Show Mateusza Korneckiego! Wspaniały mecz zawodnika Industrii Kielce!
Biało-Czerwoni przystąpili do tego spotkania tak, jakby porażek z Francją, Słowenią i Hiszpanią po prostu nie było. Zmotywowani Polacy pokonali na parkiecie krakowskiej Tauron Areny Czarnogórę 27:20. Bohaterem tej rywalizacji byli szczypiorniści Industrii Kielce, a zwłaszcza fenomenalny Mateusz Kornecki.
Odnotujmy, że dziś w grze nie zobaczyliśmy Michała Olejniczaka. Selekcjoner Patryk Rombel dał mu odpocząć, a w zamian wpuścił do gry Macieja Pilitowskiego.
Podopieczni Patryka Rombla po 5 minutach gry prowadzili 3:0, choć w tym czasie na szczególne docenienie zasługuje zawodnik Industrii Kielce, Mateusz Kornecki, który bronił jak opętany. Pierwsze gole dla Polaków rzucili Szymon Działakiewicz, Piotr Jędraszczyk oraz Arkadiusz Moryto. Inauguracyjna bramka dla Czarnogóry padła dopiero w 7. minucie.
W 11. minucie bramkę na 4:1 zdobył Szymon Sićko. Do 16. minuty było już 6:2 dla Biało-Czerwonych, jednak chwilę później wyższy bieg wrzucili podopieczni Zorana Roganovicia, a konkretnie Branko Vujović, który w krótkim czasie ustrzelił dla swojego zespołu dwa trafienia (4:6).
Na 11 minut przed zakończeniem pierwszej części spotkania czerwoną kartkę za niefortunną interwencję w polu bramkowym otrzymał Arkadiusz Moryto. Sędziowie obejrzeli VAR, po czym pokazali szczypiorniście Industrii Kielce jaskrawy kartonik. To oznaczało dla niego koniec występu w rywalizacji z Czarnogórą. Na szczęście to zdarzenie nie wpłynęło źle na podopiecznych Patryka Rombla. Polska obrona stanęła na wysokości zadania, a jej filarem był Mateusz Kornecki, który co chwilę rewelacyjnie odbijał rzuty przeciwników. Pierwsze 30 minut szczypiornista kieleckiego klubu zakończył z 63% skutecznych obron!
Reprezentacja naszego kraju zakończyła pierwszą odsłonę spotkania z trzybramkową zaliczką. Mogło być więcej, ale na kilka sekund przed syreną na błyskawiczne zakończenie akcji nie zdecydował się Jędraszczyk. Polak został sfaulowany, a następnie Sićko nie zdołał z rzutu wolnego przebić się przez mur Czarnogóry (8:11).
Jak drugą część meczu rozpoczęli reprezentanci Polski? Najlepiej jak tylko było to możliwe! Po czterech minutach gry gol za gol, Polacy wystrzelili do przodu zdobywając aż trzy gole z rzędu. Po trafieniu Pietrasika w 37. minucie tablica wyników wskazywała 16:10 na korzyść Biało-Czerwonych. Niestety, wkrótce potem polskie armaty zacięły się na ponad 6 minut, natomiast Czarnogóra nie próżnowała i za sprawą Vujovicia i Cepicia znacząco zredukowała straty do polskiej ekipy.
Na 9. minut przed końcem Kornecki miał na swoim koncie nie tylko całą masę rewelacyjnych obron, ale też gola zdobytego po rzucie przez całe boisko! Dzięki jego bramce było 23:18 dla reprezentacji Polski. Ciężko powiedzieć, jaki byłby końcowy rezultat tego spotkania, gdyby nie golkiper Industrii Kielce. Kornecki odbijał świetnie doprowadzając rywali do załamania nerwowego. Sporymi fragmentami brakowało na parkiecie "czerwonego" Moryty, zwłaszcza przy egzekwowaniu rzutów karnych. Na szczęście w grze był Sićko, który odnotował w biało-czerwonym trykocie kolejny dobry występ.
Ostatecznie Polacy wygrali 27:20, a tuż przed syreną kończącą mecz, bramkarz Biało-Czerwonych odnotował kolejną obronę, jakby chciał przystemplować to genialne spotkanie w jego wykonaniu. Kornecki za niesamowitą grę dostał tytuł MVP meczu. To nie powinno dziwić w przypadku bramkarza notującego aż 50% skutecznych obron!
Ostatni mecz w niedzielę. Tego dnia zmierzymy się z Iranem.
Czarnogóra – Polska 20:27 (8:11)
Polska: Kornecki 1 – Daszek 4, Jędraszczyk 6, Komarzewski 4, Walczak, Bis, Sićko 4, Pietrasik 4, Czuwara, Pilitowski, Moryto 1, Krajewski M. Gębala, Działakiewicz 2, T. Gębala
Fot. Mateusz Kaleta