Nasz człowiek szkoli następców Sławka Szmala
O kim mowa? O Tomaszu Błaszkiewiczu, wiceprezesie KU AZS Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i szkoleniowcu uczelnianej drużyny szczypiornistów. Od pewnego czasu pełni on także funkcję trenera w ośrodku szkoleniowym dla najlepszych bramkarzy w naszym kraju.
Jak zaczęła się twoja przygoda z Ośrodkiem Szkolenia Bramkarzy w Kielcach?
- Cała historia rozpoczęła się ponad rok temu. Zostałem zaproszony do współpracy z ośrodkiem przez głównego trenera, Rafała Bernackiego. Myślę, że miały na to wpływ sukcesy AZS-u na ligowych parkietach i moja współpraca z trenerem Pawłem Tetelewskim w klubie ekstraklasy kobiet KSS, a także fakt, że byłem bramkarzem.
W jakim wieku szkolicie zawodników?
- Są to najlepsi w naszym kraju chłopcy z roczników 1994 i 1996. Wśród nich znajdują się tacy zawodnicy jak: Mateusz Kornecki, czy Adam Morawski. Są oni już powoływani do kadry seniorów. Trenujemy obecnie czternastkę młodych bramkarzy. Ci chłopcy nie są tylko wyselekcjonowani ze względu na swoje warunki fizyczne (w wieku 16-17 lat mają już po 190 cm wzrostu), ale przede wszystkim ze względu na umiejętności.
Jak często odbywają się szkolenia?
- Szkolenia odbywają się systematycznie raz w miesiącu. Są to trzy- lub pięciodniowe zgrupowania. Ćwiczymy na nich przede wszystkim technikę bramkarzy i motorykę. Dla nas istotne jest też ustawienie zawodników w bramce. Szkoleniowcy nie mają czasu ćwiczyć tego na codziennych treningach.
Stosujecie jakieś nowatorskie metody treningowe?
- Wprowadziliśmy kilka autorskich pomysłów w treningu. Są to między innymi system stabilizacji dla bramkarzy czy trening siłowy dostosowany pod bramkarzy. Opracowaliśmy również multimedialny trening ustawienia w bramce. Dzięki temu bramkarz jest w stanie obserwować na bieżąco, jak w tej bramce wygląda, gdzie powinien się ustawić.
Widać już wśród tych zawodników następców Sławka Szmala, Marcina Wicharego?
- Na pewno tak. Jeden chłopak Adam Morawski został kupiony przez Wisłę Płock i ma dużą szansę „wygryźć” Wicharego. Jest też Mateusz Kornecki. On także gra w ekstraklasie. Pozostali chłopcy grają w zespołach juniorskich. Część ogrywa się już w drużynach pierwszoligowych. Dla tak młodych graczy jest to na pewno duże wyróżnienie. Są to zawodnicy, którzy wchodzą w wiek seniorski. Przygotowujemy ich do tego. Robimy dobrą podwalinę dla trenerów poszczególnych grup wiekowych w kadrach juniorskich i seniorskich.
Wróżysz im karierę reprezentacyjną?
- Grupy tych zawodników zaczynają pojawiać się już w kadrze reprezentacji grupy B, czy w głównej kadrze. Trener Biegler skorzystał już z jednego, a drugi z naszych podopiecznych jest w rezerwie.
Czy któryś z tych bramkarzy może zagrać w klubach AZS występujących w I lidze, a może nawet Superlidze?
- Myślę, że na pewno chłopaki zasilą kluby piłki ręcznej AZS, grające w tych wyższych ligach. Czy jako zawodnicy, czy jako trenerzy. Dajemy im także takiego kopa, żeby poszli na AWF-y. Z AWF-u do AZS-u jest bardzo niedaleko.
Wiem, że twoi podopieczni z drużyny AZS UJK mieli możliwość treningu z młodymi bramkarzami. Jak zareagowali na taką możliwość?
- Na pewno byli pod dużych wrażeniem. Parę razy przeprowadziliśmy treningi rzutowe. I powiem, że moi podopieczni mieli nie lada wyzwanie, aby ich pokonać. Wiadomo, że w bramce nie ma ludzi niepokonanych . Myślę, że gdyby Sławek Szmal stanął między słupkami, to na pewno paru "azetesiaków" by go pokonało. To nie jest tak, że on stoi i zamurowuje bramkę. To też człowiek, którego da się pokonać. Fajne jest to, że moi chłopcy mogą się zderzać z tymi kadrowiczami. Z niecierpliwością czekają, kiedy będzie następna szansa porzucać kadrowiczom.
Słyszałem, że sam jako zawodnik miałeś możliwość sprawdzenia się w kadrze.
- Otarłem się kiedyś o kadrę. Było to co prawda dawno, jeszcze za czasów, kiedy trenerem bramkarzy był Jerzy Eliasz. To były epizody, kilka razy mnie powoływano. Nigdy jednak nie udało mi się rozegrać meczu w reprezentacji (śmiech).
Jak się czujesz jako trener pracujący z kadrą?
- Jest to na pewno olbrzymie wyróżnienie nałożyć koszulkę z orzełkiem. Cieszę się, że ta współpraca nie trwała dwa, czy trzy zgrupowania, tylko wciąż trwa. Myślę, że w jakiś sposób sprawdziłem się. Jest to zachęta do dalszej pracy z tą młodzieżą w AZS-ie, żeby móc zaistnieć w takim środowisku jak kadra Polski.
A co słychać w Twojej drużynie szczypiornistów AZS UJK Kielce?
- Trochę się pozmieniało. Część zawodników odeszła, część została. W zespole pojawiło się też kilka nowych, młodych twarzy. Wiadomo, że taka sytuacja ma swoje plusy i minusy. Plusy są takie, że mamy świeżą krew w drużynie. Natomiast minusy, że musimy ten zespół gdzieś tam znowu budować od podstaw. Ustawić taktykę pod jednego, albo drugiego zawodnika. Trzon drużyny pozostał. Jest teraz większa rywalizacja w zespole, większa motywacja do pracy. To jest na pewno potrzebne. Wiadomo, że jak mamy po dwóch, trzech zawodników na jedną pozycję, to każdy zaczyna się starać. Wtedy ten trening przynosi pożądany efekt. Natomiast od stycznia zaczynamy zmagania w Lidze Małopolskiej. Mamy zamiar ponownie ją wygrać.
Rozmawiał: Maciej Wadowski
Foto: archiwum Tomasza Błaszkiewicza
Wasze komentarze
Tomku!
POWODZENIA!