczonym czasie.
W składzie kielczan nastąpiła jedna zmiana. Pierwszy raz od początku zaczął Marcus Godinho, który zmienił Dawida Błanika. Na piłkarzy czekały bardzo trudne warunki. Z założenia można było przyjąć, że będzie królowała prosta piłka, bez nadmiernych prób budowania koronkowych akcji.
Po takiej też sytuacji Radomiak bardzo szybko objął prowadzenie. W 6. minucie wrzutkę z lewej strony na gola zamienił Rocha, który z 5. metra głową pokonał Konrada Forenca. Kielczanie zostali postawieni przed ścianą. Wydawało się, że nie będą mieli szans na pokazanie swojej gry, ale ten kto tak myślał, mylił się.
Podopieczni Kuzery pomimo fatalnego stanu murawy próbowali konstruować składne akcje. Mocno przycisnęli oponentów i powinni wyrównać jeszcze przed wybiciem pierwszego kwadransa, kiedy Deaconu zagrywał wzdłuż pola karnego, gdzie na czyhał Szykawka. Tym razem Białorusin jednak minął się z celem, nie trafiając czysto w piłkę.
Żółto-czerwoni nie schodzili z połowy warchołów. Kolejne niebywale groźna okazja nadeszła w 36. minucie. A w zasadzie był to swoisty czteropak. Po kapitalnym rajdzie najpierw uderzał Łukowski, następnie dobijał Zator, Trojak i Petrow, ale żaden ze strzałów nie chciał znaleźć ujścia w siatce.
To zmieniło się jednak jeszcze przed przerwą. Korona wreszcie dopięła klamrą dobre 45. minut i w tej ostatniej zdobyła gola za sprawą Szykawki, korzystającego z celnej wrzutki Ronaldo po rzucie wolnym z prawej strony boiska.
Po zmianie stron to jednak Radomiak wziął mocniej sprawy w swoje ręce. Goście przez blisko 5 minut od rozpoczęcia gry nieustannie prowadzili grę, stwarzając masę niebezpiecznych okazji. Koronie ciężko było złapać rytm sprzed przerwy. Miejscowi decydowali sie jedynie na pojedyncze wypady i właśnie po jednym z nich, w 67. minucie, powinny prowadzić.
Łukowski świetnie napędził akcję do Szykawki. Napastnik opanował futbolówkę, podprowadził ją kilkanaście metrów, po czym wyśmienicie obsłużył osamotnionego w polu karnym Dawida Błanika. Skrzydłowy, który pojawił się na murawie 7 minut wcześniej, stanął oko w oko z Kobylakiem, ale nie zachował wystarczająco dużo zimnej krwi, zmarnował tę szansę, trafiając blisko środka bramki.
Ostatni kwadrans znów należał do kielczan. Złocisto-krwiści mocno pracowali na kolejnego gola, ale na największe uznanie zasługiwał Evgeniy Szykawka, który był niezniszczalny. Białorusin biegał od obrony do ataku, nakładając nieustająca presję na obrońców.
Czas na "Szykiego" musiał wreszcie przyjść. Napastnik ustąpił miejsca Kacprowi Kostorzowi, który został bohaterem kielczan. W 2. minucie doliczonego czasu Dawid Błanik zakręcił obrońcą w lewej części pola karnego i wyśmienicie dograł wstrzelił futbolówkę wzdłuż bramki. Tam na finalizację oczekiwał już nowy zawodnik miejscowych, wprawiając w ekstazę Suzuki Arenę i dając zespołowi komplet "oczek".
Korona Kielce – Radomiak Radom 2:1 (1:1)
Bramki: Szykawka 45', Kostorz 90' – Rocha 6'
Korona: Forenc – Zator, Malarczyk, Trojak, Briceag – Godinho (60’ Błanik), Petrow, Deaconu, Nono (75’ Takacz), Łukowski (75’ Podgórski) – Szykawka (90’ Kostorz)
Radomiak: Kobylak – Abramowicz, Cestor, Rossi, Jakubik – Machado (90' Okoniewski), Ramos (90 Castaneda), Alves, Cayarga (90' Nowakowski), Semedo (72’ Pik) – Rocha
Żółte kartki: Briceag, Deaconu – Machado, Jakubik, Ramos
fot. Krzysztof Kolasiński