Presję trzeba zmniejszyć, a zrobimy to przez zdobywanie punktów
W piątek o godzinie 18.00 kibice zgromadzeni na Suzuki Arenie usłyszą po raz pierwszy gwizdek sędziego Wojciecha Mycia, który poprowadzi spotkanie żółto-czerwonych ze Stalą Mielec. Dla Korony to szansa ugrania długo wyczekiwanego zwycięstwa oraz przełamania pechowej passy na własnym terenie.
Kielczanie są jednym z najgorzej punktujących zespołów w domowych meczach w całej PKO Ekstraklasie. Zawodnicy Leszka Ojrzyńskiego przed żółto-czerwonymi kibicami zdołali w pięciu starciach ugrać tylko 4 punkty.
– Wiemy, że nie zachwycamy u siebie – mówi trener Leszek Ojrzyński. – Zdołaliśmy wygrać raz i to za mało. Stal wywindowała się na szóste miejsce, z całą pewnością podejdą do tego meczu na większym luzie. My natomiast musimy to wypośrodkować i być przede wszystkim skuteczną drużyną i zdeterminowaną. Nasza wola walki musi być widoczna od pierwszej, do ostatniej minuty.
Przy okazji szkoleniowiec zwraca uwagę na jedną z największych bolączek kieleckiego klubu, jaką są ogromne wahania formy w trakcie jednego spotkania. Korona zdążyła nas przyzwyczaić do tego, że potrafi rozegrać dwie zupełnie odmienne połowy.
– Pod kątem wytrzymałości i wybiegania, nie odstawaliśmy w żadnym meczu. Jeśli mówimy o intensywności, tutaj mamy pewne problemy. To nie tylko kwestia wytrenowania, ale też genetyki. Said Hamulić ze Stali praktycznie w każdym meczu biega 34 kilometry na godzinę. Tego nie wytrenujesz, to trzeba mieć. Takich zawodników w niektórych drużynach jest więcej niż u nas. To sprawia, że intensywność po prostu bywa większa. W Zagłębiu Lubin obrońcy i skrzydłowi to są petardy. Pracujemy nad tym, żeby pewne rzeczy wyważyć, taktykę dostosować tak, by nie odstawać. Co tydzień na treningach pewne rzeczy wykonujemy, potem szukamy przełożenia na meczu, a nie zawsze to się udaje – dodaje Ojrzyński.
Trener jednocześnie przyznaje, że Korona Kielce rozgląda się za piłkarzami, którzy mogliby podnieść poziom wspomnianej intensywności na boisku. Póki co, żółto-czerwonym pozostaje łatanie tych braków ustawieniem oraz taktyką. To rozwiązanie nie zawsze okazuje się skutecznie. Kielczanie w pięciu ostatnich potyczkach ugrali tylko 2 punkty. Słabe wyniki sprawiają, że presja ciążąca na drużynie jest z każdym meczem coraz większa.
– Nie ma zwycięstw, taka sytuacja zawsze ciąży. Ostatnio w Kielcach wygraliśmy ze Śląskiem. Nie wiem ile już minęło od tamtego czasu. Stajemy przed następną szansą i z tym trzeba sobie radzić. Presję trzeba zmniejszyć, a zrobimy to przez zdobywanie punktów. Na tym ta cała zabawa polega. Każdy musi wierzyć, bo bez tego zmniejszamy sobie szanse. Ta wiara musi być widoczna i tego też nam brakowało. W ostatnim meczu pokazaliśmy równy poziom, choć musimy poprawić intensywność, jakość i skuteczność w pewnych fazach gry – uzupełnia szkoleniowiec Korony Kielce.
Stal Mielec to wymagający rywal, który ostatnim rozdaniu ograł u siebie Pogoń Szczecin 4:2. Ojrzyński zwraca uwagę, że w tej lidze każdy przeciwnik wysoko zawiesza poprzeczkę i o komplet punktów każdorazowo jest bardzo ciężko. – Oni mają swoje atuty, ale też pewność. Połowę goli zdobyli po stałych fragmentach gry, to ich silna broń i musimy się ich wystrzegać. Stal ma mało remisów, jest bardzo konkretna i trzeba uważać na ich indywidualności. Musimy znaleźć sposób, aby ich przechytrzyć – podsumowuje.
Ten mecz zostanie rozegrany na Suzuki Arenie w Kielcach. Początek w piątek o godzinie 18.
Fot. Maciej Urban