Jesteśmy bardzo głodni triumfu
Zwieńczenie sezonu, w którym marzy znaleźć się każdy szczypiornista w Europie - Final4 Ligi Mistrzów. Najważniejsze wydarzenie klubowej piłki ręcznej na starym kontynencie rozpocznie się już w najbliższą sobotę. - Im bliżej tego spotkania, tym bardziej nie możesz się doczekać - mówi Artsem Karalek.
– Dla mnie ten sezon minął bardzo szybko. Wydaje mi się, że miesiąc temu byłem na wakacjach, a teraz kolejne przede mną. Chciałbym jeszcze przedłużyć te rozgrywki, bo gra się bardzo dobrze. W końcu mamy to, czego chcieliśmy od dawna. Nawet kiedy nie masz najwyższej formy, to poczucie tego Final4, tego święta, tego co możemy osiągnąć, daje 120 procent motywacji - przekonuje.
Kielczanie wracają do niemieckiej stolicy piłki ręcznej po 3 latach. Wtedy zespół Talanta Dujshebaeva zajął 4. miejsce. – Poprzednim razem nie byliśmy tam na wycieczce. Każdy, po wyeliminowaniu Paryża, wierzył w końcowe zwycięstwo. Brakowało nam doświadczenia. Dla wielu z nas był to pierwszy tak duży turniej. Teraz jest inaczej. Trochę pograliśmy. Doskonale wiemy, co to Final4. Wiemy, co nas czeka. Musimy skupić się i pokazać nasz najwyższy poziom - wyjaśnia.
Los upodobał sobie spotkania Łomży Vive z Węgrami. Pojedynek obu ekip będzie trzecim z rzędu, w historii ich potyczek w Final4. – W ciągu czterech sezonów będziemy tam drugi raz. Też gramy półfinał z Veszprem. Im bliżej tego spotkania, tym bardziej nie możesz się doczekać. Masz takie uczucie - dosyć tych treningów, chcesz zagrać. Napięcie rośnie - przekonuje obrotowy.
W kontekście historii pierwszy półfinałowy pojedynek ma swojego faworyta. Veszprem bowiem to stały uczestnik turnieju finałowego i jego 4-krotny wicemistrz. Patrząc przez pryzmat czysto-sportowy wytypowanie zwycięzcy jest jednak zadaniem karkołomnym. – Mamy tylko trzech zawodników, którzy wygrali Ligę Mistrzów, do tego dochodzi trener. Veszprem gra siódmy raz w Final4 w ciągu dziewięciu lat. Jesteśmy bardzo głodni triumfu. Minęło sześć lat od pierwszego triumfu Kielc. Ciężko coś powiedzieć przed meczem. Każdy bardzo chce. Co rok można wygrywać Ligę Mistrzów i zawsze będziesz tak szczęśliwy. Chcemy pokazać naszą piłkę ręczną, a nie dostosowywać się do kogoś - zapewnia.
Veszprem przyjedzie do Kolonii podrażnione pucharową porażką na własnym podwórku z PICK-iem Szeged, a także spragnione wyczekiwanego triumfu w europejskiej elicie. - W tym zespole na każdej pozycji jest zawodnik z bardzo dużym doświadczeniem. Na swoim koncie mają wiele tytułów. Klubowi brakuje tego jednego, czyli zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Ostatnio przegrali tytuł na Węgrzech. To może zadziałać w dwie strony. Albo otrzymają więcej motywacji, albo będą w ciężkim stanie psychicznym. To niebezpieczne. Musimy skupić się na sobie, na tym co chcemy zrobić. Doskonale znamy ich zagrywki, podobnie jak oni nasze. Teraz będzie walka charakteru i najlepszej formy - kwituje.
fot. Patryk Ptak