Remis na koniec. Korona wraca z Wrocławia z jednym punktem
Mocno przemeblowaną Koronę obejrzeliśmy w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego we Wrocławiu. Żółto-czerwoni długo się rozkręcali, a kiedy wydawało się, że lada moment otworzą wynik – bo mieli do tego naprawdę dobre sytuacje – Śląsk zdobył bramkę z rzutu karnego. Gol do szatni nie podłamał jednak żółto-czerwonych, którzy szybko doprowadzili do wyrównania w drugiej połowie za sprawą Ivana Jukicia. Walka trwała do końca spotkania, ale żadna z drużyn nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Korona podzieliła się ze Śląskiem punktami.
Taki wynik oznacza, że kielczanie uplasują się na szóstym miejscu w ligowej tabeli. W rundzie finałowej rozegrają trzy mecze u siebie oraz cztery w delegacji.
Trener Gino Lettieri nie zabrał do Wrocławia wszystkich swoich zawodników. Chwilę odpoczynku dostali piłkarze, którzy od początku sezonu stanowili o sile kieleckiego zespołu: Radek Dejmek, Jakub Żubrowski oraz Ken Kallaste w ogóle do Wrocławia nie pojechali, natomiast Nika Kaczarawa, Goran Cvijanović i Zlatan Alomerović usiedli na ławce rezerowych. Z tego względu od pierwszej minuty na boisko wybiegli ostatnio nieobecni: Zlatko Janjić, Ivan Jukić i Nabil Aankour, a szansę debiutu otrzymali Matthias Hamrol i pozyskany zimą Akos Kecskes.
REKLAMA
Jako pierwsi zaatakowali gospodarze. Od początku spotkania lepiej na boisku wyglądał Śląsk, który największe zagrożenie stwarzał po stałych fragmentach gry. Dobre interwencje notował w kieleckiej bramce Hamrol, który skutecznie wyłapywał dośrodkowania gospodarzy.
Niestety, pierwsze minuty spotkania nie dostarczyły kibicom zbyt wielu emocji. Optyczną przewagę mieli gospodarze, ale nie potrafili udowodnić jej na boisku. Kielczanie byli nieco zagubieni – usiłowali rozgrywać akcje w ataku pozycyjnym, ale każda próba przedarcia się pod bramkę wrocławian kończyła się fiaskiem.
Groźnie w polu karnym żółto-czerwonych zrobiło się w 22. minucie. Sam na sam z golkiperem Korony wyszedł Arkadiusz Piech, a następnie padł powalony przez jednego z defensorów. Sędzia nie przerwał jednak gry i nie zdecydował się na podytkowanie “jedenastki”. Dziesięć minut później wrocławianie po raz kolejny zatrudnili do pracy Hamrola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował Celeban, ale skutecznie interweniował bramkarz kielczan.
Z odpowiedzią ruszyła Korona. W 36. minucie dobrą szarżą lewą stroną przedarł się Gardawski, a następnie wypatrzył w polu karnym Aankoura. Pomocnik Korony zamykał akcję strzałem, ale dobrze interweniował Słowik. Marokańczyk z francuskim paszportem był jednak jednym z aktywniejszych piłkarzy w szeregach kielczan – często angażował się w akcje ofensywne, był także kilkakrotnie faulowany, jednak mało efektywny.
W 38. minucie spotkania doskonałą akcję przeprowadził Jukić. Bośniak minął trzech rywali, a następnie ściął akcję do środka, oddając płaski strzał z lewej nogi. Słowik nie miał jednak problemów z obroną tego uderzenia. Kielczanie wyraźnie lepiej poczynali sobie na boisku. Swoich szans strzałami z dystansu próbowali też Możdżeń, Aankour i Rymaniak, ale żadna z piłek nie chciała wpaść do bramki.
Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, Śląsk wywalczył rzut karny. W 44. minucie rozpędzony w pole karne wpadł Riera. Hiszpan został zaatakowany przez Kecskesa, ale Węgier pomylił się – trafił w nogi rywala, więc arbiter nie miał wyjścia, musiał wskazać na punkt oddalony o jedenaście metrów od bramki Hamrola. Do piłki podszedł niezawodny Marcin Robak i celnym strzałem w środek bramki wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.
Przerwa dobrze podziałała na żółto-czerwonych, którzy dużo lepiej weszli w drugą część meczu. Ofensywne usposobienie i pomysł na grę szybko przyniosły wymierny efekt. W 53. minucie spotkania lewą stroną urwał się obrońcom Gardawski, a następnie perfekcyjnie dośrodkował na głowę nadbiegającego Jukicia. Zupełnie nie atakowany przez obrońców Bośniak zamknął akcję skutecznym strzałem i doprowadził do wyrównania.
Trener Lettieri dał swoim zawodnikom jasny sygnał do ataku, posyłając do gry kolejnego napastnika – Nikę Kaczarawę. Żółto-czerwoni nie poszli jednak za ciosem. Kielczanie mieli wprawdzie dużą przewagę w posiadaniu piłki, ale nieco spuścili z tonu. Następną dobrą sytuację wypracowali sobie dopiero w 73. minucie meczu. Dośrodkowanie Rymaniaka strzałem głową zamykał Aankour, jednak trafił tylko w boczną siatkę. To była doskonała sytuacja do objęcia prowadzenia dla żółto-czerwonych.
Raz jeszcze groźnie zaatakowali gospodarze. Prostopadłe podanie trafiło do Robaka, który ubiegł wychodzącego z bramki Hamrola, jednak nie zdołał oddać strzału już do pustej bramki. Snajper Śląska wygonił się z “szesnastki” i w porę został uprzedzony przez wracającego Kecskesa.
W doliczonym czasie gry gospodarze mieli jeszcze jedną doskonałą sytuację do odwrócenia losów tego spotkania. Rzut wolny z szesnastego metra egzekwował Marcin Robak. Uderzył bardzo mocno, celnie, ale fenomenalną interwencją popisał się Matthias Hamrol, który instynktownie wybił piłkę w bok i tą decydującą interwencją uchronił kielczan od straty bramki. Po tej akcji sędzia zakończył mecz. Korona zremisowała ze Śląskiem 1:1.
Śląsk Wrocław - Korona Kielce 1:1 (1:0)
Bramki: Robak (45’ k) - Jukić (52’)
Śląsk: Słowik - Dankowski, Celeban, Tarasovs, Cholewiak – Rieder (78’ Pałaszewski), Kosecki (66’ Srnić), Riera, Bergier (46’ Pich) - Piech, Robak
Korona: Hamrol - Rymaniak, Kecskes, Kovacević, Gardawski (77’ Miś) – Cebula (58’ Kaczarawa), Możdżeń, Petrak, Aankour, Jukić – Janjić (71’ Soriano)
Żółte kartki: Riera – Kovacević, Gardawski
Widzów: 9156
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Jak się wydaje raczej nic nie zwojujemy w grupie mistrzowskiej.