Podrażnieni Francuzi bezlitośni dla Białorusi
Prawdziwa demolka na początek rundy zasadniczej mistrzostw Europy. W krakowskiej Tauron Arenie Kraków zmierzyły się ze sobą reprezentacje Francji i Białorusi. Trójkolorowi przez cały mecz mieli ogromną przewagę, po pierwszej połowie prowadzili już 20:5, a całe spotkanie wygrali 34:23.
Na pierwsze trafienie w tym meczu kibice musieli czekać aż do czwartej minuty, gdy do białoruskiej bramki trafił Nikola Karabatić. Wcześniej mieliśmy popis nieskuteczności po obu stronach, a także dobre interwencje bramkarzy. Dopiero 180 sekund później swoje premierowe trafienie zaliczyli Białorusini, a wtedy Trójkolorowi prowadzili już 4:1.
Spotkanie to przebiegało pod dyktando Francuzów, którzy z każdą kolejną akcją budowali sobie wysoką przewagę. Białoruś miała ogromne problemy ze zdobywaniem bramek. Nie pomogły nawet dwie prośby o czas trenera Jurija Szewcowa, którego zespół w 22. minucie przegrywał już aż dwunastoma bramkami (4:16).
Pierwsza połowa zakończyła się zdecydowaną wygraną Francuzów 20:5. Świetne statystyki miał Nikola Karabatić – dziewięć rzutów i dziewięć bramek. Z kolei Thierry Omeyer obronił dziesięć z piętnastu rzutów Białorusinów.
Po wznowieniu gry worek z bramkami się otworzył. Już po kwadransie drugiej połowy Białorusini rzucili siedem bramek i w sumie mieli ich na koncie 12, ale Francuzi także byli skuteczni i aż dwadzieścia pięć razy pokonali bramkarza swoich rywali.
Mistrzowie Europy utrzymywali bezpieczną przewagę, ale Białorusini zmniejszali straty. W pewnym momencie przegrywali już jedenastoma bramkami. Wynikało to z tego, że trener Trójkolorowych desygnował na boisku kilku grających mniej na tym turnieju zawodników.
Ostatecznie Francja wygrała 34:23.
W spotkaniu tym zagrał były zawodnik Vive, Dzimytry Nikulenkau, który zdobył jedną bramkę.
Francja – Białoruś 34:23 (20:5)