Przed nami ciężki okres. Obciążenie wzrośnie niemiłosiernie
- Prawie wszyscy zeszli z boiska zdrowi, choć gra była bardzo twarda. Te gry kontrolne charakteryzują się niezwykłą zaciętością na granicy czerwonych kartek. Ta twarda walka była jednak z obu stron, dlatego można być zadowolonym z gry, szczególnie w pierwszej połowie – ocenił sparing z Olimpikiem Donieck trener Mirosław Smyła.
W trzecim sparingu podczas zgrupowania w Turcji kielczanie musieli pogodzić się z porażką 0:2. Fizycznie jednak nie odstawali od swoich rywali. - Stworzyliśmy kilka okazji, których nie wykorzystaliśmy. Sama gra wyglądała przyzwoicie, była dynamiczna, twarda, nieustępliwa, z wieloma elementami taktyczno-technicznymi, które wychodziły – stwierdził szkoleniowiec Korony.
Po przerwie trener wymienił cały skład żółto-czerwonych i niestety odbiło się to na jakości gry. - Druga połowa daje trochę do myślenia. Niektórzy zawodnicy odstawali. To jest materiał do analizy indywidualnej i zespołowej, co szwankuje w obszarze szerszej kadry. To jest nasze zmartwienie, ale mamy jeszcze trochę czasu – uspokaja Smyła.
W końcówce zgrupowania sztab szkoleniowy pokręci tempo. Przed żółto-czerwonymi bardzo wymagający okres. - Będą ciężkie treningi dwa sparingi. Każdy z zawodników rozegra pełne 90 minut, więc to obciążenie niemiłosiernie rośnie. Swoje maksimum osiągnie ono w sobotę. Chciałbym, żeby wszyscy dotrwali i wrócili zdrowi z obozu – zdradza plany szkoleniowiec.
- Mamy kilka drobnych urazów. Nie mógł wystąpić Marcin Cebula, ale myślę, że w sobotę już będzie grał. Z Pacindą jest taka sama sytuacja. Niestety Papadopulos z tym urazem stawu skokowego będzie musiał wrócić do kraju, by to doleczyć. Czekamy też na Mileticia, który już jest w Polsce. Mam nadzieję, że to kwestia dwóch-trzech tygodni i chłopak wróci do normalnego treningu – wymienił sytuację kadrową Mirosław Smyła.
- Zbliżamy się do meczu mistrzowskiego z Górnikiem. Mam nadzieję, że ta dzisiejsza gra w wielu fragmentach będzie przeniesiona na ligę, ale z lepszą skutecznością i bez prostych błędów, po których tracimy bramki – zakończył trener Korony Kielce.
Wasze komentarze