Rywale pozwalali sobie na bardzo ostre faule. Będzie sporo kontuzji
Piłkarze Korony Kielce zremisowali z ukraińskim Olimpikiem Donieck 0:0 w trzecim meczu kontrolnym podczas obozu przygotowawczego w Side. To drugi bezbramkowy remis żółto-czerwonych podczas zgrupowania w Turcji.
Spotkanie z siódmą drużyną ukraińskiej ekstraklasy było bardzo wyrównane. Na placu gry nie brakowało walki, również takiej niesportowej. Czerwoną kartką za niesportowe zachowanie ukarany został Marcin Cebula, a w efekcie dużego zamieszania po żółtym kartoniku zobaczyli Radek Dejmek oraz Nika Kaczarawa. W drugiej połowie z boiska wyleciał także piłkarz rywali - Zurab Ochigava. Była to kara za brutalny faul, jakiego ukraiński obrońca dopuścił się na testowanym pomocniku kielczan, Oliverze Petraku.
REKLAMA
- Przede wszystkim było zbyt dużo walki wręcz, zwłaszcza ze strony przeciwnika. Powinno być zdecydowanie więcej kartek. Myślę, że gdyby sędzia od początku je rozdawał, to później wytrzymałby presję tego spotkania. Wiadomo, to był sparing, więc chłopaki pozwalali sobie na dużo ostrzejsze faule, niż zazwyczaj. Jestem pewien, będzie z 5-6 kontuzji po takim meczu - mówi Mateusz Możdżeń, pomocnik Korony.
To, czego zabrakło to z pewnością walory czysto piłkarskie. Żadna ze stron tak naprawdę nie stworzyła sobie stuprocentowej sytuacji do zdobycia gola. - Zgodzę się, w dzisiejszym meczu było zbyt mało piłki. Z czego to wynikało? Wydaje mi się, że obie drużyny bardzo chciały odnieść dziś sukces. Obie ekipy miały dosyć sporo sił, jak na obecny etap przygotowań. Nikt nikomu nie odpuszczał, dlatego wiemy, jak się to skończyło - wyjaśnia 26-latek.
Przed meczem, w niedzielny poranek, kielczanie odbyli jeszcze jeden, dodatkowy, bardzo wymagający trening. Jak zatem poradzili sobie z rozłożeniem sił na to spotkanie? - Rzeczywiście, to był niespotykany trening, ale podobne zajęcia mieliśmy już w Bremie. Ja osobiście byłem gotowy na to, że takie interwały mogą się powtórzyć i tym razem. Trzeba jednak przyznać, że ten poranny trening był dosyć mocny. To chyba spore zaskoczenie, że mimo tak dużego obciążenia wyglądaliśmy nieźle fizycznie. Chyba nikt nie spodziewał się, że już na tym etapie będziemy mogli tak dużo biegać, doskakiwać do przeciwnika. Wydaje mi się, że tak naprawdę nie widać różnicy w naszym przygotowaniu fizycznym. Ale w dalszym ciągu brakuje tego najważniejszego, czyli piłki w sieci - tłumaczy pomocnik Korony.
- Wierzę, że ta ciężka praca, jaką teraz wykonujemy zaprocentuje w przyszłości. Zdajemy sobie sprawę, jaka była poprzednia runda, w której przez 15 kolejek graliśmy bardzo równo. Z sił opadliśmy dopiero na sam koniec roku. W każdym meczu graliśmy wysoko, nie baliśmy się przeciwnika. Wierzę, że możemy powtórzyć to na wiosnę - podkreśla Możdżeń.
fot. Paweł Jańczyk, korona-kielce.pl
Wasze komentarze
i zostać zaopatrzeni w kastety na dobrą wróżbę