Mózg zalał mi ból. I ta świadomość, że mogę nie dobiec...

14-05-2015 14:00,
Mateusz Żelazny

Czas często potrafi całkowicie zmienić optykę życiowych zdarzeń. Pamiętam, jak w zeszłym roku bardzo żałowałem, że przez niefortunną kontuzję odniesioną podczas gry w piłkę, nie będę mógł pobiec w moim pierwszym półmaratonie w Radomiu. Debiut jest tym wydarzeniem, które najdoskonalej odczuwamy i zapamiętujemy. Dlatego ten pierwszy raz powinien być wyjątkowy. Dziś wiem, że tak musiało być. Bo czegoś lepszego niż tu, na kieleckiej ziemi, przeżyć nie mogłem.

A mogłem w ogóle nie pobiec. Dlaczego? Standard. Masa zajęć, w zetknięciu z typowym dla mnie nieogarnięciem, sprawiła, że naprawdę w ostatniej chwili przypomniałem sobie o kieleckim półmaratonie. Moje gapiostwo nie zostało ukarane, zmieściłem się na liście startowej.

To jednak tylko cześć prawdy. Bieganie zawsze traktowałem dodatkowo, jako część treningów mających pomagać w uprawianiu innych dyscyplin. Od dłuższego czasu nie wychodziłem zatem na trasę i mimo że sześć z siedmiu dni tygodnia poświęcam na uprawianie sportu, to zdawałem sobie sprawę, że sprofilowałem swoje ciało w zupełnie innym kierunku. Półmaraton to już zabawa dla typowych biegaczy.

Skrajna głupota w przeddzień biegu

Dlatego kiedy zdecydowałem się pobiec, a od startu dzieliły mnie już nie tygodnie, lecz dni, zdałem sobie sprawę ze swojego dość kiepskiego położenia. „Co ja robię?! Karetka zwiezie mnie z trasy. To nieodpowiedzialne” – lamentowałem, dręcząc najbliższych. Ale słowo się rzekło. W piątek odebrałem więc pakiet, będąc pełen ciekawości, co takiego przygotowali dla nas organizatorzy ze stowarzyszenia sieBiega. Ale obserwując od wielu tygodni internetową relację z przygotowań, byłem przekonany, że się nie zawiodę. I miałem rację.

Pakiet był super, obfity, z fajną koszulką na czele. Apetyt, aby stanąć na linii startu, zaostrzył się. Zamiast jednak spokojnie oczekiwać końcowego odliczania, dzień przed godziną zero rozegrałem mecz w Amatorskiej Lidze Piłkarskiej. Dopełnił się tym samym obraz skrajnej głupoty biegacza z numerem startowym 901. Ciężki mecz zasadził się w mięśniach, a na regenerację została zaledwie jedna noc.

Rośnie podziw. Emocje coraz większe

Spałem kiepsko, a rano obudziłem się z czymś w rodzaju tremy. Mimo wszystko nie mogłem się doczekać biegu i jego atmosfery. Sam fakt, ze wszystko miało się odbyć wokół piłkarskiej mekki Kielc, czyli Kolporter Areny, był fantastycznym pomysłem i myślę, ze nie tylko we mnie wywołał on dodatkowe emocje. Te oczywiście rosły w miarę zbliżania się do stadionu.

W tym miejscu muszę znów wspomnieć o znakomitej logistyce biegu. Pod stadion przyjeżdżam zaledwie 20 minut przed startem, ale nie mam żadnego problemu, żeby zaparkować na wyznaczonym miejscu. Szybko przywdziewam zbroję biegacza i skoncentrowany, wolnym krokiem zmierzam w kierunku startu.

Wokół widzę sporo znajomych twarzy, wszyscy są uśmiechnięci, a biuro zawodów nie jest oblegane. Domyślam się, ze znakomita większość zawodników skorzystała z możliwości i swój pakiet odebrała tak jak ja, wcześniej, w Galerii Korona. Zmierzając do strefy startu nabieram coraz większego podziwu dla organizatorów. Różnorakie stoiska tematyczne, stanowiska, na których masażyści przygotowywali biegaczy do startu i wreszcie linia startu. Głośna i kolorowa, czyli taka jaka powinna być.

Emocje mam już chyba w gardle. Koncentruję się i czekam. Wreszcie start.

Zaczyna padać... Coś pięknego!

Decyduję się na tempo dość mocne, ale świadomie nie wykorzystuję maksimum moich możliwości. Nigdy nie biegłem półmaratonu, a ostatni długi bieg odbyłem w listopadzie. Nie wiem jak rozłożyć siły. Od razu moją uwagę przyciąga to, co znam z ulicznych biegów, które gdzieś tam odbyłem. Ludzie przy trasie. Piątki, oklaski, okrzyki. Biegnie się miło, szczególnie mijając znajome twarze i mając swój własny specjalny doping. Nie wiem, ile czasu ludzie ze stowarzyszenia spędzili nad mapami analizując i planując trasę, ale wiem, że nie zmarnowali nawet sekundy. Nasze miasto jest piękne, ale niezbyt wielkie, dlatego „włożenie” do niego trasy półmaratonu nie było z pewnością łatwym zadaniem.

Ten egzamin zdano na piątkę. Centrum i wszystkie fajne miejsca zostały zagospodarowane w taki sposób, ze pierwsze 10 kilometrów minęło szybko i w kapitalnej atmosferze. Ile razy na tym odcinku przeszły mnie ciarki? Ile razy miałem uczucie, że uczestniczę w wielkim sportowym święcie? Nie mam pojęcia, ale właśnie dla takich momentów jeździ się w Polskę na biegi. Tu było tego tyle, że spokojnie mógłbym nimi obdzielić kilka podobnych wydarzeń.

W połowie trasy, gdy wybiegaliśmy poza centrum, zaczął padać deszcz. Dodatkowe utrudnienie przed najcięższym odcinkiem półmaratonu. Reakcja towarzyszy biegnących w tym czasie obok mnie? Euforia, śmiech i żarty. Dla mnie to był najbardziej filmowy, wręcz epicki moment biegu. Motywacyjna muzyka w słuchawkach, ściana deszczu i woda ciurkiem płynąca po twarzy. Hollywood i plus 5 do motywacji.

Wspaniali ludzie przy trasie

Potem niestety zrobiło się słabiej. Zimny wiatr nie oszczędzał zmęczonego i przemoczonego ciała. Na szczęście z pomocą przychodziły punkty odżywcze i nawadniające. Bardziej doświadczeni biegacze może powiedzieliby co innego, ale dla mnie były one umiejscowione odpowiednio. Nie było chwili, żebym z niecierpliwością i utęsknieniem wyczekiwał, kiedy punkty wyłonią się zza horyzontu.  Pojawiały się wtedy, kiedy były potrzebne.

Wielkie słowa uznania należą się też służbom, wolontariuszom i harcerzom. Nie dość, że z uśmiechem pilnowali trasy i wskazywali odpowiednią drogę, to mocno też dopingowali nas w podjętym wysiłku. Nie zmienił tego nawet ów ulewny deszcz, który stojącym w miejscu przez kilka godzin musiał równie mocno dać się we znaki. Świadomość, że są ludzie, którzy za darmo, z czystej pasji, chcą poświęcać swój wolny czas i pomagać w organizacji takich wydarzeń, sprawia, że świat jest jakiś fajniejszy. Dziękuję Wam i naprawdę... Bez Was nie dałbym rady!

No nie dałbym. Sam nie wiem, jak to zrobiłem. Do 14. kilometra szło mi całkiem nieźle. Dobiegałem już do nawrotki na ulicy Krakowskiej, gdy w mijającym nas peletonie zobaczyłem kolegę Marcina Długosza. Zbliżyłem się do osi jezdni, przybiłem piątkę i chciałem wrócić na swoje miejsce, żeby nie biec środkiem wypełnionej wodą koleiny. Wtedy stało się TO.

Kryzys, ból. Nie dam rady...

Opuściła mnie koncentracja. Krzywy krok i lekko podkręciłem sobie kostkę. Ból odezwał się natychmiast. Na domiar złego za kilka chwil mięśnie perfidnie wypomniały mi brak przygotowania i wczorajszy mecz. „Boże jeszcze 7 kilometrów. Za bardzo boli. Nie dam rady. A jeśli złapie mnie skurcz?”.

Przestałem skupiać się na pięknie biegu, mózg zalał mi ból i świadomość, ze mogę nie dobiec.

„Nie możesz się teraz poddać. Zobacz, ile już przebiegłeś. Walcz!” - motywowałem sam siebie, ale miałem świadomość, że mogę nie dać rady. Desperacko walczyłem o każdy krok. Tak jak napisałem potem u siebie na Facebooku – Bóg jeden wie, ile razy chciałem zejść z trasy. Harcerze i wolontariusze musieli widzieć ten nieludzki wysiłek, bo gdy obok nich przebiegałem, krzyczeli i klaskali podnosząc mnie na duchu. Nawet nie wiecie, ile mi to dało...

Im bliżej było do stadionu, tym gęściej pojawiały się twarze kibiców i obiektywy fotografów. I chociaż przez ból ciężko było mi się na tym skupić, zauważyłem sporo kolorowych transparentów. Miedzy bajki można włożyć też złość kierowców. Oczywiście znajdą się frustraci, którzy najwyraźniej przeoczyli wbijane ze wszystkich stron komunikaty. Nie ma sensu się nad nimi pochylać, bo ja osobiście doświadczyłem czegoś innego.

Ściana płaczu i ten głos...

Na Ogrodowej, gdy w ostatnim heroicznym wysiłku wspinałem się na ścianę płaczu, kolejno uchylały się szyby stojących w korku aut. Z żadnego nie padła nawet kropla pretensji. „Dawaj! Jeszcze trochę!” - to od kierowców i ich pasażerów słyszałem najczęściej. Im bliżej byłem stadionu, tym mniej przejmowałem się rozpadającą się kostką.

Minąłem WDK i usłyszałem, jak Paweł Jańczyk w swoim stylu wita finiszujących. To dało mi ostatniego powera. „Pamiętaj o fladze!”- przemknęło mi przez głowę. Sięgnąłem zatem do przemoczonego nadgarstka, gdzie zawiązałem sobie nasze narodowe barwy, z którymi zamierzałem minąć linie mety. W „drzwiach” stadionu spotkałem Tomka Porębskiego, od którego dostałem niezwykle cenne, ostatnie słowo motywacji.

Mniej niż 100 metrów. Pod nogami już trawa. Spoglądam na trybuny. Fantastyczny widok. Znowu słyszę Pawła. Oszołomiony bólem i euforią wyłapuje już tylko pojedyncze słowa. Zbijamy piątkę. Nad moją głową biało-czerwona flaga. Meta. Wpadam w obcięcia mojej najwierniejszej kibicki.

Zrobiłem to! Zrobiłem! 1:53:29 – mogło być lepiej, ale jak na pierwszy raz i takie okoliczności, to przyznacie, że poszło nieźle. Odbieram jeszcze wspaniały medal, jako namacalny dowód tego, czego doświadczyłem w ciągu ostatnich dwóch godzin.

Muszę to powtórzyć!

Na mecie, jak to na mecie. Wzajemne gratulacje, zdjęcia, dzielenie się wrażeniami i doping dla kolejnych finiszujących. Tu organizatorzy znowu zadbali o wszystko. Była woda dla każdego i posiłek, który po takim wysiłku każdy przyjął jak najlepsza nagrodę. Przy „jadłodajni” znowu wszystko sprawnie i bez problemów. Wzór.

Przyznam, że obserwując przygotowania do tego wydarzenia, byłem ogromnie spokojny o to, jaki będzie efekt końcowy. Może nawet przerósł on moje oczekiwania. W sensie pozytywnym rzecz jasna.

Po niedzieli pewien jestem dwóch rzeczy. Kielce mogą być dumne, że ta impreza odbyła się właśnie tu. A ja za rok znowu stanę na starcie, aby zawalczyć z samym sobą.

Mateusz Żelazny

Autor jest prezenterem Radia eM Kielce oraz komentatorem sportowym. To jego słyszycie na 107,9 FM przy okazji relacji na żywo ze wszystkich meczów Korony Kielce.

Śródtytuły pochodzą od redakcji

------------

Dziękujemy, że jesteś z nami i wspierasz twórczość dostępną na CKsport.pl. Kliknij w link poniżej i postaw naszej redakcji symboliczną kawę.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wasze komentarze

.2015-05-15 01:51:54
Podziwiam!

Ostatnie wiadomości

– Przychodząc tutaj, miałem nastawienie o kontynuacji gry w Ekstraklasie – powiedział o transferze do Kielc Konrad Matuszewski, obrońca „żółto-czerwonych”.
Korona Kielce w trakcie reprezentacyjnej przerwy przygotowuje się do dalszej części sezonu. W czwartek (10 października) odbył się trening otwarty dla przedstawicieli mediów.
Komisja Ligi PKO Bank Polski Ekstraklasy podjęła decyzję o zawieszeniu trenera Aleksandara Vukovicia i trenera Jakuba Szmatuły – czytamy na oficjalnej stronie internetowej Piasta Gliwice.
Zmarł Dieter Burdenski, były większościowy udziałowiec Korony Kielce.
Koszykarze kieleckiego UJK w 3. kolejce drugiej ligi wygrali we własnej hali z Iskrą Częstochowa 109:79. Najskuteczniejszym zawodnikiem „akademików” był Jakub Lewandowski z 30 punktami na koncie!
Paweł Golański został nowym dyrektorem sportowym Motoru Lublin. W ekipie beniaminka spotka byłego prezesa „żółto-czerwonego” klubu.
W 4. kolejce Ligi Mistrzów Industria Kielce zagra na wyjeździe z Magdeburgiem. Będzie to kolejna szansa na punkty w tych prestiżowych rozgrywkach.
Korona Kielce jest bliska przekroczenia progu 3 000 minut gry zawodników w wieku „młodzieżowca”. „Żółto-czerwoni” mogą być pierwszą drużyną, którą spełni ten wymóg.
Piłkarze Korony Kielce poznali termin domowej rywalizacji z Lechią Gdańsk. „Żółto-czerwoni” z beniaminkiem z Pomorza zagrają w sobotę.
Bogdan Wenta kandydatem na prezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Taką informację były selekcjoner reprezentacji, podał na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej.
W 4. kolejce Ligi Mistrzów Industria Kielce zagra na wyjeździe z Magdeburgiem. – Pokazują to, że każdy musi szanować ich jako pierwszy bądź drugi najlepszy niemiecki klub – powiedział przed spotkaniem Artsem Karalek, obrotowy „żółto-biało-niebieskich”.
W 4. kolejce Ligi Mistrzów Industria Kielce zagra na wyjeździe z Magdeburgiem. – Będziemy reagowali na to, co robi rywal – powiedział przed spotkaniem Tomasz Gębala, rozgrywający „żółto-biało-niebieskich”.
W 4. kolejce Ligi Mistrzów Industria Kielce zagra na wyjeździe z Magdeburgiem. – Bardzo fajnie się to ogląda i bardzo trudne jest to do zatrzymania – powiedział przed spotkaniem Tałant Dujszebajew, szkoleniowiec „żółto-biało-niebieskich”.
Za nami 4. seria gier rozgrywek Ligi Centralnej Mężczyzn oraz I ligi grupy D.
Realizacja domowej sesji świątecznej to doskonały sposób na uwiecznienie zimowych wspomnień oraz stworzenie unikalnych fotografii, które będą cieszyć oczy przez lata. Warto jednak odpowiednio się do tego przygotować, aby efekt końcowy był zadowalający. Przede wszystkim, należy przemyśleć kilka kluczowych aspektów, które wpłyną na jakość sesji.
Sześć razy to goście triumfowali w 11. kolejce PKO BP Ekstraklasy. W ostatniej przed październikową przerwą na kadrę serii gier fani zobaczyli aż 23 bramki.
Dwunastej kolejki Betclic 1. ligi nie będą dobrze wspominać kibice Odry Opole.
121 431 widzów obserwowało na żywo zmagania 11. serii PKO BP Ekstraklasy.
Spotkanie derbowe pomiędzy Podbeskidziem a Rekordem Bielsko-Biała było hitem 12 serii gier Betclic 2. ligi.
Czarni Połaniec, Star Starachowice oraz KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski w 11. kolejce Betclic 3. Ligi zdobyły komplet punktów. Nieudany tydzień mają za sobą natomiast rezerwy Korony.
Nie lada gratka czeka fanów 20-krotnych mistrzów Polski. Już jutro (w poniedziałek 6 października) kibice będą mogli spotkać się z zawodnikami Industrii Kielce w jednym ze sklepów.
Korona Kielce zwyciężyła pierwszy wyjazdowy mecz w sezonie 2024/2025. „Żółto-czerwoni” spisali się tak dobrze, że oddaliście na nich 419 głosów!
Koszykarze kieleckiego UJK w drugiej kolejce drugiej ligi przegrali na wyjeździe z Wisłą Kraków 70:73. Najskuteczniejszym zawodnikiem „akademików” był kapitan Wojciech Pisarczyk z 29 punktami na koncie.
W miejsce kontuzjowanego bramkarza Korony Kielce Xaviera Dziekańskiego selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Polski Adam Majewski powołał Sławomira Abramowicza z Jagiellonii Białystok.
Suzuki Korona Handball Kielce wygrała wyjazdowy mecz 1. kolejki Ligi Centralnej Kobiet z ENEA Piłka Ręczna Poznań 24:18. Najskuteczniejszą zawodniczką kielczanek była Julia Łucak autorka sześciu bramek.
Industria Kielce pewnie pokonała Zepter KPR Legionowo 34:19. – Nasz atak pozycyjny cały czas się rozwija i gramy lepiej. Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować – powiedział po spotkaniu Jakub Osuch, rozgrywający „żółto-biało-niebieskich”.
Industria Kielce pewnie pokonała Zepter KPR Legionowo 34:19. – Widać było duży szacunek do przeciwnika, dlatego od początku koncentracja po naszej stronie była duża – powiedział po spotkaniu Krzysztof Lijewski, drugi trener „żółto-biało-niebieskich”.
Wicemistrzowie Polski kończą siódmą serię Orlen Superligi z pewnym zwycięstwem na koncie. Tym razem podopieczni Tałanta Dujszebajewa okazali się lepsi od ekipy Zepter KPR Legionowo. W Hali Legionów padł wynik 34:19 (22:8).
W 11. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce wygrała wyjazdowy mecz z Widzewem Łódź 1:0. – Jedyne co mogę robić, będąc na boisku, to dawać z siebie to, co mam najlepszego i próbować pomóc drużynie w wygrywaniu – powiedział po spotkaniu Shuma Nagamatsu, strzelec bramki dla „żółto-czerwonych”.
W 11. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce wygrała wyjazdowy mecz z Widzewem Łódź 1:0. – Cieszy to, że wynik jest pozytywny i mamy trzy punkty zdobyte na wyjeździe. Zwłaszcza, że wywalczone z Widzewem – powiedział po spotkaniu Rafał Mamla, bramkarz „żółto-czerwonych”.

Copyright © 2024 CKsport.pl Redakcja Reklama

Projekt i wykonanie: CK Media Group