Statystyki nie kłamią, trzeba je tylko poprzeć! Kielczanie lepsi od Vardaru
Pojedynki pomiędzy Vive Tauronem Kielce a Vardarem Skopje za każdym razem w niedalekiej przeszłości elektryzowały fanów obu drużyn. Mistrzowie Polski trzykrotnie w tym roku mierzyli się z podopiecznymi Raula Gonzaleza. Dwa razy to żółto-biało-niebiescy wychodzili górą z tych starć, natomiast trzeba zaznaczyć, że obie wygrane zanotowali w ubiegłym sezonie. Tegoroczny pojedynek rozgrywany w Skopje, zakończył się wysokim zwycięstwem gospodarzy 34:24.
Warto jednak rozpocząć od pojedynków z ubiegłej kampanii. Kielczanie rozgrywali swój dwumecz z Vardarem w ćwierćfinale Campions League. Zwycięzca tej pary dostawał przepustkę na turniej Final Four w Kilonii. Mistrzowie Polski po wyjściu z grupy rozprawili się w 1/8 z francuskim Montpellier, natomiast Macedończycy przystępowali do spotkania z żółto-biało-niebieskimi jako pogromca drugiego polskiego przedstawiciela w Lidze Mistrzów, Wisły Płock.
Pierwszy mecz rozgrywany był w Skopje. Hala Vardaru była prawdziwą twierdzą Macedończyków. Niecałe trzy tygodnie wcześniej płocczanie żegnali się w niej z Ligą Mistrzów doznając sromotnej, 11-bramkowej porażki. Przed spotkaniem z Vive, Vardar w ówczesnym sezonie przegrywał w Chamions League tylko raz. Węgierskie Veszprem wygrało w Macedonii 24:23.
Początek spotkania pokazał, że Vardar za wszelką cenę będzie chciał utrzymać swoją fantastyczną serię we własnej hali. Przed prawie całą pierwszą połowę gospodarze mieli jedno- lub dwubramkową przewagą. Jednak ostatecznie dzięki trafieniom Julena Aginagalde, Grzegorza Tkaczyka i Michała Jureckiego do przerwy na tablicy widniał wynik 11:11.
Drugą odsłonę także lepiej rozpoczęli gospodarze. Rzuty Gorboka, Stoilova oraz Lazarova pozwoliły odskoczyć Macedończykom na trzy trafienia. Wtedy inicjatywę przejęli podopieczni Tałanta Dujszebajewa. Po dwie bramki Bieleckiego i Strleka pozwoliły wyjść kielczanom na prowadzenie. W dużej mierze to kapitalna postawa tego drugiego umożliwiła mistrzom Polski zdobycie macedońskiej twierdzy. „Manu” trafił do bramki Arpada Sterbika jeszcze trzy razy. Zawodnicy Vive dowieźli bezpieczną przewagę do końcowego gwizdka, a mecz zakończył się zwycięstwem kielczan 22:20.
Pierwszy mecz dawał zawodnikom z Kielc psychologiczną przewagę przed rewanżem w Hali Legionów. Ponadto Vardarowi przytrafiały się słabsze mecze na wyjeździe. Jednym z nich był przyjazd do Płocka, gdzie „Nafciarze” pokonali Macedończyków sześcioma bramkami. Ostatnie starcie mistrzów Polski w Champions League przed własną publicznością miało by swoistym postawieniem „kropki nad i” i przypieczętowaniem awansu do Final Four.
Wszystkie statystyki przemawiające na korzyść kielczan zdały się jednak na nic już po pierwszym gwizdku. Toskić i Gorgbok znów swoimi trafieniami pozwoliły wyprowadzić gości na dwubramkowe prowadzenie, które utrzymywało się w początkowym fragmencie meczu. W tej sytuacji pieczę nad zdobywaniem goli dla gospodarzy przejął obrotowy, Julen Aginagalde. Trzy trafienia wyprowadziły ekipę mistrzów Polski na jeden gol przewagi. Przez całe 30 minut wynik wciąż oscylował w okolicach remisu. Rzut Michała Jureckiego w ostatniej akcji pierwszej części gry pozwolił schodzić gospodarzom do szatni z prowadzeniem 16:15.
Druga połowa była równie zacięta. Do samego końca nie dało wyłonić się zwycięzcy. Kielczanie strzelali wiele bramek, lecz z drugiej strony obrońcy Vive nie potrafili znaleźć sposobu na Alexa Dujszebajewa, który w całym spotkaniu dziewięciokrotnie pokonywał Marina Sego. W dużej mierze to Hiszpan dawał przez większość spotkania nadzieje gościom na odniesienie sukcesu w Kielcach. Końcówka spotkania pokazała, że tak się jednak nie stało.
Bramki Bunticia i Zormana wyprowadziły żółto-biało-niebieskich na dwubramkowe prowadzenie. Mecz zakończył się prawdziwą awanturą. Na parkiecie doszło do szamotaniny między obiema drużynami, a po uspokojeniu całego zamieszania czerwonym kartonikiem ukarany został rozgrywający Vive, Michał Jurecki. To nie zdołało jednak zmienić w jakikolwiek sposób przebiegu tego starcia. Kielczanie wygrali 33:31 i po roku przerwy znów zawitali na turnieju Final Four.
Trzecie spotkanie odbyło się już w obecnym sezonie. Vardar i Kielce trafili na siebie już w rozgrywkach grupowych. W dużej mierze jest to zasługa zmienionej formuły Ligi Mistrzów. W ramach 6. kolejki drużyna Tałanta Dujszebajewa znów wybrała się do Macedonii. Vardar podejmował Vive jako lider grupy B z dorobkiem 10 punktów. Kielczanie mieli na koncie cztery „oczka” mniej.
Po raz pierwszy to Vardar był faworytem spotkania i bez wątpienia świetnie wywiązał się z tego zadania. Po pierwszej połowie Macedończycy wygrywali już czterema bramkami. 9 minut po rozpoczęciu drugiej części gry ich przewaga wzrosła do 10 bramek. Wynik 26:16 nie dawał już nadziei mistrzom Polski. Wszelkie próby zdobycia gola zatrzymywał Arpad Sterbik, który bronił z prawie 30-procentową skutecznością. Ostatecznie Vardar wygrał we własnej hali 34:24 i przełamał niekorzystną passę.
W najbliższą sobotę mistrzowie Polski zmierzą się z ekipą Raula Gonzaleza po raz czwarty. Po ośmiu kolejkach w obecnej edycji Champions League, obie drużyny mają na swoim koncie po 10 punktów. Nadchodzące spotkanie będzie okazją do zrewanżowania się za fatalną porażkę z października. Wcześniej to kielczanie dwukrotnie udowadniali swoją wyższość nad rywalami z Macedonii. Mówi się, że statystyki nie kłamią. Miejmy nadzieję, że kielczanie poprą tą tezę sobotnim zwycięstwem.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze
Synku-napisz artykuł w sobotę!